Pewnie zauważyłeś, że zrobił się ze mnie straszny fanboj marki Whyte… Duża w tym zasługa solidnego przetestowania modelu T-130. Poważnie zastanawiałem się nad jego zakupem, ale ostatecznie padło na model enduro w środkowej specyfikacji: Whyte G-160 RS. Na pierwszy rzut oka: to samo, tylko z większym skokiem. Okazało się jednak, że dzielenie oferty na trail i enduro ma sens – mimo ogólnych podobieństw, na szlaku to dwa całkiem różne rowery!
Dlaczego Whyte?
Jak wspomniałem we wstępie, Whyte G-160 RS to rower, który wygrał moje zakupowe dylematy na ten sezon. Jakie kryteria zadecydowały o takim wyborze?
- Geometria progresywna – Whyte należy do grona marek, które najodważniej interpretują ten modny termin. Nie jest to jeszcze poziom Pole czy Geometrona, ale Mondrakera już owszem. Zależało mi też na niskim suporcie.
- skok 160 mm – zastanawiałem się poważnie, czy przy dobrej geometrii nie wystarczy mi lżejszy trailbike o 130-140 mm skoku, ale ostatecznie pociąg do bikeparków i startów w zawodach zaważyły na korzyść klasycznego enduro.
- koła 27,5″, klasyczne opony – po upchnięciu opon 2.8″ do Moona i T-130, ciągle nie jestem przekonany co do „plusów” w fullach o dużym skoku, przeznaczonych do szybkiej jazdy. A ponieważ na 29″ jestem nieco za mały (170 cm), zostałem przy najbardziej klasycznym rozmiarze.
- rock Shox Lyrik lub Fox 36 – po kilku sezonach na Pike’u, chciałem spróbować czegoś nowego, unikając jednocześnie wstecznej przesiadki na RS-a Yari, który pojawił się w wielu rozsądnych cenowo rowerach na sezon 2017.
- napęd 1X – jeśli czytasz bloga regularnie, wiesz że na pewno nie kupiłbym roweru z przednią przerzutką. Whyte bardzo wtóruje tej filozofii. Przy okazji, bardzo kusił mnie SRAM Eagle (mimo absurdalnych kosztów)…
- bezproblemowość – testując w ciągu sezonu kilka rowerów, łatwo jest zaniedbać własny. Brytyjska filozofia odporności na błoto i niewłaściwe traktowanie, minimalizuje czas potrzebny na utrzymanie roweru w stanie zdatnym do użycia.
- subiektywne wrażenia z jazdy – tak naprawdę, to one zadecydowały i życzę Ci, żebyś też mógł dokonywać wyborów na tej podstawie. Warto popierać producentów, dystrybutorów i sklepy udostępniające rowery testowe.
Konkurenci
Jakie alternatywy warto wziąć pod uwagę, kierując się podobnymi kryteriami jak moje?
Canyon Strive Al 6.0 Race

Najważniejszym konkurentem Whyte’a jest Canyon Strive w specyfikacji na sezon 2017 (zobacz test Canyona Strive 2015). Przede wszystkim, kosztuje dokładnie tyle samo i jest podobnie wyposażony: najważniejsze pozycje w tabelce to SRAM X01 Eagle i Rock Shox Lyrik.
Co jednak najważniejsze, Canyon już w zeszłym roku trochę zmienił rozmiarówkę geometrii Race, dzięki czemu osoby o moim wzroście (170 cm) na upartego mogą wskoczyć na M-kę – tylko o 7 mm krótszą od G-160 w rozmiarze S. Reszta wymiarów też jest bliźniaczo podobna. Przewagą Canyona jest zmienna geometria (Shapeshifter) i lepsze detale wyposażenia (np. kokpit Renthal), dzięki którym masa jest o ok. 200 g niższa.
Mondraker Dune XR

Pionier geometrii progresywnej w wersji o symboliczną stówkę droższej od G-160 RS, oferuje zawieszenie Foxa i koła DT Swiss, jednak kosztem SRAM-a Eagle – za rozpędzanie odpowiada GX 1×11 z korbą Race Face. Jeśli wierzyć producentowi, masa jest o 700 g niższa od G-160 RS.
Ale najważniejsza jest tu geometria. Większość wymiarów nie odbiega zbytnio od Whyte, ale dla śmiałków Mondraker oferuje dodatkowo rozmiar XL. Mnie zniechęciła zła sława trwałości łożysk „Mondków” (choć nie wykluczam, że powielam tylko stereotyp). No i jednak bardziej zależało mi na Eagle, niż na Kashimie, z którą mam mieszane doświadczenia. Choć trzeba przyznać, że na rynku jest niewiele seksowniejszych rowerów od nowego Dune…
Giant Reign SX

Widelec o 170 mm skoku, sprężynowy damper, kierownica 800 mm, opony w wersji Super Gravity i masa o kilogram wyższa od Whyte’a – już po przejrzeniu specyfikacji, intencje tego roweru są jasne. Tym bardziej zaskakuje tabelka z geometrią – reach rozmiaru M jest sporo krótszy od S-ki w Whyte czy Mondrakerze. Wyposażenie jest spójne, choć zawiera dużo komponentów własnych Gianta (koła, kokpit, sztyca). Napęd to SRAM GX 1×11.
Biorąc to pod uwagę, cena niższa od Whyte’a o 1,5 tys. zł nie wydaje się aż tak atrakcyjna, jak można by oczekiwać od Gianta. Jeśli jednak planujesz częste wypady do bikeparków, ciężko się tutaj do czegoś przyczepić. Aktualnie jest już dostępny całkiem nowy Reign SX 2018.
Commencal Meta AM V4.2 Race Eagle

Druga od góry specyfikacja Mety na zmodyfikowanej w 2017 ramie jest wyposażona bliźniaczo do G-160 RS: Lyrik + Eagle i oszczędności na własnych komponentach w kokpicie i w kołach. Rama jest uzbrojona w damper w metrycznym rozmiarze, ale zastosowanie jednozawiasowego zawieszenia może niektórych odstraszyć (czy słusznie, to już inna kwestia).
Mnie odstraszył dość konserwatywny reach. Ciekawa opcja dla osób nieprzekonanych do geometrii progresywnej.
Whyte G-160 S

Jak na ironię, groźnym rywalem G-160 RS jest jego… tańsza o 4 tysiaki wersja S. Ramy w obu modelach są identyczne, różnią się tylko wyposażeniem: przede wszystkim, zamiast 12-rzędowego SRAM-a Eagle znajdziesz tu sprawdzoną grupę GX 1×11.
O ile ten downgrade dla niektórych może być nawet zaletą (ze względu na niższy koszt eksploatacji), to niewątpliwą wadą jest Rock Shox Yari zamiast Lyrika – co ostatecznie popchnęło mnie do zakupu droższej wersji. Nieco mniej ewidentną różnicą jest tylna piasta z mniejszą liczbą punktów zazębienia, reszta to kosmetyczne różnice.
Rama i wyposażenie
Najciekawsze ficzery i pełną specyfikację tego roweru opisałem już w Bikepornie – jeśli jeszcze nie czytałeś/oglądałeś, gorąco polecam! Jest on uzupełnieniem poniższego testu, który skupia się na wrażeniach z jazdy.
Geometria

Ustawienia
Zawieszenie Quad Link ma w G-160 bardzo liniową charakterystykę. Po polsku: bardzo łatwo je dobić. Zwłaszcza przy typowych dla tego roweru prędkościach… Podobną sytuację miałem w Canyonie. Wymusza to tuning progresji poprzez zmniejszenie objętości komory powietrznej, co też uczyniłem (4 „Bottomless Ringi”). Zawieszenie G-160 jest przy tym bardzo czułe, więc można śmiało ograniczyć się do niezbyt dużego (25%) sagu.
Lyrik nie pozostawia złudzeń – to widelec do ostrego enduro. W przeciwieństwie do tyłu, jest bardzo progresywny. Bez zmniejszających objętość Tokenów i przy standardowym sagu (25%), nie jestem w stanie go dobić. Jego progresję porównałbym do Pike’a z co najmniej dwoma Tokenami – lekkim riderom może to przeszkadzać. Tak agresywna charakterystyka pasuje jednak do charakteru G-160.
Na szlaku
Testowanie G-160 zacząłem od trzęsienia ziemi – na pierwszą przejażdżkę w górach, zabrałem go na zawody Enduro MTB Series. Potem skupiłem się na dobrze znanych miejscówkach, żeby jak najszybciej się w niego wjeździć i „na gorąco” porównać do innych rowerów: Enduro Trails, Wilcze Ścieżki, single Rowerowego Podhala, Srebrna Góra… Kiedy byliśmy już dotarci, jak w małżeństwie, przyszedł czas na podróż poślubną do Livigno. W międzyczasie było też kilka „klasycznych” wycieczek enduro w polskich górach. Na mój rower wskoczyło też paru znajomych, których opinie uwzględniłem w teście. Teście, który z całą stanowczością mogę nazwać „długodystansowym”.
Podjazdy
Z punktu widzenia mechaniki kwantowej, Whyte G-160 podjeżdża jednocześnie dobrze i źle.
Dobra wiadomość jest taka, że stosunkowo wysoka masa (14,7 kg z pedałami) jest skutecznie tuszowana przez ultraszeroki zakres SRAM-a Eagle i świetną geometrię.


Długa górna rura w połączeniu ze stromym kątem podsiodłówki, pozwalają na zajęcie wygodnej i efektywnej pozycji. Rower jest dzięki temu przyklejony do ziemi, a przednie koło zaczyna myszkować dopiero na naprawdę stromych podjazdach. Warto wtedy sięgnąć po dźwignię platformy, która już w środkowym położeniu skutecznie filtruje bujanie i nieco hamuje zapadanie się dampera. Jest to szczególnie istotne ze względu na ultra-niski suport – co prowadzi nas do złej wiadomości…
Nie licz na czerpanie frajdy z podjazdów
G-160 na podjazdach nie porywa. Owszem, podjedziesz wszędzie, gdzie chcesz i zrobisz to nawet dosyć szybko i bez zbędnego zmęczenia. Ale nie licz na czerpanie frajdy z dynamicznego pokonywania technicznych sekcji, czy pedałowania na stojąco. Szybka tylna opona i błyskawicznie zazębiająca piasta robią co mogą, żeby tchnąć w podjazdy trochę życia, ale kiedy już złapiesz swój rytm, szybko wybije Cię z niego strzał korbą w korzeń – suport jest tu naprawdę nisko!

Zjazdy
Kiedy już znajdziesz się na szczycie, starannie wybierz trasę. Powiedzmy to sobie wprost: G-160 to nie jest rower na Twistera czy Single pod Smrkem. Na flow-trailach zupełnie nie inspiruje do szybkiej, aktywnej jazdy, dokręcania i pompowania każdej muldy. Gdyby umiał mówić, powiedziałby z walijskim akcentem:
Obudź mnie, jak już dorośniesz do prawdziwego enduro, dziewczynko!
Kiedy go posłuchasz, możliwości na zjazdach okazują się… niedorzeczne! W każdym pozytywnym znaczeniu tego słowa. Posłużę się tu przykładem ścianki na końcu „Długiego” (singla Rowerowego Podhala). Po brązowym alarmie na fatbike’u, nabrałem do niej respektu i od tego czasu zawsze siedziała mi gdzieś z tyłu głowy przez cały zjazd. Ale „czy uda się zjechać?” nie jest lampką, która często zapala się w głowie właściciela G-160. Po prostu wiesz, że się uda i zupełnie o tym nie myślisz.

Choć zjeżdżanie hardkorów bez żadnych ceregieli brzmi jak idealna pochwała, w praktyce czasem może się skończyć nieco zbyt szybkim wyczerpaniem własnych umiejętności. „Szybkim” jest tu dobrym słowem, bo również dobrze znane trasy przejedziesz na G-160 z większą prędkością. Lepiej zainwestuj w gogle, bo bez nich jazda na tym rowerze wyciska łzy! W porównaniu do rowerów z klasyczną geometrią, to inna liga. Kumpel, który też go objeżdżał, określił to nawet mianem „rewolucji”.
„Rewolucja” to oczywiście przesada, ale na tym rowerze faktycznie jeździ się inaczej. Po przesiadce z lżejszych modeli z mniejszym skokiem, G-160 sprawia wrażenie trochę „drewnianego” i w porównaniu np. do Moona, mniej zabawowego. Ale przy dużych prędkościach i w trudnym terenie daje tyle pewności siebie, że zaczynasz czerpać frajdę z rzeczy, na które normalnie byś nie wpadł. Jeśli przesiadasz się ze zjazdówki – zdecydowanie określisz go jako zabawowy.
Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność
Przypomnisz sobie o tym próbując wytracić tę nowo nabytą prędkość. Połączenie podstawowych SRAMów Guide R z przednią tarczą 180 mm uszłoby w każdym zwykłym rowerze, ale tutaj jest stanowczo za słabe – a ważę 65 kg! W swoim rowerze założyłem klamki z modelu RS i tarczę 203 mm. Problem rozwiązany, ale przy tej klasie roweru, nie powinno to być konieczne.

Turbo, jakie ten rower daje na zjazdach, najmocniej przejawia się na prostych i umiarkowanie pokręconych odcinkach. A jak ten „autobus” skręca? Wbrew pozorom, to właśnie sposób pokonywania zakrętów przez testowanego przeze mnie T-130 „zakochał mnie” w tej marce. Zamawiając dłuższego i nieco wyższego G-160 trochę się bałem, że będzie pod tym względem gorszy, ale na szczęście geny Whyte’a są ewidentne od pierwszego łuku, o czym pisałem już w bikepornie.



W powyższym opisie kluczowa jest jednak fraza „po przyjęciu odpowiedniej pozycji”. Jeśli za bardzo przypomnisz sobie stare, wyrobione na krótkich rowerach nawyki, G-160 będzie sprawiał wrażenie… opornego.

Whyte G-160 RS – werdykt
Charakter Whyte G-160 RS idealnie opisuje kultowe motto Enduro Trophy: „Im gorzej, tym lepiej”. Jeśli mieszkasz na nizinach, w weekendy jeździsz na wyprawy po trudnych szlakach, uwielbiasz Twistera i Superflowa, a zawody odwiedzasz od święta – bez zastanowienia wybierz T-130.
Jeśli jednak jesteś doświadczonym riderem, jeździsz agresywnie, przez „enduro” rozumiesz trasy budzące zazdrość u zjazdowców, a „prędkość” i „fun” to w Twoim słowniku synonimy, koniecznie przetestuj G-160. Przygotuj się jednak na to, że po teście będziesz chciał go kupić – wiem coś o tym!
Walety:
- progresywna geometria = „mogę wszystko”;
- szybkość na trudnych, stromych trasach;
- brytyjska filozofia w wykonaniu ramy;
- zakres i działanie 12-rzędowego napędu;
- szerokie obręcze i dobre opony.
Zady:
- ospałość na łatwych trasach;
- słabe hamulce;
- dla niektórych: bardzo niski suport.
Cena: 17 499 zł
Dostępne rozmiary: S/M/L
Masa: 14,7 kg (rozmiar M, z pedałami, na mleku)
Strona producenta: whyte.bike/g160rs
Strona polskiego dystrybutora: whyte.pl/g160rs
Bonus: Whyte G-170 RS 2018
Mój test długodystansowy okazał się na tyle długodystansowy, że Whyte w międzyczasie zdążył wprowadzić do sprzedaży nowy model ;)
Co się zmieniło?
- skok wydłużony do 170 mm;
- carbonowa rama w środkowej (RS) i topowej (S) konfiguracji;
- bardziej płaski kąt główki ramy (65 stopni);
- nieco krótszy reach i dłuższy chainstay (sic!);
- miejsce na oponę aż do 3.0″;
- damper w metrycznym rozmiarze;
- bardziej progresywna charakterystyka zawieszenia.

Dłuższy tył i krótszy przód wprawdzie idą pod prąd trendom, ale przekładają się na lepsze dociążenie przedniego koła w mniej wymagającym terenie. Cieszy też zwiększenie progresji zawieszenia, które jest teraz kompatybilne z nową falą damperów sprężynowych.
Zmiany te powinny znacznie poprawić najsłabszą stronę G-160, czyli ospałe zachowanie na łatwych trasach. Jeśli wierzyć pierwszym wrażeniom z jazdy, mimo zwiększenia skoku, nowy G-170 jest zdecydowanie bardziej zwinny i skoczny od poprzednika. Ideał…?
Zobacz też:
- Bikeporn: Whyte G-160 RS 2017
- Test: Whyte T-130 RS 2016
- Bikeporn: Whyte T-130 RS 2016
- Whyte – dlaczego o tych rowerach będzie głośno?
super zdjecia az sie chce wsiasc na rower, obojetnie jaki ;) Chociaz takim whytem tez bym sie chetnie przejechal
Przesiadłem się z Pike na Yari i bałem się tego „wynalazku” ale okazał się jednym z mocniejszych punktów roweru. Choć nie wiem czy jest sens porównywać te dwa amory, Pike wygładzi wiele a Yari dużo lepszy do szybkiej i agresywnej jazdy. Oczywiście moim zdaniem.
Od miesiąca mam ciągle odpaloną zakładkę ze sklepem Whyte’a i czekam na przycisk kupuj pod G-170, niestety nadal go nie ma :(.
Ten rower wydaje mi się idealnym wyborem na najbliższe 2-3 lata. Jeśli będziesz testował to wrzucaj prędko :).
Cześć Michał,
Zastanawiam się nad zakupem pierwszego fulla. Często jednak ostrzegałeś przed sporymi kosztami utrzymania takiego roweru w porównaniu do HT.
Wiem, że to zależy od tego ile się jeździ, jak się jeździ. Ale jakie mogą być orientacyjne roczne koszty utrzymania takiego G160/G170?
Obecnie przy swoim HT właściwie wszystko mogę zrobić sam. Ustawienie, wymiana linek, pancerzy, smarowania itd. Więc roczny koszt zazwyczaj mieści się w granicach kilkuset złotych. (Zależy czy wymieniam jakieś części jak np. kasetę).
Jak to będzie wyglądać w przypadku takiego fulla? Zdaje sobie sprawę, że tutaj jest droższy osprzęt. I taka kaseta GX kosztuje normalnie koło 450 zł, ale już GX Eagle 800 zł, czyli prawie dwa razy tyle.
A jak inne rzeczy?
Przede wszystkim chodzi mi o zawieszenie? Bo jak rozumiem tego sam nie konserwujesz? Rozmawiałem z mechanikami i zdania są podzielone, niektórzy mówią by wysyłać do serwisu co rok/dwa. Znowu specyfikacje amortyzatorów podają czasy w godzinach jazdy po których trzeba serwisować.
Stąd moje pytanie, ile taki full rocznie kosztuje? :)
Bardzo dobre pytanie :)
Największy koszt to tak jak piszesz serwis zawieszenia. Pełny serwis warto robić co roku, żeby zawieszenie działało na 100% i żeby uniknąć przyspieszonego zużycia. Koszt jest zależny od wybranego serwisu i modelu amortyzatora/dampera, ale mówimy tu o okolicach 300-600 zł. Tutaj szczegółowy cennik dobrego serwisu:
http://www.wichuworkshop.pl/cennik-serwis-amortyzatorow/
Do tego warto w połowie sezonu zrobić serwis podstawowy, opisany na blogu:
https://www.1enduro.pl/jak-dbac-o-amortyzator-podstawowy-serwis/
Wymaga to bardzo podstawowych umiejętności i zakupu dobrego smaru i oleju (50-100 zł). Ale można to śmiało wykonać samodzielnie, więc koszt materiałów rozkłada się na długie lata.
Prędzej czy później będzie też konieczna wymiana uszczelek – ale to na pewno nie po roku, raczej 2-3, czasem nawet dłużej. Nie trzeba tego robić okresowo – po prostu wtedy, jak zaczną cieknąć.
Z tematów „fullowych” zostają jeszcze łożyska zawieszenia i ew. tuleje montażowe dampera, ale to dość trudno zajechać (Whyte daje dożywotnią gwarancję na pierwszego właściciela), zwłaszcza jeśli unikasz myjki ciśnieniowej. W przypadku innych marek, koszt wymiany też nie jest bardzo wysoki – z robocizną powinien zamknąć się w 100-200 zł, zależnie od ilości i typu łożysk.
Po 2-3 sezonach wymiany raczej będzie też wymagać napęd, tzn. kaseta, łańcuch i przednia zębatka. Jak zauważyłeś, koszt w przypadku Eagle jest dość potężny… Żywotność kasety jest zazwyczaj 2-3 razy większa, niż łańcucha, ale jazda na wyciągniętym łańcuchu przyspiesza jej zużycie. Więc żeby wydłużyć życie drogiej kasety, warto zainwestować w drugi (lub nawet trzeci) łańcuch i wymieniać je cyklicznie przy każdym smarowaniu. Czyli w pierwszym roku inwestycja w 1-2 dodatkowe łańcuchy.
Reszta eksploatacji nie różni się od hardtaila, czyli: opony (~400 zł), klocki (~100 zł), linka/pancerz (~10 zł), przelanie hamulców (~50 zł), podciągnięcie kół (~50 zł)… Raczej co roku, choć oczywiście zależy ile się jeździ.
Michał, Dziękuję za szczegółową odpowiedź!
BTW, będziesz jeszcze wracał do HT? ;)
Pewnie, dopiero co przedstawiałem mój nowy nabytek na ten sezon ;)
https://www.1enduro.pl/bikeporn-kross-smooth-trail-2017/
Do rocznego przeglądu Serwis rewerba 120zl, co dwa trzy lata wymiana ślizgów i uszczelki 200zl
Mleko 0.5 L 45 zł to takie miniumum na rok
Blaty w korbie co dwa lata
Klocki co rok xt 80 zł kpl
Średnio na rower i przygotowanie do sezonu w zależności od klasy sprzętu (za foxy serwis i uszczelki jest większy ) trzeba sie liczyć z kosztem 1500 zł rocznie +
Lekko licząc przy założeniu ze niczego nie urwiesz ( przezutka ) nie pęknie lub sie wygnie ( obręcze kół ), lub sam bie zepsujesz ( serwis amora, Ale warto obcowanie z natura zawsze jest lepsze niż pierdzenie w stołek a na co nie wydać jak na ukochany rower?, No chyba ze na kobiety ale to krew w piach
Dzięki za uzupełnienie! :) Faktycznie zapomniałem o Reverbie i mleku.
Pod koniec tekstu piszesz „Zmiany te powinny znacznie poprawić najsłabszą stronę G-160, czyli ospałe zachowanie na łatwych trasach”. Powiedzmy masz na myśli choćby takiego Twistera? Możemy chyba się spokojnie umówić, że zaliczamy go do łatwych tras? Jak wiesz od niecałego roku ujeżdżam Geometrona i ogólnie mam bardzo podobne odczucia co do wyższości długich rowerów nad tymi konwencjonalnymi. Pierwszy zjazd Twisterem też mi dał odczucie nudy. Jednak wystarczy przyspieszyć tak aby nad większością muld przelatywać. Wszelkiego rodzaju stoliki, hopy czy ścianki na długim rowerze stały się banalne. Prędkość oraz długość lotów wzrosła diametralnie względem poprzedniego roweru, jakim był też nie krótki Mondek. Mnie nawet podjeżdżanie rajcuje. Wystarczy położyć się w rowerze i kręcić ile fabryka daje. Na krótkim rozstawie osi to wszystko wydawało się o niebo trudniejsze. Pozdrawiam
Całkowicie się zgadzam, do czego z kolei odnosi się ten fragment:
„Ale przy dużych prędkościach i w trudnym terenie daje tyle pewności siebie, że zaczynasz czerpać frajdę z rzeczy, na które normalnie byś nie wpadł.”
Tyle że nie każda łatwa trasa to Twister, gdzie można sobie prędkością mocno podnieść poziom trudności. Na takim np. Singlu pod Smrekiem, Lipowskich Ścieżkach, czy większości normalnych szlaków, brakuje takich „ficzerów”.
„klasyczne opony – po upchnięciu opon 2.8″ do Moona i T-130, ciągle nie jestem przekonany co do „plusów” w fullach o dużym skoku, przeznaczonych do szybkiej jazdy. A ponieważ na 29″ jestem nieco za mały (170 cm), zostałem przy najbardziej klasycznym rozmiarze.”
w sensie że nie jesteś przekonany do opon >2.8 w fullach? Swojego Whyte przez ten cały czas testowałeś na fabrycznych 2,4?
YT Capra nie załapał się ze względu na mało progresywną geo jak rozumie?
Tak, test był na oponach 2.3/2.4.
Capra – zgadza się, przy 170 cm musiałbym zamówić (bardzo krótką) S-kę :(
Michał, a co powiesz o S-150? :)
Pocę się na samą myśl o nim :) Gdybym tylko był wyższy… :(
Przydałby się wpis na blogu o nowych 29er w Enduro. Rok 2018 wygląda na pod egidą dużego koła: Evil Wreckoning, Enduro, Slash, Whyte S-150, Santa HT (LT), YT Jeffsey, Orbea Rallon, Ghost, Scott Genius
Masz rację, dobry pomysł na artykuł :) Pomyślimy!
Rower rowerem ale skąd te foty? O_O
Livigno i okolice :) Przewodnik w przygotowaniu ;)
A czemu rozwazajac zakup wykluczales takie marki jak SC, Spec, Rose, NS etc?
Geometria, ceny i względy czysto subiektywne (lista alternatyw nie jest listą *wszystkich* ciekawych rowerów w tej cenie).
Kurczę wszystko fajnie pięknie mi się wydaje ale jak widzę tak krótką podsiodłówkę to już mam obawy. Tak te minimum 30mm więcej by się dla mnie przydało
Ale po co? Skok sztycy jest coraz większy, więc podsiodłówka musi być odpowiednio krótsza. A jak sztyca ma standardowy skok, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ją trochę wysunąć…
Zmierzyłem i mimo podsiodłowej o długości 533mm mam do poziomu siodła kolejne 32cm. Stąd moje obawy czy sztyca nie zacznie łapać luzów lub zacznie się wyginać przy ramie z rura o 5cm krótszą
Hmmm… Siodło na wysokości ponad 850 mm? Mogę zapytać, ile masz wzrostu, ew. długość nogi, jeśli pamiętasz?
Wzrostu mam 186 ale noga wewnątrz niestety 92/3 dokładnie nie pamiętam. A ręce 192 zasiegu
To dla takiej nogi* powinieneś mieć siodło na – uśredniając – 815 mm. Z czego jakieś 290 mm na Reverba 170 i siodło. Wychodzi więc, że w G-160 rozm. L musiałbyś sztycę wyciągnąć o niecałe 70 mm. Czyli: będzie brzydko wyglądać, ale nic się jej nie stanie.
* powiem Ci, że jeszcze nie spotkałem się z tak długą nogą (0,50 wzrostu, gdzie zazwyczaj jest to 0,42-0,44).
Niestety mam dłuuugie kopyta. Tak pamiętam bo kilka razy mierzyłem ale jeszcze raz zmierzę. Czasem mam sztycę wsuniętą bardziej np 1.5cm bardziej i jeszcze to jakoś znoszę ale jak mocniej wsunę to uda tracą wydolność, gorzej mi się podjeżdża i szybciej zaczynają boleć i „puchnąć”. Szczególnie na długich podjazdach. Może jak się bardziej nogi wyrobią to będzie lepiej choć wydaje mi sie że to nie ma znaczenia
Jakoś dziwnie liczysz, albo czegoś nie łapię.
Ja też mam długie nogi (krok 865 mm przy 188 cm wzrostu). Potrzebuję 785 mm od suportu do jarzma – tak mam obecnie w Mojo HD. W rozmiarze L Whyte ma 457 mm podsiodłówki, czyli potrzebowałbym ~330 mm sztycy. Odliczając skok 150 mm, sztyca byłaby wysunięta 180 mm. A u Guncara wyszło ci 70 mm?
Dwa zastrzeżenia:
1. W L-ce jest sztyca 170 mm.

2. Poza skokiem sztycy musisz jeszcze odjąć wysokość pierścienia i jarzma – wymiar A:
Przez to zamiast 150 mm robi się 240 mm (taka jest wysokość od pierścienia do jarzma dla Reverba 170 mm). Czyli w tym przypadku wychodzi wysunięcie o ~9 cm względem najniższego położenia.
I trzecia kwestia: ja w swoich obliczeniach uwzględniam jeszcze wysokość siodła (45-55 mm), bo wysokość liczę do jego górnej powierzchni (przekrok * 0,883).
785 mm od suportu do jarzma to ~835 mm do górnej powierzchni siodła. Przy Twoim doświadczeniu, nie zamierzam kwestionować Twoich ustawień. Ale wedle wszelkich standardów, to bardzo wysoko jak na Twój przekrok…
Mam dodatkowe pytanie o wspominanym rozmiarze 29″ i modelu S-150. Czy naprawdę wybrałbyś go przy wyższym wzroście? Mam 189cm i owszem, jeżdżę teraz na dużym kole, ale mam spory dylemat jeśli chodzi o kolejny rower, który ma mieć w założeniu więcej skoku niż moje obecne 130mm..
Testowałem kilka rowerów 27,5″ na Joyride – w tym G-160 RS – i wszystkie były dużo zwinniejsze, skoczniejsze, wręcz same leciały w powietrze przy najmniejszej nawet hopce. I to było coś co bardzo mi się podobało, pomimo nieopanowania Whyte’a przy jednym ze skoków i niegroźnym spotkaniu z glebą ;)
Wiem że duże koło będzie może trochę stabilniejsze przy uber-prędkościach, może trochę łatwiej łyka przeszkody, ale czy rower nie staje się właśnie mniej „zabawowy”, czy jak to mówią, „playful” ? Oczywiście generalizuję, bo w różnych testach wychodzi że rowery 29″ są bardzo zabawowe (ot, S-150 czy Snabb Plus)….
Pytanie zatem do Ciebie – gdybyś był wyższy, dlaczego wybrałbyś 29″?
Zakładam, że ten artykuł czytałeś?
https://www.1enduro.pl/rozmiar-kol-do-enduro-26-27-5-29/
Jeśli chodzi o wybijanie się z terenu, hopki i ogólnie skakanie, to 27,5″ ogólnie jest lepsze, choć bardzo dużo zależy od konkretnego roweru, a jeszcze więcej – od przyzwyczajeń. Jeśli na codzień jeździ się na małym kole, trudno jest się podczas krótkich testów przestawić na trochę inny „timing” wymagany na dużym kole.
Dla mnie w 29″ fajne jest, że trakcja i płynność jazdy rosną, jak przy większym skoku, ale *bez* zwiększania skoku. Podejrzewam, że możliwości zjazdowe S-150 będą dorównywać lub przewyższać nawet G-170. A na pewno dla ridera-amatora, który przy umiarkowanych prędkościach nie potrzebuje aż tyle skoku.
Dzięki, tak, artykuł czytałem kiedyś, teraz sobie go odświeżyłem.
Dylemat pozostaje u mnie ten sam, choć na razie odkładam zakup do przyszłego roku. Napewno wypożyczę G-160 na cały dzień w Bielsku i trochę dokładniej się przyjrzę jak to się zachowuje na różnych trasach.
Szeroki margines bezpieczeństwa zapewniam sobie obecnie ujeżdżając dość konserwatywnie zaprojektowanego 29-era z 2014 roku, na którym uczyłem się pokonywać teren różnego rodzaju.. więc skoro umiejętności wzrosły to może czas na ewolucję i koło 27,5″ ? :)
Aktualnie modny kierunek jest raczej w drugą stronę ;)
Jasne, ale moda to nie wszystko, ja się chcę przed emeryturą porządnie wyskakać ;)
Ciekawi mnie dlaczego „wszyscy” producenci nie idą w progresję skoro ona ma być taka rewolucyjna. Napewno nowy standard boost bardzo mocno poprawił stabilność roweru, to naprawdę czuć. Ale trendy cały czas sie zmieniają i wszyscy móżdżą. Norco jak wspomniałeś wydłuża tylny widelec żeby „jeździć w środku” za to transition nieźle namieszał, podnosi kąt podsiodłowki do 77 i splaszcza przód do 64 stopni przy mostku 44mm i mniejszym offsecie widelca, wprowadzając magiczną SBG technologies. Ciekawe jak to bedzie śmigać. Generalnie wszystko idzie w kierunku szybciej ale potwierdzam że to staje sie ryzykowne i wymaga większych umiejętności i szybszego timingu. W przeciwnym razie : pęknięte żebra, wybity nadgarstek, odbita pięta,
szlify lewe bądź prawe bo zaczynasz latać jak
Nigdy dotąd a max speed przekracza 60km/h z radziejowej
„Ciekawi mnie dlaczego „wszyscy” producenci nie idą w progresję skoro ona ma być taka rewolucyjna.”
Oczywiście, że idą! Tylko powoli. Wolą co roku wydłużyć rower o 10-15 mm i stopniowo przyzwyczajać klientów, bo dużo osób ciągle boi się kupić rower o kilka centymetrów dłuższy, niż mieli do tej pory…
Michal,G-160, przy wzroscie 172cm bardziej celowac w S-ke czy M-ke?
A liczyłeś, czy w M będziesz w stanie ustawić siodło na odpowiedniej wysokości?
Nie mogę znaleźć jaka sztyca idzie w rozmiarze M, ale podejrzewam że 150mm. Jeśli tak, to zostanie mi 3cm luzu
Tak, w M jest 150 mm. Masz bardzo długie nogi w takim razie ;) Biorąc pod uwagę niestandardowe proporcje, najlepiej byłoby się przymierzyć… Ale bardziej bym się ku M-ce skłaniał.
Niesamowite jak przesuwa się granica w cenach rowerów. Kiedyś rower za 5k to była górna półka. Teraz pewnie dla wielu amatorów to jest w okolicach 10, ale widzę lecimy już do 20 :) Na szlakach widzę też coraz więcej ludzi na rowerach 30+. Nadal rodzynki, ale się pojawiają.
Zastanawiam się jaka jest krańcowa stopa substytucji. Z ilu posiłków warto zrezygnować by kupić jeszcze lepszą maszynę :)
Nigdy nie jeździłem na tak drogim rowerze. Jestem ciekawe czy na takim G-160RS jeździ się 2 razy lepiej niż na przykład Kross Soil 2, który jest dwa razy tańszy?
Michał, jeździłeś na obu, jakbyś je porównał? Ewentualnie jakieś inne porównanie. Ile frajdy można kupić z każdą kolejną złotówką.
A czy 2x droższy posiłek w restauracji jest 2x lepszy…?
Czy 2x droższe auto jest 2x lepsze…?
Czy 2x droższe wakacje są 2x lepsze…?
Jak byś to przeliczył, porównał…?
„Kupowanie frajdy” i rezygnowanie z posiłków, żeby mieć lepszy sprzęt, to fatalne podejście, bez najmniejszego sensu. Masz taki rower, na jaki możesz sobie pozwolić, a „kupić frajdę” można wydając kasę na wyjazd w góry.
I drugi temat: 5k to była górna półka? Chyba nie bardzo :) Zajrzyj do starych katalogów – rowery za >20k zawsze były, tylko dawniej była to sfera abstrakcji, a dziś coraz więcej osób może je kupić.
Nikt też w swoich narzekaniach nie uwzględnia inflacji (rower z 2000 za 5k w przeliczeniu na „dzisiejsze pieniądze” kosztowałby prawie 8k) czy wzrostu zarobków (średnia krajowa z 2k na 4,5k).
Wzrost cen rowerów to nie jest tak prosty temat, jak porównanie tego, co wydawało Ci się drogie ileś-lat-temu, a dzisiaj ;)
Hej Michał, to nie był hejt. Tylko taki żart z teorii ekonomii, ale widzę wyszedł suchar z tego. Więc o posiłkach nie bierz tego dosłownie.
Ja zmieniając rower na droższy za każdym razem odczuwałem ogromny przeskok w jakości jazdy. Tego co mogę na nim zrobić, ile daje mi radości.
Zastanawiałem się tylko głośno czy można tak w nieskończoność.
Co do 5k to nie chodziło o to że nigdy nie było droższych rowerów. Tylko trafiały one do bardzo wąskiej grupy. Teraz trafiają do mainstreamu.
Autentycznie interesują mnie Twoje doświadczenia z rowerami z wyższych półek. Sam rozważam przeskok o w cenie x2 i rady się przydadzą.
A co do restauracji to bywa różnie :)
Nie biorę tego za hejt, ani dosłownie, ale jednak przemycasz myśli, do których trzeba się odnieść :) Więc kontynuując…
To chyba dobrze, że drogie rowery trafiają do mainstreamu? Świadczy to o tym, że coraz więcej ludzi chce (i może) je kupować.
Co do przeskoków jakościowych – jeśli miałeś już kilka rowerów, to sam wiesz, że wraz ze wzrostem cen, różnice maleją. Przykładowo: ile kosztuje odchudzenie o kilogram roweru za 2 tys. zł, a ile takiego za 20 tys. zł?
Pytanie z innej beczki Michał. Jak byś ocenił
Pod względem pracy, progresji, sztywności i „pompowania”, dwa różne typy tylnego zawieszenia na których jeździłeś White vs Canyon
System zawieszenia w Whyte i Canyonie jest taki sam (klasyczny czterozawias), więc działa podobnie. Progresja również podobna – w Strive też dokładałem opaski zmniejszające objętość komory. Natomiast sztywności nie porównam, bo Canyona nie mam już od 2 lat ;)
U mnie mierzona odległość do powierzchni siodła to 820 mm. Ustawienie wedle starej szkoły – pięta na pedale w dolnym położeniu i noga wyprostowana. Przy pedałowaniu się nie prostuje. Dochodzi w sumie jeszcze grubość podeszwy buta.
Pierścień wliczałem do wystającego nieruchomego elementu sztycy. Bo i tak wystaje. :)
Jakby nie było, teraz i tak sporo wystaje, a w Whyte L byłoby jeszcze 6 cm więcej…
http://www.solar.blurp.org/pict_rower/rower4b.jpg
Masz u mnie piwo!
W G-170 jeżeli wierzyć tabelką, to jeszcze obniżyli suport. Ciekawe jak się to sprawdzi.
jeżeli to jest niski support to czy ja mam w specu fsr 29 extremalnie niski? 338mm? I jeśli wpakuję sobie koła 27,5 na opnach 2.8 to będzie 325mm – czy na tym da się w ogóle jeszcze jeździć?
Ile masz skoku w tym Specu?
150 przód, 135 tył. Seryjnie przewidziany do 29/27,5+. Ale mam obawy odnośnie tej wysokości supportu. Na oponach 3.0 nieco lepiej, ale te są 2fat dla mnie ;)
Żeby porównać wysokość suportu między rowerami o różnym skoku, trzeba brać pod uwagę wartość dynamiczną, czyli dla uproszczenia, np. przy 30% ugięcia.
Czyli Twój Spec „siada” o ok. 40 mm (wysokość suportu 298), a Whyte o ok. 48 mm (suport na 292 mm). Myślę, że w ten sposób łatwo zrozumieć, dlaczego G-160 wali korbami ;)
A co do zmiany kół – nie myślałeś, żeby zostać przy 29″ z szerokimi obręczami (30 mm) i nieco większymi oponami (2.6″ jeśli wejdą)…?
pewnie, że myślałem. Mam obręcze 29mm wew. już teraz, ale na oponach 2.3. Opony 2.6 na luzie wejdą.
Wiesz jak jest – zawsze coś się kombinuje. Na jazdach testowych miałem okazję sprawdzić rower na takiej samej ramie, jak moja, ale na kołach 27,5 3.0 i było to niezłe uczucie – po korzeniach szedł jak czołg. Ale uczucie braku kontaktu z podłożem było nieco dziwne. rower też byłby minimalnie krótszy na mniejszych kołach, może inaczej by skręcał.
Pytanie z doopy na prehistorycznym artykule – czy taki rower miałby sens w 2024 roku?
Geometrią Whyte wyprzedzał swoje czasy, więc sporo zależy od ceny – zakładam, że pytasz o używkę albo o jakąś turbo-wyprzedaż.
Pomijając finanse, ja jednak wybrałbym coś na kołach 29″/mullet, bardziej płaską główką i stromą podsiodłówką.
Dokładnie, myślę o kupnie bo na pewnym portalu ogłoszeniowym na literę „O” jest taki rower w niezłych pieniądzach. I jest to kusząca oferta, bo to ciekawy, nietuzinkowy rower ale właśnie czuje że kupno droższego, świeższego roweru na kołach 29 będzie bardziej rozsądną decyzją.
Dzięki za odpowiedź!