Rok szkolny co prawda się kończy, ale na naukę nigdy nie jest za późno – zwłaszcza na rowerze! Czego więc nauczyłem się na szkoleniu „Zjeżdżaj enduro” zorganizowanym przez POMBA?

Rewolucja szkoleniowa 2019
W tym roku POMBA wywróciła do góry nogami swój program szkoleń. Co się zmieniło?
- Podział na poszczególne umiejętności zamiast ogólnych poziomów zaawansowania – dzięki temu szkolenia są bardziej rozbudowane i szczegółowe, umożliwiając lepszy wybór programu pod kątem własnych ułomności (jeśli np. chcesz się nauczyć skręcać, to bite 3 dni uczysz się skręcać).
- Wydłużenie szkoleń do 2-3 dni – nie tylko daje to więcej czasu pod okiem instruktora, ale też pozwala na łagodniejsze rozłożenie nauki w czasie i stopniowanie trudności z możliwością „przemielenia” nowej wiedzy przez noc (każdy kolejny dzień rozwija tematy z dnia poprzedniego).
- Zmniejszenie grup – w każdym szkoleniu (od poziomu 2) biorą udział maksymalnie 4 osoby na instruktora. Spersonalizowane, bardzo szczegółowe wskazówki zawsze były największą zaletą szkoleń POMBA. Przy tak małej grupie zapewnia to kontakt z instruktorem jak na szkoleniu indywidualnym (różnicą pozostaje dopasowanie programu).
Wadą nowego systemu jest to, że aby zapisać się na jedno z mocno wyspecjalizowanych szkoleń poziomu 3 i 4, najpierw musisz zaliczyć wszystkie z poziomów 1 i 2 (opiszę je za chwilę). A to raczej nie jest zadanie na jeden sezon!
W praktyce jednak wszystkie istotne skille są na poziomie 2, więc żeby je „odblokować”, wystarczy jedno szkolenie wprowadzające. A z własnego doświadczenia wiem, że to właśnie trening bazowych umiejętności jest tym najbardziej istotnym i przekładającym się na szybki progres – nawet, jeśli jesteś już doświadczonym riderem (a może w szczególności wtedy…).

Jakie są nowe tematy szkoleń grupowych?
Poniższą listę znajdziesz też na stronie organizatora, więc jeśli po prostu chcesz przeczytać, jak mi się podobało na szkoleniu „Zjeżdżaj enduro”, możesz ją śmiało przeskoczyć (przyda się, kiedy zdecydujesz się na udział).
Wprowadzenie
- Poznaj swój rower (2 dni) – nieobowiązkowy, łagodny wstęp dla osób, które dopiero zaczynają jeździć na rowerze MTB, obejmujący też nieco zagadnień sprzętowych.
Poziom 1
- Wjedź w teren (2 dni) – bazowe szkolenie będące punktem wyjścia do wszystkich pozostałych, dłuższe i bardziej intensywne od „Poznaj swój rower”.
Poziom 2
- Skręcaj pewnie (3 dni) – jedno z najważniejszych i najbardziej przydatnych, obejmujące technikę pokonywania płaskich zakrętów i band (spoiler alert: POMBA ostatnio mocno zmieniła sposób szkolenia w tym zakresie!).
- Zjeżdżaj enduro (3 dni) – przeniesienie podstawowych umiejętności w górski, techniczny teren (to właśnie na nim byłem).
- Okiełznaj podjazdy (2 dni) – chyba najbardziej intrygująca nowość w ofercie, ale biorąc pod uwagę, jak (nie) radzę sobie z technicznymi podjazdami, poważnie zastanawiam się nad udziałem.
- Zdobywaj duże góry (2 dni) – na to jestem już zapisany. Obejmuje elementy wysokogórskie, które stanowią codzienność np. w Alpach, a na które bardzo trudno przygotować się w Polsce (długie ścianki, ekspozycja, agrafki…).
- Oszukaj grawitację (2 dni) – połączenie jazdy na pumptracku z podstawami skakania.
- Zapanuj nad rowerem (2 dni) – wheelie, manual, pivot, stoppie, stójka… czyli rzeczy, na których ćwiczenie nigdy nie ma czasu. 2 dni pod okiem instruktora mogą tu mieć szczególnie duży sens.
Poziom 3
- Opanuj prędkość (2 dni) – szkolenie w bikeparku, uczące czytania terenu w taki sposób, aby przy każdym przejeździe urywać kilka sekund z przejazdu.
- Pokonaj każde warunki (3 dni) – szkolenie odbywa się w Mieroszowie – i wszystko jasne ;) Luźna nawierzchnia, zerowa przyczepność i ujemne profile to główne tematy.
Poziom 4
- Przeskakuj (2 dni) – kolejne szkolenie w bikeparku, ale skupiające się na technikach wybicia i lotach przy wysokich prędkościach, w naturalnym terenie.
Więcej informacji znajdziesz w opisach szkoleń na stronie organizatora.
Jak wygląda szkolenie „Zjeżdżaj enduro”?
Ponieważ szkolenie podstawowe miałem już zaliczone, postanowiłem zacząć od 3-dniowego „Zjeżdżaj enduro” w Szklarskiej Porębie.

Dzień 1
Głównym celem pierwszego dnia było rozjeżdżenie się, zapoznanie z terenem i wyrównanie poziomu grupy. Do tego właśnie idealnie nadawały się płaskie, ale kamieniste szlaki w dolnych partiach gór.
Jak na większości szkoleń, dzień składał się z:
- ćwiczeń – powtarzania sekcji dobranych pod kątem konkretnego skilla;
- przejazdów – dłuższych zjazdów z instruktorem „na tylnym fotelu”, z komentarzem na bieżąco.



Dzień 2


Dzień 3


Czego uczy szkolenie „Zjeżdżaj enduro”?
W skrócie: przenosi umiejętności nabyte na szkoleniu podstawowym w prawdziwy górski teren. A przede wszystkim, uczy jazdy w pozycji równowagi w sytuacjach, które pozornie wymagają zrobienia „czegoś”.


Dla kogo jest to szkolenie?
Po pierwsze, dla osób początkujących, które dobrze już czują się na przygotowanych singlach, ale trochę przerasta je naturalny teren w stylu OS-ów enduro.
Po drugie, dla osób średnio-zaawansowanych, które w takim terenie jeżdżą już sporo, ale czasem brakuje im pewności i płynności na technicznych sekcjach.
Czy udział w szkoleniu był fajny?
Z zapisaniem się na szkolenie może być trochę jak z pójściem na siłownię – wiesz, że to dla Ciebie dobre, ale prawdopodobnie wolałbyś w tym czasie po prostu pójść na rower, a pieniądze wydać na tłustego tripa.
Na szczęście „Zjeżdżaj enduro” łączy oba elementy – pomijając oczywiste zalety nauki skilla, szkolenie okazało się być świetnie spędzonym czasem w górach. To 3 dni całkiem nieźle wypełnione jazdą po najlepszych ścieżkach w Szklarskiej Porębie (w sumie ok. 70 km). Raczej nie wrócisz do domu z poczuciem niedosytu.
„Zjeżdżaj enduro” z POMBA – podsumowanie
Szkolenie „Zjeżdżaj enduro” przede wszystkim pokazało mi, po jakich rzeczach da się przejechać bez dodatkowego kombinowana (wybijania, podrzucania przodu itp.), skupiając się na równowadze, pracy rąk/nóg i… zaufaniu możliwościom roweru.
Idąc na to szkolenie, nie do końca tego się spodziewałem – byłem ciekaw, czym nowym zaskoczą mnie instruktorzy POMBA. Kolejny raz przekonałem się jednak, że najlepszego efektu zwykle nie daje dokładanie kolejnych „sztuczek”, a świadoma praca nad podstawowymi umiejętnościami. Zdecydowanie polecam!
Zobacz też inne artykuł dotyczące ćwiczenia skilla:
- Szkolenie POMBA „Zdobywaj Duże Góry”
- Szkolenie indywidualne z POMBA
- Szkolenia techniki jazdy – warto?
- 11 sposobów na samodzielne szkolenie
- 14 sposobów na trening dla nietrenujących
Mając zaliczone Szkolenie Podstawowe+ i Szkolenie średnio zaawansowane (według starego podziału), mogę coś swobodnie wybrać z Poziomu 2 w nowym programie?
Pozdrawiam,
A.
Tak – ja tak właśnie zrobiłem.
A jakiś cennik?
750zl za szkolenie opisane w artykule plus poziom 1 – 350zl żeby wgl wziąć udział w szkoleniu zjeżdżają enduro…
Tak jak Karol napisał – ceny poszczególnych szkoleń najlepiej sprawdzić na podlinkowanej stronie organizatora, ale zazwyczaj 2-dniowe kosztuję 500 zł a 3-dniowe 750 zł.
Czy jest to lepsze za taka kasę niż 4 h indywidualnego szkolenia w Bielsku?
Obydwa rozwiązania mają swoje „zady i walety” – na indywidualnym masz program ułożony pod siebie, ale 4h to bardzo mało w porównaniu do 16-17h na opisywanym szkoleniu, więc trudno powiedzieć, co taki program może zawierać…
Indywidualne szkolenie kosztuje 90pln za h więc za 750pln mamy 8 h tylko ze mną, a w grupie niech będzie 8 osób więc z tych 16 h szkolenia skupionych na mnie jest 2h… czy nie?
Byłem na szkoleniu podstawowym i wydaje mi się że dalsze szkolenie na wyższym poziomie (mimo że chętnie bym na takie podszedł) nie ma sensu przy tych cenach.
Ale to moje zdanie nie podparte niczym ;-)
A instruktor pokazuje Ci cudze błędy? Bo nie wiem jak z MTB ale w innych sportach bardzo mi pomagal komentarz trenera do działania / techniki innych zawodników. Na treningu 1:1 raczej robiliśmy szlify niż podstawy.
Ciekawy punkt widzenia. Może masz i rację. Byłem na szkoleniu grupowym podstawowym, następnie czytałem o tych szkoleniach w Pomba nowego rodzaju przystosowanych do tego co chcesz akurat doszkolić. I szczerze jakoś to akurat do mnie nie trafia, żeby zostać wypasionym nieprofesjonalnym ędurowcem trzeba wydać milion pieniędzy i poświęcić kilka dobrych weekendów, kiedy można poćwiczyć z jednym panem/panią, resztę wydać na burgery.
Ale jak mówiłem, mogę się mylić, sam stoję przed wyborem szkoleń „jak się nie zabić na rowerze” i chętnie posłucham mądrzejszych.
Względem innego szkolenia zauważyłem ze chłopaki z Pomby duzo mówią.
Jesli widzą ze ktoś się stara podchodzi pyta o błędy itd to rozmawiają na indywidualny problem. Ale też nie wypada przeginac :)
Wiedzieliście że paski na dresach adidas są po to, żeby z daleka trener mógł widzieć co zawodnik robi z nogami i pokazywać innym np jego błędy?
Edycja: Tzn z rękoma też to działa ale ja biegałem kiedyś i na moje fatalne machanie łapami tzn technikę, trener machnął rękę w drugim roku trenigów. Natomist nie da się biegać z krótkim krokiem czy nisko unoszonymi kolanami etc
Jeśli więc weźmiesz te 8h po 2h dziennie, po których przez resztę dnia katujesz przerobiony rano materiał, to masz tak naprawdę 4 dni solidnego szkolenia indywidualnego. Tak stosuję ze swoimi indywidualnymi kursantami na snowboardzie. Z doświadczenia wiem, kursanci po 2h tłuczenia umiejętności już niewiele więcej przyswajają tego dnia. Więc masz jeszcze większą efektywność. Ale to moje zdanie wykwalifikowanego instruktora przez Związek trenerów snowboardu. Może pomba zna się lepiej, w końcu to instruktorzy-samouki, którzy uczyli się fachu na swoich kursantach…
Skoro porównujesz jeden do jednego, to rozumiem że masz na myśli szkolenia freeride’owe, gdzie podczas tych 2 godzin *wchodzicie* z kursantem na jakąś górę i z niej zjeżdżacie?
Czy też może jednak korzystacie z wyciągu…?
Nie prowadzę szkoleń freeridu tylko nauki jazdy na desce, czy korzystamy z wyciągu czy nie, to zależy od stopnia zaawansowania kursanta. Jeśli uczysz kogoś od zera to początki lepiej zacząć na oślej łączce, a te w Polsce nie dysponują krzesełkami (jak np w Dolomitach) więc jesteś skazany na podejścia trwające 2-3 min.
No to chyba zdajesz sobie sprawę, że na rowerze wygląda to trochę inaczej i szkolenia enduro nie zrobisz w 2 godziny na „oślej łączce”…?
Zapraszam na trening do nas do Klubu, który trwa 1,5h raz w tygodniu. Zmienisz zdanie. ;)
Czyli twierdzisz, że jak wyślę kumpla co, powiedzmy ogarnia Rydzowy do Pomby, to po weekendzie z nimi będziemy upalać Diablaka?
„Upalać” to oczywiście złe słowo, ale jeśli faktycznie *ogarnia* tego Rydzowego (czyli ma opanowane bazowe umiejętności), to po takim szkoleniu będzie miał dobre podstawy, żeby zacząć po nim zjeżdżać świadomie i pewnie – bo podobnych (i trudniejszych) rzeczy zjechał już całkiem sporo na szkoleniu.
To teraz, jeśli przećwiczy z nami 4 dni na Diablaku podstawy jazdy enduro (po 2h dziennie z instruktorem) to tych podstaw nie będzie miał do jazdy po nim?
Drugie pytanie: no właśnie słowo klucz: bazowe umiejętności. Rydzowego żeby zjechać nie trzeba mieć żadnych umiejętności. U Pomby żeby pójść na szkolenie enduro trzeba mieć już chyba 2 stopnie wtajemniczenia. Myślę, że ktoś po tych dwu stopniach wtajemniczenia, już sam powinien dać radę jeździć po Diablaku.
Także nie da sie wymiernie tego tak porównywać, co usilnie próbujesz zrobić. Dlatego indywidualne szkolenie jest efektywniejsze, bo przerabiasz z kursantem to w czym ma braki, a nie to co masz rozpisane w konspekcie danego kursu dla grupy.
Cały czas chodzi mi o to, że w ciągu 2h ledwo zdążysz zrobić rozgrzewkę, podjechać pod Diablaka i raz z niego zjechać, może z paroma ćwiczeniami po drodze – stąd moje (najwyraźniej niezrozumiane) sugestie dot. wyciągu. Po prostu nauka enduro wymaga więcej czasu, bo sporo trzeba go poświęcić na dojazd do odpowiednich tras.
Więc nie musisz mi pisać, że na szkoleniu indywidualnym jest indywidualny program, bo jest to oczywiste (i sam o tym wspomniałem co najmniej 2 razy)…
Oj, toś chłopcze pojechał. Twoje 1,5h (dwie godziny, ale lekcyjne, eh) nawet do pięt nie dorastają podejściu Pemby. Dodatkowo, w takim Chopoku wspomniane 1,5h u autoryzowanego szkoleniowca z oficjalnym zlotym certyfikatem kosztuje tyle co pełne dwa dni szkolenia Pemby.
Oceniając po efektach – narciarze (+youtube, w dużym stopniu youtube) nauczyli mnie zjeżdżać po czerwonych szlakach w 2 sezony.
Pemba z kolesia, który na MTB w gorach nie był nigdy, zrobiła fana singletrekow:)
W podejściu Pomby najlepsza jest nie tresc, a właśnie przygotowanie pedagogiczne szkolenia, całe lata świetlne nad „a tu sie pan nauczy skrecac rownolegle, nooo…. dociagaj te nogę pan bardziej poprostu”, a lotem powtazaj sam cały dzień az zacznie ci wychodzić (albo i nie).
W Pembie masz świetne stopniowanie trudności i podrecznikowe wrecz budowanie umiejętności i pewności kursanta przez wykorzystanie wcześniejszych ćwiczeń. Wszystko przeplecone zjazdami dobranymi tak, by wykorzystać i ugruntowac świeżo uzyskane umiejetnosci, plus cala masa pracy indywidualnej, gdzie kursant od razu dostaje indywidualny feedback co i jak należy doszliwoac w świeżo poznanej technice
Proponuję Ci, zanim kogoś wychwalasz pod niebiosa, przejść się do kilku innych szkoleniowców i wtedy ocenić jakość szkolenia bo można się zdziwić. :)
Ja „przeszedłem się” już po kilku i jak na razie tylko Arek Perin przewyższa POMBA pod pewnymi względami (ale zapisanie się do niego na szkolenie nie jest łatwe).
No widzisz, ja jak spytałem pewnych osób które zaliczyły ok 6 różnych polskich szkoleniowców, miały jeszcze inne preferencje. Dlatego uwolnienie rynku jest dobre, bo masz wybór.
Ale jak ktoś mi wciska że tylko jedna szkoła jest „całe lata świetlne nad innymi” to patrzę na delikwenta z politowaniem… Tym bardziej znając od kuchni ten rynek. ;)
8h rozłożone na 2 dni to już dużo większy potencjał.
Ale z tymi godzinami na grupowym to zdecydowanie nie tak…
Po pierwsze, nie 8 osób a 4 (na poziomie drugim są dwa szkolenia dla 8 osób, ale wtedy jest dwóch instruktorów i dwie podgrupy).
Po drugie, ten czas nie dzieli się tak prosto na kursantów, bo kiedy Ty wracasz na początek ćwiczenia, pozostali uczestnicy je wykonują (w tym czasie możesz ich obserwować i wyciągać wniosku z cudzych błędów, jak zasugerował Skalniak). Więc przy stacjonarnych ćwiczeniach masz 100% uwagi instruktora.
Jedyne co tracisz, to przejazdy – jeśli instruktor jedzie za innym uczestnikiem, Ty po prostu jedziesz „sam sobie”, czego nie ma na szkoleniu indywidualnym. No ale przy 4 osobach to moim zdaniem nie jest aż taki problem.
co do za amor w tym cavalerie?
Motion Ride: https://www.motion-ride.com/en/
Super, sam zastanawiałem się właśnie nad tym szkoleniem, zjeżdzam raz w tygodniu w podobnym terenie czyli po korzeniach i kamieniach ale nie czuję się zbyt pewnie. Zreguły wybieram trasy flow, są po prostu bezpieczniejsze dla mnie.
Czy po szkoleniu Pomby podstawowym + z zeszłego roku mogę iść odrazu na tą naukę zjeżdzania enduro?
Dzięki i pozdrawiam
Ze strony:
„Jeżeli ukończyłeś szkolenie Podstawowe lub Podstawowe+ zapisz się na szkolenie WJEDŹ W TEREN.
Jeżeli w zeszłym roku ukończyłeś szkolenie Podstawowe+ teren to wybieraj wśród wszystkich szkoleń z Poziomu 2.”
Tak, miałem szkolenie Podstawowe + teren w Świeradowie Zdroju w zeszłym roku.
Dzięki wielkie za odpowiedź.
Pozdrawiam
Potwierdzam, rower zjedzie duzo wiecej niz sie mi wydaje – czesto wystarczy mu nie przeszkadzac.
…i zamknąć oczy
Od jakiegoś czasu myślę o szkoleniach, ale faktycznie zawsze Żal mi kasy. Może w tym sezonie się skuszę.
Off topic: Michał jedziesz na bimber ?
Nie, w tym sezonie raczej nie będę się zbyt często na zawodach pojawiał…
Czy takim Primalem warto się na takie szkolenie wybrać, czy raczej pełny zawias wymagany?
Jasne, że warto! Zawias nie ma żadnego znaczenia, w mojej grupie jeden z uczestników brał udział na sztywnym Krossie do XC, więc taki Primal to juź 3x grubszy kaliber ;)
Świetnie. W zeszłym roku miałem niewesołą wywrotkę, dwa tygodnie w ortezie chodziłem tak bark stłukłem, teraz zamiast przyjemności z jazdy mam ciągły strach i muszę z tym coś zrobić.
Cześć!
Moim zdaniem takie szkolenia są absolutnie zbędne dla kogoś kto chce zwyczajnie czerpać przyjemność z jazdy na rowerze. Nawet osoba skrajnie niedoświadczona z miernymi umiejętnościami zacznie z czasem dobrze jeździć i nie trzeba wydawać fury siana na naukę z instruktorem. Kluczem tego jest jazda właśnie. Z każdym kilometrem w górach, na naturalnych czy budowanych szlakach coraz lepiej będziemy czuć rower a pozycję na nim w naturalny sposób będziemy poprawiać sami doskonale wiedząc w jakiej czujemy się najpewniej i najbezpieczniej. Musimy tylko dużo jeździć a prędkość sama będzie rosnąć. Z autopsji mogę tylko dodać, że cały dzień spędzony w Kościelisku na lokalnych singlach z Pombą w roli „uczitieli” nie wniósł w moją technikę na średnio zaawansowanym poziomie nic, czego wydaje mi się, nie wiedziałbym do tej pory. Pozdrawiam
To chyba jednak nie jest tak do konca jak mowisz, ze zbedne. Nie kazdy ma tyle czasu na cwiczenia i nie kazdy lapie na tyle szybko. Pewnie, ze we wlasnym zakresie mozna sie sporo nauczyc. Ale trzeba sie sporo przylozyc. Powtarzac cwiczenia, nagrywac sie na kamere, analizowac, czytac i ogladac jutube. A najlepiej jezdzic z kims lepszym od siebie.
Do pewnego poziomu samouka sie sprawdza. Szkolenia maja na celu przyspieszenie progresji. Sam tego nie zrobisz w tak krotkim czasie.
W tym konkretnym szkoleniu podoba mi sie jak to rest rozlozone w czasie. Jest czas zeby pojezdzic, ogarnac i utrwalic zdobyta wiedze i przerobic na umiejetnosci.
Szkoda tylko, ze warunkiem udzialu jest zaliczenie innych szkolen.
Czas jest pojęciem względnym i każdy mierzy go jak mu odpowiada, dlatego napisałem,że szkolenie jest zbędne dla ludzi czerpiących czystą radość z jazdy a nie mających ciśnienia na jakieś progresy czy wyniki i inne bzdury. Nie nagrywam, nie analizuję. Po prostu jeżdżę i czuje się z tym świetnie.
Ja też nie nagrywam, nie analizuję… po prostu jeżdżę i mam z tego radochę!
Tak trzymaj, a hajs wydamy na piwo i burgery. :)
…. i hranolki ;-)
A co to takiego ? :)
Frytki – musisz nadrobić czeskie zaległości w singletrackach Cernej Vodzie lub pod Smrykem.
I możesz całe życie przejeździć na rowerze, nie wiedząc, że mogłeś to robić lepiej, skuteczniej, bezpieczniej i z większym funem. :)
Np: jadąc nie musisz skupiać się na technice, na strachu, na unikaniu miejsc niebezpiecznych tylko czerpiesz radość z czytania ścieżki pod kątem adreanliny lub czystej przyjemności płynnego przejazdu. Świetne uczucie. Polecam. Wymaga jednak dużo treningu i opanowania konkretnych technik jazdy, bo mierne umiejętności Ci takiego stanu nie zapewnią.
Dlaczego zakładasz, że mam mierne umiejętności? Może mam talent i jeżdżę znakomicie ;D
Lepiej, skuteczniej,bezpieczniej niż kto ? Ty? :) Być może to prawda, że zrobisz to lepiej. I co z tego?
PS. Moje umiejętności dostarczają mi 100% radości z jazdy. I nie,nie czuję strachu.
Niż Ty sam, bo moja jazda nie ma tu żadnego znaczenia. Zarzuciłem Ci tylko inne spojrzenie, człowieka, który był samoukiem i 15 lat jeździł przekonany, że robi to idealnie i skutecznie, a mimo to zawsze czegoś brakowało. W końcu się przemogłem, bo uważałem podobnie jak Ty, że to zbędny wydatek i poszedłem na parę szkoleń. To były najlepiej wydane pieniądze w życiu.
W kolejnej dyscyplinie jaką się uczyłem, już nie popełniłem tego błędu i od razu zacząłem naukę z instruktorem. Po 3-4 latach przegoniłem w technicznej, skutecznej, szybkiej i bezpiecznej jeździe wszystkich kumpli, którzy uprawiali ją lata dłużej ode mnie. Teraz w obu jestem instruktorem.
I wiem jedno – można samemu, można w ogóle, ale jest to robienie sobie krzywdy lub zabieranie tego fantastycznego doznania, co można poczuć będąc dobrym technicznie riderem w dowolnej dziedzinie sportu.
Ale każdy ma swój wybór, ja do niczego nie namawiam, ani nie zmuszam. Twoje życie, Twoja sprawa. Tylko czasami warto posłuchać bardziej doświadczonych i nie popełniać ich błędów…
Dziękuję za radę.
Daleki jestem od tego, żeby uważać, że jeżdżę idealnie technicznie i skutecznie. Mimo to, nie będąc w najmniejszym nawet stopniu perfekcjonistą czuję się fantastycznie w tym co robię czyt.rower. I wiesz, nie szczególnie mam ochotę to zmieniać, zwłaszcza poprzez słuchanie osób używających nieco zbyt patetycznego tonu. Bo niestety takie odniosłem wrażenie przebywając owego razu na warsztatach org. przez w/w stowarzyszenie. I dla mnie to był właśnie błąd, którego postaram się więcej nie popełnić.
Swoją drogą, któż inny będzie zachwalał szkolenia jak nie instruktor? ;)
Maćko i Marcin – dwóch super raiderów samouków się znalazło :)
Ja też jeżdzę MTB już z 30 lat i też mi się wydawało, że moje umiejętności są OK.
Ale nie były, okazało się, że mam sporo błędnych przyzwyczajeń, które utrwalałem przez lata.
Dla takich turystów jak wy obaj to pewnie nie potrzeba żadnych szkoleń, w końcu tylko wozicie swoje cztery litery na siodełku cały czas :) , lecz dla ludzi takich jak mi podobnych jeżdzących w bike centrach, bike parkach czy wyprawach przez najwyższe góry europy, takie szkolenia to inwestycja w siebie czy chociażby w swoje bezpieczeństwo.
Pamiętajcie, bo zapewne jesteście jeszcze dosyć młodzi – lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na swoich i to jak najszybciej, bo życie wcale nie jest takie długie jakby się wydawało.
Pozdrawiam
Cannonbiker, Czyżby dopadła Cię smuga cienia ? ;)
;D żałosne…
Dzięki za konstryktywne odpowiedzi, Maćko i Marcin :) no naprawdę, żeście się wysilili :D
Pozdrawiam
Podzielam Twoje podejście do tematu. Przed rokiem na trudnym alpejskim wyjeździe (trasy S3 – S3+) radziłem sobie względnie ok, ale nie miałem tej radości, jaką mógłbym mieć poprawiając kilka elementarnych błędów, które skorygowałem na szkoleniach. Wydawało mi się, że skoro jeżdżę ponad 20 lat w górach, to przecież umiem i wystarczy, po co iść na jakieś szkolenie (i to podstawowe!).
Zle mnie zrozumiales. Nie chodzi mi o czas mierzacy szybkosc przejazdu, tylko czas nauki. Jak ktos nie ma 20 lat is chce sie podszkolic z jazdy bo np planuje wakacyjny wyjazd z rowerem, takie szkolenie to fantastyczna sprawa. Ja nie mam tyle czasu na jazde ile bym chcial. Wyrwanie sie po pracy na rower wymaga sporo kombinowania. Takze ciezko o podnoszenie umiejetnosci. Pewnie ze zadne szkolenie nie zastapi godzin w siodle. Ale na pewno pozwoli efektywnie je wykorzystac.
A co do frajdy. Chyba wszyscy wlasnie po to jezdzimy. Dla mnie bycie lepszym – niekoniecznie szybszym, ale bardziej plynnym i pewnym siebie tylko dodaje do radosci z jazdy.
Maćko, szanuję Twoje zdanie, choć się z nim nie zgadzam ;)
Ale oczywiście z odpowiednim podejściem, można się szkolić samemu – napisałem nawet na ten temat cały artykuł, który polecam:
https://www.1enduro.pl/11-sposobow-na-samodzielne-szkolenie/
Lepiej wydać na szkolenia niż na leczenia.
Taka prawda, pozdrawiam
Można jeździć z głową, a można jeździć byle jak. Bezmyślne kręcenie może sprawić, że wieloletni weteran jazdy w terenie nie ogarnia podstaw techniki jazdy. Zgadzam się z Twoim postem pod warunkiem, że jest się świadomym jeźdźcem, który przekracza swoje granice, kwestionuje dotychczasowe nawyki, szuka nowych sposobów na pokonanie terenu i kombinuje na własną rękę, co należy doszlifować.
Idąc tym tropem można powiedzieć że nie ma sensu studiować, wystarczy czytać dużo książek.
Albo nie ma sensu ćwiczyć sztuk walki, wystarczy chodzić i nic ludzi.
Witam. Pozwolę sobie zabrać głos w dyskusji, gdyż w zeszłym roku ukończyłem 2 kursy z POMBĄ i zgadzam się z opinią, że warto. Prawda jest taka, że wiedzę, którą posiądziemy na szkoleniach, musimy później przekładać na praktyczne ćwiczenia (2-3 dniowe szkolenie to tylko wstęp praktyczny). Nie oszukujmy się – nikt z nas zaraz po ukończeniu takiego kursu nie zacznie jeździć jak Aaron Gwin, Greg Minnaar, czy Rachel Atherton, ale szkolenie daje podstawy, które mogą nas do takich nazwisk przybliżyć :). Żałuję tylko, że po ukończeniu kursów, POMBA nie daje jakiegoś dyplomu / świadectwa / certyfikatu (jak wzał, tak wzał :), bo nie ukrywam, że to taka „wisienka na błocie… znaczy torcie” by była :) . Pozdrawiam
Łukasz, dzięki za głos w dyskusji! ;) Tak jak piszesz, najważniejsze jest przeniesienie nauki do swojej „codziennej” jazdy, a największą korzyścią szkolenia jest to, że dokładnie wiesz, na czym się skupiać, żeby progres był najszybszy.
Ja np. po pierwszym szkoleniu wiedziałem, że muszę szczególnie zwracać uwagę na pięty i łokcie. Po ostatnim wyszło, że zbyt słabo/wolno pracuję nogami na nierównościach i poznałem parę trików, jak to kontrolować. Znacznie łatwiej jest uczyć się samemu, jeśli wiesz na czym się skupić :)
Po pierwszym szkoleniu pomby („teren”) byłem dwa razy w górach. Staram się wdrażać praktyki ze szkolenia. I progress jest niesamowicie odczuwalny. Przede wszystkim równowaga i lepsze czucie środka ciężkości. Lepszy skręty, lepsze hamowanie. Jazda mtb jest coraz piękniejsza ! :-) POMBA LA BOMBA !
Ja tak strzelę lekko obok, chociaż geograficznie temat z okolicy szkolenia. Czy planujesz jakiś artykuł o Pasmie Rowerowym Olbrzymy? Po artykule POMBY temat chyba dość głośny w światku MTB… a cisza jak makiem zasiał…
Tak, jak najbardziej planuję, tylko nie mam kiedy tam pojechać ;) A cisza, bo trasy chyba jeszcze nie zostały oficjalnie otwarte…
https://pomba.pl/realizacja-pasma-rowerowego-olbrzymy/
To super. Jestem ciekaw twojej opinii. Byłem tylko na, nazwijmy to, zachodniej części i mam nieodparte wrażenie, że wykonawca zrobił ją dla siebie. Trasy bardziej idą w stronę downhillu niż kategorii trail. Mam nadzieję, że część wschodnia jest bardziej uniwersalna.
Z tego co internety muwio, zachód jest ciekawszy, bardziej techniczny, a wschód familijno-turystyczny.
W przyszłego weckenda :-) mam zamiar sprawdzić. Jeśli potwierdzi się to co muwio internety i mój nos to nie mam wontów ani do wykonawcy, ani projektanta. Jak to mówią dla każdego coś dobrego. Tak czy siak życzę Ci abyś znalazł czas aby odwiedzić Pasmo… i wysmażyć jakiś, jak zawsze, (ale wazelina) miło czytalny artykuł.
Jakies osiągnięcia instruktorów z POMBA ?? Prócz magicznego łokcia ??
Czy Panowie biorący udział w tej dyskusji na temat wartości szkolenia umiejętności pod okiem instruktora zgodzą się na wzięcie udziału w psychologicznych badaniach ankietowych nad „syndromem Apolla”?
Kiedyś chciałem uczestniczyć w takim szkoleniu jednak grupa okazała się bardzo nie odpowiedzialna. Byłem na wycieczce w Świeradowie z grupą znajomych i umówiłem się z POMB-ą na szkolenie. Grupka nie była mała, 8 osób. W przed dzień szkolenia chcąc umówić się już na konkretną godzinkę dowiedziałem się, że szkolenia nie będzie bo ekipa pojechała pojeździć sobie w górach… Żadnych informacji wcześniej i nawet jak bym nie zadzwonił to bym się tego nie dowiedział. Tak więc jak będziecie się umawiać to uważajcie.
Generalnie uważam, że tego typu szkolenia są bardzo potrzebne. Nawet dla osób które już umieją jeździć.
Cześć. Rzeczywiście taka sytuacja miała miejsce. Umawialiśmy szkolenia telefonicznie i Waszego szkolenia nie zapisaliśmy w kalendarzu. Byliśmy całą ekipą na wyjeździe poza Polską i nie było możliwości przeprowadzenia szkolenia mimo umówionego wcześniej terminu. Po tym wydarzeniu wyciągnęliśmy wnioski i taka sytuacja już nam się nie powtórzyła.
Zapisałem się do Pomby wraz z synem i synem znajomego na „wjedź w teren” do Bielska, dopiero później zauważyłem że kolejne etapy odbywają się w Świeradowie, dla mnie jest to za daleko, 400 km od chaty.
U kogo polecacie kontynuować szkolenia?
Zależy mi żeby były w małopolskim i w znośnej cenie.
Na ilu trasach odbywa się szkolenie
Trudno powiedzieć – często zmienia się lokalizacje jeżdżąc po szlakach/ścieżkach, więc nie ma sztywnego podziału, że teraz jeździmy taką „trasą” a później inną.
Witam.nam pytanko. Ci wykładowcy z Pomby to gdzie się uczyli ędurowego rzemiosła ?
Michał Jurewicz opowiadał o tym na ostatnim szkoleniu – długa historia! :) Ale w dużym stopniu swój warsztat szlifowali samodzielnie.
Nie ukrywam, że ostatnio Michał L. stał się dla mnie – jak to mówi moja córka – influencerem. Dlatego śledzę 1enduro.pl i podążam wyznaczoną ścieżką. Jak dotąd wszystko co było polecone jest ok. Zobaczymy jak będzie dalej, bo w planach jeszcze wiele.
Było na 1enduro.pl o tym szkoleniu, więc zapisałem się, pojechałem, podszkoliłem się i powiem tak:
1. Szklarska i traski – ekstra. Mieszkam na Dolnym Śląsku a Szklarską zawsze omijałem. To był błąd.
2. Ze względu na pkt 1 oraz to, że podczas szkolenia było wiele jazdy, całość wyszła super. Mega fajny relaks przy okazji szkolenia.
3. Michał z POMBY dał radę. Pokazał, że potrafi dostosować program do dość zróżnicowanej grupy. Dydaktycznie bardzo fajnie. Nie znałem człowieka z tej strony. W gruncie rzeczy to młody, ale poukładany człowiek, z którym podjazd pod górkę zamienia się w fajną gadkę.
4. Bardzo dobry program. Świetnie dobrane ćwiczenia budujące napięcie. Początek bardzo kontrolowany, spokojny. Ale napięcie nadchodzi. Dużo praktycznych zajęć – zjazdy, podjazdy, kontrola prędkości, ścianki, korzenie, głazy, rock-gardeny. Jest OK. To było pierwsze moje szkolenie z POMBĄ, gdzie pojawiły się elementy budujące alternatywne ścieżki dojścia do wykonania ćwiczenia poza tymi omawianymi w pierwszym, proponowanym wydaniu. To było super!
Podsumowując, warto pojechać – najlepiej z kolegami, bo sama Szklarska też daje wiele możliwości i weekend można będzie zaliczyć do udanych – sportowo, towarzysko :)
Obu Michałom pięknie dziękuję. Zjechanie na petardzie rock garden to wasza zasługa – jeden pokazał, że warto tam pojechać, drugi pokazał gdzie i jak jechać. Brawo Wy!