Silnik połączony ze skrzynią biegów to jedyny słuszny kierunek rozwoju e-bike’ów. A przynajmniej ja taką opinię powtarzam do znudzenia od lat. Możesz więc sobie wyobrazić, jaka była moja reakcja na premierę gotowego systemu Pinion MGU E1.12, który na papierze oferuje wszystko to, na co od lat czekałem. Kiedy więc pojawiła się możliwość pojeżdżenia na rowerze Nicolai S16 MGU, jednym z pierwszych opartych na tym napędzie, długo się nie zastanawiałem. Czas przestać marzyć o przyszłości i sprawdzić, jak wygląda teraźniejszość.

Nicolai S16 MGU – co to za rower?
Starym wyjadaczom marki Nicolai przedstawiać nie trzeba, ale łudzę się, że zaglądają tu też młodzi wyjadacze, więc… Jest to marka premium dla osób, które chcą sobie kupić rower drogi, ale od obłości karbonu wolą surowe kształty ciosane z aluminium na obrabiarce CNC. Taka technika produkcji pozwala usunąć materiał wszędzie tam, gdzie nie jest on niezbędny dla wytrzymałości i sztywności (z jeszcze większą swobodą, niż w przypadku karbonu). Fajny film z linii produkcyjnej Nicolaia opublikował niedawno dr-ebike, na jego kanale znajdziesz też szczegółową analizę omawianego roweru.
Rower ten, czyli Nicolai S16 MGU (znany dawniej jako Saturn 16), to e-bike wyróżniający się – poza konstrukcją ramy – przede wszystkim zastosowaniem napędu Pinion MGU E1.12, który w jednej obudowie łączy silnik i skrzynię biegów (MGU = Motor-Gearbox Unit).
Najważniejsze cyferki:
- 160 mm skoku (z opcją założenia dłuższego widelca);
- koła 29″ (z opcją mulleta po wymianie tzw. „mutatorów” na górnych rurkach wahacza);
- czterozawiasowe zawieszenie o wyraźnej (ok. 32%), ale gładko przyrastającej progresji;
- kąty 64,5/77,4°.
Jeśli chodzi o osprzęt, S16 jest aktualnie oferowany w jednej wersji „8.0” na powietrznym zawieszeniu Fox Factory, hamulcach Magury i sztycy BikeYoke. W szczegóły nie będę się zgłębiał, bo przykręcone części są tu najmniej istotne.
No, może o tyle istotne, że przy tak kosmicznej ramie i tak mocnej specyfikacji, można by oczekiwać (dużo) niższej masy: kompletny rower waży ok. 28,5 kg. Nawet nisko i centralnie położony środek ciężkości nie jest w stanie tego ukryć – S16 to straszna locha (konkurencyjne rowery na Pinionie MGU ważą ok. 26 kg – więcej o nich na końcu artykułu).
Geometria i dobór rozmiaru
Dominującą cechą S16 jest ultra-długi reach (468-550 mm w 5 rozmiarach), w dodatku połączony z ultra-wysokim stackiem (643-670 mm). Trudno powiedzieć, na jaki zakres wzrostu jest to rower – według Nicolaia, S-ka nadaje się nawet na 160 cm, ale według moich kryteriów, osoby poniżej 175-180 cm nie mają tu czego szukać. Co dziwi podwójnie, biorąc pod uwagę że analogowy Nicolai G1 GPI startuje od krótszego (choć dalej potężnego) reacha 459 mm i dużo niższego stacku 625 mm, co producent rekomenduje na… >164 cm wzrostu. Coś tu chyba jest „not yes”.
Tak ograniczona rozmiarówka szczególnie boli w rowerze, w którym możliwości technologiczne pozwalają na tak wiele (np. Atherton S.170 dzięki wykorzystaniu CNC oferuje aż 12 rozmiarów!). Nicolai S16 korzysta z tych możliwości w ograniczonym zakresie, zmieniając jedynie grubość i kształt profili pod kątem sztywności. Ale już np. długość chainstaya jest niezmienna. 459 mm to wprawdzie bardzo dobra wartość w elektryku, ale podejrzewam, że wielu riderów wolałoby krótszy tył (konkurencja na MGU pokazuje, że jest to konstrukcyjnie możliwe).
Informacje te są na tyle istotne, że przy moich zawrotnych 170 cm powinienem jeździć na S-ce (a i tak byłaby to ogromna S-ka), a tymczasem opisywany rower to… L-ka. Z tego powodu publikacja ta nie jest w żadnej mierze testem Nicolaia, a jedynie bikepornem i pierwszymi wrażeniami z jazdy na Pinionie MGU. Przejdźmy więc do rzeczy!
Pinion MGU E1.12 – silnik
Część odpowiedzialna za wspomaganie zapodaje szczytowo 600W i 85 Nm. Są to więc parametry, które na właścicielach najnowszych wypustów Boscha czy Shimano nie zrobią wrażenia (o DJI nie wspominając).
Tryby wspomagania są cztery: Eco, Flow, Flex, Fly. Dwa środkowe są progresywne, a wszystkie można sobie skonfigurować w aplikacji. Nie rozumiem tylko, dlaczego (prawie) wszystkie muszą zaczynać się na „F”, w dodatku Flex i Fly są na wyświetlaczu oznaczone kolorem żółtym (o nieco innym odcieniu). Bardzo utrudnia to identyfikację aktywnego trybu kątem oka. Poza tym szczegółem, wyświetlacz pokazuje wszystko, co trzeba, no może poza Netflixem (przy tej przekątnej oczekiwałbym chociaż jakichś gier).
Manetka jest przewodowa (cóż, przynajmniej nie trzeba pamiętać o dodatkowej baterii) i równie ogromna, co ekran. Narażenie na uszkodzenie przy glebie to jedno, ale codziennym problemem staje się stawianie roweru do góry kołami. Nie sądzę, żeby ten górny joystick (no mówię, zdecydowanie dałoby się pograć!) wytrzymał u mnie miesiąc… Dlaczego Pinion nie pomyślał o zrobieniu dwóch w miarę symetrycznych kontrolerów o zbliżonym kształcie i ergonomii, pozostaje dla mnie tajemnicą.
Disclaimer: Nicolai S16 domyślnie oferowany jest z kontrolerem z wbudowanym wyświetlaczem, który jest nieco bardziej minimalistyczny od wielkiego ekranu na środku kierownicy rodem z miejskich elektryków – ale naraża na jeszcze wyższe koszty przy uszkodzeniu. Cała nadzieja w „sponsorującej” ten wpis firmie VisionVelo, która ma też w ofercie customowe uchwyty manetek (pozwalające np. przenieść bulwiasty kontroler Boscha starego typu w bezpieczne okolice mostka). Dobra, teraz już serio koniec reklamy.
Sporo za to wytrzyma bateria 960 Wh (!). Jej odstający garb, przywodzący na myśl początki e-bike’ów (podobnie, jak zamykanie na kluczyk), trochę ratuje dodatkowa – nieobecna na opisywanym rowerze – grubsza osłona pod silnik, która przy okazji skrywa miejsce na narzędzia. Dla estetów dostępny jest też wariant 720 Wh, bez garba.
Pinion MGU E1.12 – skrzynia biegów
Część MGU odpowiedzialna za zmienianie biegów oferuje 12 przełożeń o potężnym zakresie 600% (odpowiadającym kasecie 10-60T) i równych przeskokach. Ale zakres to nie jedyna zaleta skrzyni biegów:
- Centralizacja masy – lepsze wyważenie roweru jest faktycznie odczuwalne (przeniesienie masy do przodu może wręcz wymagać korekty ustawień zawieszenia i/lub stylu jazdy).
- Mniejsza masa nieresorowana – zawieszenie pracuje swobodniej, jest bardziej czułe, a efekt potęguje cisza na zjazdach (brak szarpania łańcuchem i przerzutką).
- Bardziej spójna kinematyka – wartość anti-squat jest taka sama na każdym biegu.
- Brak możliwości urwania przerzutki czy skrzywienia haka – napęd zawsze działa tak jak powinien, bez martwienia się wąskimi przesmykami przez kamienie, podjazdami po luźnych patykach czy chociażby „zakazanym” kładzeniem roweru na prawą stronę.
- Brak podatności na naciąg/zużycie/zabrudzenie linki – Pinion MGU jest sterowany elektroniką.
- Brak konieczności czyszczenia i smarowania łańcucha/kasety – eksploatacja ogranicza się do spłukiwania paska zębatego wodą i wymiany oleju co 10 tys. km.
Zalety te są kluczowe w porównywaniu działania skrzyni biegów do klasycznego napędu. Bo o ile NOWA przerzutka wciąż wygrywa kulturą pracy, to po dwóch sezonach mocnej, niedbałej eksploatacji (lub po jednej pechowej glebie), wynik tego porównania będzie już zgoła inny.
Dodatkowo, Pinion MGU E1.12 z elektronicznym sterowaniem Smart.Shift eliminuje parę typowych wad skrzyń biegów:
- manetka – zastosowanie elektroniki pozwoliło zastosować cynglowy kontroler o naturalnej ergonomii (do tej pory skrzynie biegów wymagały manetki obrotowej ciągnącej dwie linki);
- zmiana biegów pod obciążeniem – odwrotnie, niż w przerzutce, każda skrzynia pozwala przerzucać biegi na postoju, ale problemem jest zmiana podczas pedałowania. Smart.Shift zmienia bieg w momencie najniższego obciążenia (kiedy korby są pionowo).
Co ciekawe, Smart.Shift może też działać w trybie automatycznym (głównie po to, żeby chwalić się znajomym, że Twój rower ma AUTOMATYCZNĄ SKRZYNIĘ BIEGÓW). Automatyka działa też na zjazdach – kiedy lecisz piecem w dół, skrzynia przygotowuje taki bieg, żebyś zawsze mógł dokręcić z wybraną kadencją. Można też sobie ustawić „reset” do wybranego biegu po zatrzymaniu – tak, żeby przy ruszaniu zawsze mieć to samo przełożenie. Są to fajne bajery, choć w typowym górskim enduro, raczej zbędne/przeszkadzające.
Pinion MGU – pierwsze wrażenia
Tyle teorii, przejdźmy do tego, jak to działa na szlaku. Wspomniałem już, że elektronika rozwiązuje najbardziej palące problemy dotychczasowych skrzyń biegów. Robi to naprawdę skutecznie – na podjazdach zupełnie nie trzeba myśleć o „odpuszczaniu” nacisku na korbę, żeby zmienić bieg. Co ciekawe, Pinion zdecydowanie gorzej radzi sobie na postoju, jeśli noga leży na pedale – wystarczy lekkie obciążenie, żeby usłyszeć paniczne bzykanie elektroniki (zwłaszcza, jeśli włączyłeś tryb „resetu przełożenia” po zatrzymaniu).
Bzykanie to jest też jedynym rozpraszającym dźwiękiem, jaki słyszy się na zjazdach (ponownie: jeśli włączone jest automatyczne dobieranie biegu „w tle”). Poza tym napęd jest cudownie cichy – silnik nie stuka, a do tego całkowicie odpada łańcuch szarpiący przerzutkę i obijający się o ramę. Prawdziwe zen.
Tego samego nie można powiedzieć o wrażeniach akustycznych na podjazdach. Głośne buczenie występuje na czterech najlżejszych biegach, na których niestety spędza się większość czasu przy powolnym podjeżdżaniu, kiedy to nie można liczyć na zagłuszający hałas szum wiatru.
Sytuacja diametralnie zmienia się po wrzuceniu 5. biegu, kiedy to silnik cichnie niemal całkowicie. Różnica ta wynika z konstrukcji przekładni, w której biegi są ułożone w 3 grupy. Przypomina to trochę koncepcję działania przedniej przerzutki. Niestety dotyczy to również płynności zmiany pomiędzy tymi grupami – a właściwie jej braku. Pomiędzy biegami 4/5 i 8/9 jest nieprzyjemny, wybijający z rytmu przeskok połączony z „zapadaniem się” korby. Jest to tym bardziej rozpraszające, że pozostałe zmiany są prawie niewyczuwalne. Zdecydowanie jest to główna wada Piniona, którą trudno będzie wyeliminować bez gruntownego przeprojektowania skrzyni.
Resztę problemów raczej da się poprawić aktualizacją oprogramowania. Na przykład ruszanie pod stromą górkę bardzo utrudnia późno włączające się wspomaganie. Przy pierwszym mocnym nacisku na korbę niewiele się dzieje, a po 1/4 obrotu nagle rower wyrywa do przodu. Pewnie da się do tego przyzwyczaić, ale w nowym Boschu czy rowerach Specializeda działa to o niebo bardziej naturalnie.
Walkę na stromych, śliskich podjazdach utrudnia też słaba haptyka przycisków obu manetek. Ich klik na parkingu wydaje się ok, ale na szlaku zdarzało mi się zmienić o dwa biegi na raz lub nie zmienić wcale. W połączeniu z cichą i płynną zmianą przełożeń, powoduje to konieczność regularnego spoglądania na wskaźnik „zapiętego” biegu i trybu.
Dopracowania wymaga też nieintuicyjne menu – bywa, że ta sama funkcja występuje pod trzema nazwami. Podczas mojego krótkiego, jednodniowego „testu”, rower też dwa razy się wyłączył, prawdopodobnie przez luźno spasowaną baterię. Dostałem też sygnały, że system ten lubi sypać błędami czujników (kadencji lub momentu obrotowego). Widać więc, że Pinionowi zależało na jak najszybszym sprawdzeniu rynku, kosztem pracy testerów, programistów i specjalistów od UX/UI.
Aha, wypadałoby jeszcze wspomnieć o wydajności energetycznej, ale trudno w tej kwestii wyrokować po jednym dniu. Mogę tylko napisać, że po 5 podjazdach pod Cybernioka (w sumie ok. 1500 m przewyższenia) w szybkim tempie, na mocnym wspomaganiu i w trudnych warunkach (ślisko i zimno), zostało ok. 40% z 960Wh.
Pinion MGU E1.12 – werdykt
Pierwsza przejażdżka na wymarzonym i wyczekiwanym przeze mnie od lat systemie pozostawiła po sobie więcej pytań, niż odpowiedzi.
Ogółem, po sprawdzeniu MGU zrozumiałem, dlaczego 90% rowerów na tym napędzie to „miejskie SUV-y” i trekkingi. Ba, nawet testowanego Nicolaia można wyposażyć w fabryczny zestaw błotników i bagażnik pod sakwy! W jeździe wycieczkowo-miejsko-rekreacyjnej, opisane wyżej wady nie będą miały żadnego znaczenia, a bezproblemowa eksploatacja w połączeniu z automatyczną zmianą biegów, również na postoju na czerwonym świetle, sprawdzą się idealnie (chciałbym poznać ludzi, którzy jeżdżą po mieście na rowerach za 45 tys. zł).
Ale w prawdziwym górskim enduro (nie daj bobrze ściganckim), wady te są znacznie bardziej odczuwalne. Wyeliminowanie niektórych będzie stosunkowo łatwe (nowy kontroler, trochę pracy nad softem), ale już np. głośna praca na biegach 1-4 i upierdliwe przeskoki między 4/5 i 8/9 będą wymagały gruntownego przeprojektowania przekładni.
Myślę, że prawdziwa rewolucja mogłaby nastąpić, gdyby w ten lub podobny system weszła jakaś marka popularna, typu YT, Canyon, Propain, co dałoby budżet (i motywację) do wypuszczenia drugiej, poprawionej generacji. Tyle że większość dużych producentów prawdopodobnie jest teraz zbyt zajęta systemem DJI, żeby myśleć o tak drastycznej zmianie kierunku. A klienci głosują portfelami, więc boję się, że jeśli teraz tej koncepcji się nie uda przebić, innowacyjność w tym zakresie znów zostanie pogrzebana na długie lata.
Ale nie ma co filozofować o przyszłości, ostatecznie pytanie jest proste: czy kupiłbym rower na MGU na tym etapie rozwoju? Odpowiedź brzmi oczywiście to zależy nie wiem. Jako wielki fan(atyk) tego kierunku, mógłbym zaakceptować bycie beta testerem, w zamian za jego niezaprzeczalne zalety: napęd działający zawsze tak samo bez mycia, smarowania i dbania o stan przerzutki i haka, oraz lepszą pracę zawieszenia. To wszystko jest i działa tu i teraz. Ale biorąc pod uwagę ceny rowerów na tym systemie, myślę że jednak trzeba podejść do tematu na chłodno i poczekać na drugą generację, lepiej dopracowaną pod kątem enduro… o ile Pinionowi będzie się opłacało ją wypuścić.
Cena: 10 999 Eur (+200 Eur za baterię 960 Wh)
Masa: 28,5 kg (rozmiar L, z pedałami, na mleku)
Strona producenta
Bonus: Alternatywy na Pinionie MGU
Lista pełnoprawnych górskich rowerów na MGU jest zaskakująco krótka, poza S16 są na niej jeszcze cztery modele (stan na marzec 2025):
Bulls Vuca Evo AM
Skok 150/150 mm, koła 2×29″ i kąty 66/75° – widać, że Bulls celuje w bardziej wycieczkowy odłam enduro, co biorąc pod uwagę zestaw zad i walet Piniona, ma dużo sensu. Ze względu na dość dobrą dostępność w Polsce (i cenę dużo sensowniejszą od Nicolaia), Bulls będzie na naszym podwórku domyślnym wyborem dla osób zainteresowanych MGU. Dla topowego modelu AM2 producent deklaruje masę 25,7 kg.
Simplon Rapcon :ePinion
Propozycja Simplona jest odrobinę lżejsza (25,3-25,5 kg zależnie od konfiguracji) i zdecydowanie odważniejsza (skok 160/160 mm, kąty 64,2/78,7°, opcjonalnie mullet i widelec 170 mm) – jest to więc tak naprawdę jedyny konkurent Nicolaia S16. Co ciekawe, do Simplona można sobie dokupić dość potężny range-extender 535Wh, który w połączeniu z największym wariantem akumulatora daje kosmiczne ~1500Wh – coś dla tych, którzy nie lubią podłączać roweru do ładowania.
Rotwild R.X1000
Rotwild z kolei oferuje swoje all-mountain na Pinionie tylko z akumulatorem 1060Wh. Mimo to, cały rower w topowej wersji (za skromne 12 tys. euro…) ma ważyć równe 25 kg. Spora w tym zasługa kół mullet-only i nieco lżejszego przeznaczenia, podobnie jak w Bullsie (Fox 36, skok 150/150 mm, oldschoolowe kąty 66/74°). Jest to jednak jedyny w tej grupie rower na klasycznym łańcuchu, co jest dziwnym połączeniem – gdybym miał kupić rower na skrzyni biegów, zdecydowanie musiałby on mieć bezobsługowy pasek zębaty.
Flyer Goroc TR:X
Choć producent w tabelce podaje masę na poziomie „ok. 30 kg”, to skok 130/130 mm, pasujący do tego lekki osprzęt i zintegrowany akumulator 700Wh wskazywałyby raczej, że może to być najlżejszy rower na Pinionie MGU. Może ta stopka taka ciężka? Biorąc pod uwagę lekko krosiarski charakter, kąty 65,5/75,1° są obiecujące, choć nie jestem przekonany, czy MGU jest optymalnym wyborem do lekkiego ścieżkowca.
Zobacz też:
- Trendy enduro/MTB 2025
- Bikeporn: Specialized Turbo Levo Soil Searching
- Top 10+ 2024: E-bike enduro / trail od 15000 do 30000 zł
Pierwszy
Kiedyś Haibike wypuścił model allmtn SE w 2021r. Cena 45900zl . Gość z żoną kupili dwie sztuki i przerobili na rowery turystyczne dokładając do niego bagażniki lampy i mostek regulowany nie wspominając o najdłuższych błotnikach jakie w życiu widziałem. Także TAK ludzie jeżdżą drogimi rowerami po chodnikach
Nie wiem czemu ale Haibike to przeważnie pierwszy wybór u tego typu ludzi xD
Uważam że ebajki nie będą się rozwijać do czasu uporania się z najwazniszym problemem: wagą. Wtedy całą dyskusje o systemach napędowych i wyższości skrzyni biegów nad napędami „tradycyjnymi” będzie można reaktywować. do tego czasu Czy to będzie MGU v.43 czy DJI v.112 czy też Bosch CX 42 nie będzie mieć to znaczenia(przynajmniej w MTB) bo walory użytkowo transportowe będą przewazac nad technikaliami.
Sporo się w tej kwestii dzieje, choć bez rewolucji w akumulatorach (na którą jeszcze parę lat poczekamy), pewnych barier nie da się pokonać…
Inna sprawa, że ja do swojego elektryka ~23 kg tak się przyzwyczaiłem, że jeździ mi się na nim lepiej, niż na lekkich analogach. Tłumy zadowolonych ebajkowiczów zdają się to potwierdzać ;)
20-23 kg wagi biorę w ciemno. Wszystko powyżej 25 kg to zdecydowanie za dużo.
wg moich konsultacji na singlach wynika że dużo zależy od tego ile waży użytkownik. Wyszło mi , że znośna waga e_enduro to między 23 a 29 % masy ridera- Zgadzacie się ? Ciężkie ebike mniej uwierają cięższych :) ?
Wszystko się komplikuje w warunkach bagiennych ale je pomijam ;)
To u mnie jest 34% (e-bike ~23 kg) :P
Ale ogólna koncepcja jak najbardziej słuszna – inne wrażenia z jazdy na 28-kilogramowym rowerze będzie miał drobny rider/riderka 50 kg, a inne facet 100+ kg. Choć dużo też oczywiście zależy od wzrostu i tego, jaki % z tej masy to mięśnie ;)
Waga i cena idą w parze
A pro po DJI – kiedy test Amflow PL ? :)
Nie wiadomo ;)
Było by miło z Twojej strony jakbyś kupił i użyczył Michałowi do testów.
Ten rower jest wręcz stworzony do wypraw typu transalp, miałem okazję rok temu sprawdzić ten napęd w Rotwildzie ( e-bike data Monachium) i była tam podobna sytuacja z rozmiarem ( był do wymowy rozmiar L i XL, wg Rotwilda w Niemczech nie rodzi się za wiele krasnali:). Pomimo chorób wieku dziecięcego ( tam do testów była pierwsza niedopracowana wersja tego napędu) ten napęd zrobił na mnie ogromne wrażenie, ogromny zakres przełożeń, bardzo dużą baterią. W sumie trochę bullsow vuca już po Polsce jeździ, a cena w porównaniu np do speców wcale nie jest aż tak wysoka. W kwestii wagi przy tej pojemności baterii to czy rower waży 23 czy 26kg nie ma dla mnie większego znaczenia, zn takich co w plecaku wożą zapasową baterię wiem na jedno wychodzi
Zdecydowanie górskie eksploracje to optymalne zastosowanie, czego nie trzeba tłumaczyć nikomu, kto regularnie podjeżdża na elektryku po beskidzkim dziadostwie (patyki, gałęzie, luźne kamcory…) – nie trzeba nawet na transalp jechać ;)
Co do masy – 26 kg też bym zaakceptował przy tym systemie, ale 28,5 kg już nie. Musisz przyznać, że względem 23 kg to już jest potężny przeskok.
Dopóki da się podjeżdżać, albo chociaż prowadzić ;)
Może w tym roku Moustache Bikes wypuści swój Project Box 46 i się zrobi ciekawie.
Oby jak najwięcej takich projektów! Wprawdzie główne wady MGU pozostaną w nim niezmienione, ale widać że bardzo dobrze kombinują z inną manetką i wyświetlaczem, co pewnie rozwiąże większość „miękkich” problemów.
„chciałbym poznać ludzi, którzy jeżdżą po mieście na rowerach za 45 tys. zł” —> Wyobraź sobie że na serwisie mieliśmy bogatego klienta, któremu sprzedawca wcisnął najdroższy rower jaki miał, bo wiadomo że najdroższy = najlepszy. I nieświadomy starszy Pan jeździł na fullu enduro elektryku z maxxis assegai 3c maxx grip po ścieżkach rowerowych turystycznie, zamontował przedłużkę rury sterowej (SIC!!!), błotniki, sakwy, i prosił żeby wiercić dziurę w foxie 38 pod montaż lampki do podkowy tegoż amora (!!!!)
Mnie już nic nie zdziwi ;)
Niby o tym wiem, ale nie potrafię zaakceptować ;)
Z drugiej strony, nie bez powodu na tynku pojawiło się tyle „SUV-ów”. Testowany Nicolai z Explorer Kitem za skromny tysiąc euro (pełne błotniki, bagażnik, oświetlenie) podobno schodzi jak świeże bułeczki.
Czyli tak naprawdę największym problemem tej historii jest, początkowy – chciwy sprzedawca który sprzedał komuś kto MA prawo się nie znać rower zupełnie nie na jego potrzeby.
dokładnie tak, niestety znam więcej takich sprzedawców, dla których zysk jest najważniejszy, bez względu na dobro i potrzeby klienta :///
Przyznaję się bez bicia, zafiksowałem się na punkcie BULLS VUCA EVO AM2. Przed zakupem powstrzymują mnie obawy związane z przesiadką z analogowej szosy i elektrycznego trekkinga. Nie wiem jak zareagowałby mój sędziwy kręgosłup (59l.). Właściwie szosę odstawiłem do kąta odkąd zacząłem jeździć trekkingiem na pasku – nie widzę możliwości powrotu do łańcucha!!!
Myślę, że 150 mm skoku może całkiem nieźle zrobić dla kręgosłupa ;) A pozycja to kwestia doboru rozmiaru i mądrego dopasowania kokpitem. Jakby co, mogę coś podpowiedzieć.
Simplon nie jest już konkurencją, zbankrutował w zeszłym roku. Ich ramy pod MGU niestety pękały, więc chyba przeholowali z odchudzaniem. NICOLAI to czołg nie tylko wagowo. Rower jest certyfikowany do 150kg i prawie niezniszczalny. Może tutaj przeholowali z kolei z pancernością, ale lepiej już chyba w tą stronę. Ja mimo wszystko cenię sobie to że nie muszę się martwić że coś mi pęknie w rowerze jak przyglebię. No i z moim 189cm/95kg jestem w ich „targecie” ;)
Chyba już się odbankrutował: https://www.simplon.com/en/Explore/Magazine/SIMPLON-rides-on_bba_1077701
No, rzeczywiście. Ewidentnie mieli więcej szczęścia niż Pole.
Ogólnie sporo się tego ostatnio dzieje. Dla normalnego człowieka „bankructwo” oznacza, że nie masz kasy i wylatujesz z biznesu.
Ale na poziomie korporacyjnym, mam wrażenie że jest to bardziej „nadzorowana restrukturyzacja”, narzędzie do zwolnienia części załogi, anulowania części długów i wyciągnięcia nowej kasy od inwestorów, może kosztem wymiany któregoś z prezesów czy sprzedaży udziałów większej spółce. Ale co ja tam wiem.
Leo z Pole też najwyraźniej nie wiedział i po prostu zbankrutował jak normalny człowiek :P
Miejski Stromer ST5 z Pinionem i silnikiem w tylnym kole to też około 10.000 ojro :) Także tego :)
(chciałbym poznać ludzi, którzy jeżdżą po mieście na rowerach za 45 tys. zł).
cześć
Napisz więcej ;)
Uważam, że ebike’i nie będą się rozwijać dopóki będą kosztować więcej niż motocykl.
Oczywiście masz prawo tak uważać, choć w tym jednym zdaniu widzę co najmniej dwa błędne założenia:
1. Ebike’i cały czas się rozwijają, powiedziałbym nawet, że dużo szybciej, niż pozostałe kategorie rowerów (może poza gravelami ;)).
2. Ebike’i nie kosztują więcej, niż motocykl.
To jest temat już tak przewałkowany, że nie za bardzo chce mi się go rozwijać, ale w skrócie: elektryki powalające ceną, to zwykle ultra-topowe produkty na poziomie sprzętu profesjonalnych zawodników, więc wypadałoby porównywać je z motocyklami używanymi przez zawodników. A z kolei motocykle tanie i masowe, należałoby porównywać z rowerami tanimi i masowymi.
Konkrety: nowy Triumph TF450 (faktycznie ładnie dopracowany detalach – do porządnego roweru dalej daleko, ale jak na motocykl, jest elegancko) startuje od 51,5k, topowe KTM-y raczej podobnie: 50-58k za spalinowe, elektryk 54k, jak jeszcze był dostępny. Elektryczny Stark Varg MX – 61k. A to dalej są sprzęty do raczej amatorskich startów, powiedziałbym że na poziomie e-bike’ów za 30-35k, a nie odstrzelone pod korek „top of the top”, jak rowery za >50k.
Oczywiście pozostaję otwarty na Twoje przykłady motocykli tańszych od rowerów.
Coś mało komentarzy.
Masa 28.5 kg ! Żadna zaleta nie przyćmi masy powyżej 25 kg. Przy mojej amatorsko turystycznej eksploatacjii ebajka, nieraz zdażało mi się że trzeba rower przenieść nad zwalonym drzewem, czy przez inne bagno i marzył mi się trochę lżejszy pojazd.
Przeczytałem artykuł wnikliwie i nigdzie nie moglłem znaleźć gdzie napisałeś jak toto jeździ gdy wyłączysz zasilanie? Jak dojdzie do awarii lub zdechnie bateria? Czy da się pedałować, biegi zmieniać? (czarno widzę) Czy trzeba po lawetę dzwonić?
Jak dla mnie przerzutka ciągnięta linką to wciąż dobre rozwiązanie.
Już dwa razy wróciłem do domu bez prądu, sam, pedałując, zmieniając biegi.
No mimo wszystko nakręcisz się więcej niż na takim Surronie.
A mój Flyer uproc 6 z 2018 waży 20kg
I mi to dużo
Michał, 28kg rower elektryczny z wyłączonym wspomaganiem jedzie tak, źle że wolałbyś o tym zapomnieć i nie przywoływać w tekście, czy strach było spróbować ;) ?
Kilka metrów przejechałem, ale mając tak mało czasu na „test”, zupełnie się na tym nie skupiałem. Myślę, że jest to mocno drugorzędna kwestia, zwłaszcza biorąc pod uwagę parametry tego roweru – zarówno masę i dodatkowe opory skrzyni (które wykluczają nabywców, którzy lubią np. zrobić sobie rozgrzewkę na wyłączonym), jak i opcję baterii 960 Wh (która wyklucza nabywców, którym notorycznie brakuje zasięgu).