Blog 1Enduro nazywam „przewodnikiem po nowej szkole kolarstwa górskiego”, cokolwiek by to w danej chwili znaczyło. Ale żebyś nie myślał, że jarają mnie tylko rowery, które miały swoją premierę jutro, postanowiłem pochwalić się sprzętem, który daje mi mnóstwo frajdy na bardziej lajtowych wycieczkach, a z „nową szkołą” ma tyle wspólnego, co Maryla Rodowicz. Oto mój Specialized P.2, wehikuł czasu, który za chwilę cofnie nas o 20 lat. Zapnij pasy!
Zdaję sobie sprawę, że opis 20-letniego roweru wymaga paru słów wytłumaczenia. Otóż mniej więcej w roku 2003 na dobre rozkręciła się moja rowerowa zajawka, zarówno na ostrzejszą jazdę, jak i na modyfikowanie roweru tak, żeby tę jazdę znosił. Grawitacyjnych części było wtedy niewiele, a te które były, dla 16-letniego mnie zwykle stanowiły nieosiągalny obiekt pożądania.
Takim wielkim marzeniem był dla mnie Marzocchi Shiver SC, nawet w tamtych czasach kupowany jako fanaberia (królował raczej Z150, wspaniały Manitou Sherman, czy po prostu dwupółki). We mnie jednak to marzenie zostało i starszy o kilkanaście lat (i bogatszy o coś, czego brakuje każdemu licealiście: pieniądze), postanowiłem je spełnić.
Oczywiście kupienie teraz Shivera to nie takie hop-siup, ale po kilku miesiącach udało mi się trafić na zadbany egzemplarz. Jest to oczywiście model SC, czyli jednopółkowy („domyślnym” Shiverem był zjazdowo-freeridowy DC o skoku 190 mm), z rocznika 2002, czyli ze skokiem 120 mm. W 2004 skok został skrócony do 100 mm, żeby poprawić sztywność skrętną – co nota bene niewiele dało. Nie da się ukryć, że konstrukcja upside-down z goleniami o średnicy zaledwie 32 mm nie może się pod tym względem równać z klasycznymi widelcami, nawet z osią 20 mm skręcaną na 4 śruby. Ale wynagradza to ultraczuła i ultrapłynna praca wynikająca z niższej masy nieamortyzowanej i smarowania uszczelek przez potężne zjawisko zwane grawitacją.
Zacząłem opis od widelca, bo Shiver jest dla mnie gwiazdą tego roweru – tak naprawdę całą resztę dokupiłem wyłącznie po to, żeby mieć do czego go przykręcić… Więc kiedy Shiver stał już na półce, zacząłem rozglądać się za jakąś dualówką.
Dlaczego dualówką? Po pierwsze dlatego, że wymarzony Santa Cruz Heckler wciąż jest za drogi. Po drugie dlatego, że na takim typie roweru stawiałem pierwsze kroki w górach (dla ciekawskich: był to Author A-Gang P.M. 2004). Wreszcie po trzecie: te rowery miały, jak na swoje czasy, całkiem niezłą geometrię, która broni się do dziś… przynajmniej w kategorii XC.
Bo istotny jest kontekst, czyli: po co w ogóle mi ten rower (i dlaczego do cholery w tytule napisałem o gravelu)? Pierwotnie miał być na pumptrack, ale na pumptracku bywam średnio 4,5 raza rocznie, więc żeby się nie marnował, ostatecznie zastąpił w moim garażu… gravela (ogłoszenie: sprzedam gravela). Służy mi więc do jazdy po katowickich lasach, które ogólnie są płaskie, nudne i szutrowe, ale czasem mają swoje momenty, w których baranek i sztywny widelec trochę hamowały moją fantazję. A do tego kilkanaście kilometrów przez las pozwala wpleść wycieczkę ten nieszczęsny pumptrack.
Oczywiście nowocześniejszy rower XC sprawdziłby się równie dobrze lub lepiej, ale do 20-letniego Shivera pasowałby średnio, a i geometria paradoksalnie niewiele by się różniła. Dlatego jakoś w 2019 kupiłem Specializeda P.2 za całe 900 zł, w dość opłakanym stanie. Przekonał mnie jednak szczegółowy opis: „Sprzedam rower MTB Specialized P2 size long, wyposażenie jak na zdjęciach, nie wysyłam za pobraniem”. Zdjęcia były równie zachęcające, a na ostatecznej decyzji zaważyły wartościowe akcesoria w postaci rogów (ogłoszenie: sprzedam rogi):
No ale 900 zł za cały rower (dodam, że sam Shiver kosztował mnie 1100 zł…) to nie majątek, a okazja do rozebrania wszystkiego na części pierwsze, dokładnego wyczyszczenia, nasmarowania i złożenia, to dla takiego pedanta jak ja, bardziej zaleta niż wada.
Zaletą był też „size long”, którego długość całkiem nieźle pasuje do moich 170 cm wzrostu (niestety, kupowanie dualówki pod kątem XC nie wchodzi w grę dla wysokich). Znamienne, że Specialized już wtedy opierał rozmiarówkę (niektórych) rowerów grawitacyjnych wyłącznie na długości górnej rury, z niezmiennie krótką podsiodłówką. Musiało minąć 20 lat, żeby stało się to w miarę powszechne również w enduro…Ostatecznie wygląda to mniej więcej tak (pomiary własne, +/- 2 mm i +/- 0,5 stopnia).
Krótka podsiodłówka wymusiła pierwszy „upgrade”: dłuższą sztycę. W jej kwestii ciągle mam dylemat: włożyć myk-myka…? Biorąc pod uwagę „gravelowe” zastosowanie, na razie się opieram – sztyca regulowana zupełnie nie pasowałaby do epoki, z której ten rower pochodzi.
Na okresową poprawność nie zwracałem jednak uwagi wymieniając kierownicę. 20 lat temu kiera 710 mm uchodziła za potężny lewar, a większość dualówek miała 660-680 mm. Dlatego w moim P2 szybko zawitała w miarę współczesna rurka Specializeda docięta do moich ulubionych 750 mm.
A na kierownicy gripy, które długo uważałem za bezdyskusyjnie najlepsze: ODI Intense. Ogółem ten rower jest taką sentymentalną podróżą przez katalog komponentów, które z jakiegoś powodu zasłużyły na szczególne miejsce w moim pudełku ze starymi częściami sercu.
Najważniejszą z nich (poza Shiverem) jest… mostek. TEN MOSTEK. A właściwie należałoby napisać: most, albo nawet mościsław (dobra, kończę). Pierwsza wersja Northshore Extreme Radiator.
Znalezienie Radiatora zajęło mi jakieś cztery lata, bo nawet kiedy miałem go w tamtych czasach, był rzadkością. Pewnie dlatego, że jest przepotężną zieloną cegłą z ilością śrub, która jest odwrotnie proporcjonalna do sensowności. Ale jest po prostu wspaniały i dlatego MUSIAŁ się tu znaleźć.
Od tego samego producenta pochodzą pedały. Northshore Extreme (NSX) to dzisiejszy NS Bikes – pierwsza polska firma, która zaczęła sprzedawać komponenty grawitacyjne. A widoczne na zdjęciu pedały platformowe Pancake były pierwszym komponentem grawitacyjnym, jaki kupiłem do swojego roweru w 2003! Od nich wszystko się zaczęło. Oczywiście byłem z nich cholernie dumny, choć „Pankejki” były podstawowym modelem.
Co innego korba Race Face Diabolus, do której są przykręcone. To mój najnowszy nabytek, którego bardzo mi w tym rowerze brakowało. No sam przyznaj – doskonale uzupełnia charakter i wygląd Shivera!
Oczywiście w rowerze do wycieczek po szutrach jest to kolosalny, absurdalny wręcz overkill, ale jakoś jestem w stanie z tym żyć. Zastanawiałem się jedynie, czy zakładać napinacz, ale dopasowanie jego elementów do krzywizny rockringa zbyt mocno łechce moje poczucie estetyki, żeby z niego zrezygnować. Nawet nie terkocze tak bardzo.
Na tym tle reszta roweru nie robi większego wrażenia. Żeby uzupełnić motyw srebrnych dodatków dokupiłem jedynie przerzutkę Shimano Deore XT ze średnim wózkiem, która obsługuje 8-rzędowy napęd klasy Alivio. Na tym aspekcie roweru nigdy mi specjalnie nie zależało, zwłaszcza że napędy z tamtych czasów nie wyróżniały się absolutnie niczym.
Hamulce to mechaniczne Hayesy MX2, które były w tym rowerze od nowości. Zmieniłem tylko tarcze na 200/160 mm, bo zawsze podobała mi się tak duża dysproporcja między przodem a tyłem. Czy siadłyby tu jakieś retro-Hope’y? Jasne. Ale moje pierwsze w życiu tarczówki oczywiście były na linkę, więc uznałem, że „darmowe” Hayesy wystarczająco dobrze wpisują się w motyw przewodni.
No dobra, żartuję, tak naprawdę chodziło o to, żeby wykorzystać leżący w szafce pancerz z magicznymi literkami, w dodatku pod kolor ramy.
Z seryjnej specyfikacji zostało też tylne koło (Sun Rims Ditch Witch na piaście Speca skręcanej nakrętkami – rama ma poziome haki). Przednie musiałem wymienić po założeniu Shivera (Mavic X317 na piaście NS Bikes). Wciąż marzą mi się grafitowe obręcze Mavika, ale ich zakup graniczy z cudem.
Oczywiście są to koła 26″ – okazuje się, że na tym rozmiarze wciąż da się jeździć [szok i niedowierzanie]! Nieco większym wyzwaniem jest zakup odpowiednich opon. Ze względu na „gravelowe” zastosowanie, wybór ten był kluczowy – potrzebowałem czegoś maksymalnie lekkiego i szybkiego, a trakcja i wytrzymałość były kwestią trzeciorzędną. Jednocześnie nie chciałem, żeby był to jakiś typowy model XC – musiały pasować do reszty.
Rozwiązaniem od początku była dla mnie Kenda Small Block Eight, swego czasu domyślny wybór do lekkich dirtówek. Niestety zakup wersji zwijanej nie jest prosty – jedną udało mi się dorwać w dobrej cenie, ale na tylne koło musiałem założyć cięższą wersję z drutem (ogłoszenie: kupię zwijaną SBE).
Po skompletowaniu specyfikacji pozostało mi już tylko dopieścić całość. Poza wspomnianym gruntownym serwisem, poświęciłem trochę czasu na takie detale, jak pancerze elegancko poprowadzone w rurce termokurczliwej…
…czy chainstay subtelnie oklejony gumową taśmą (w 2002 królował neopren, ale nie wracajmy do tego).
Nie zabrakło jednak odrobiny nieodzownego w tamtych czasach druciarstwa ;)
Pro-tip, jeśli potrzebujesz przelotki, której producent nie przewidział.
Ciekawostka: P.2 ma miejsce na DWA bidony, co w dirtówce jest dość osobliwe. Ma też przelotki do montażu przedniej przerzutki. Czyżby ktoś w Specu przewidział, że za dwie dekady ktoś uzna ten model za idealny rower XC…?
Na koniec drobny smaczek: ten kapsel pochodzi z pierwszego roweru, na którym rozwinęła się moja zajawka (Giant Rincon 2003) i był jedynym elementem, który przekładałem do każdej kolejnej maszyny. Masz też coś takiego?
Jak to jeździ? Cóż, Spec na gotowo waży 14,7 kg, więc na asfalcie oczywiście brakuje mu zrywności gravela, a w lesie koła 28-29″ na pewno byłyby szybsze… ale to bez większego znaczenia, bo wartość sentymentalna i zwyczajna zajebistość skutecznie uzupełnia ewentualne braki ;) To trochę jak jeżdżenie zabytkowym samochodem – jest pod każdym względem gorszy od nowej Fabii, a jednocześnie pod każdym względem lepszy.
Ale też bez przesady – temu rowerowi bardzo daleko do „zabytku”. Szybkie opony pozwalają żwawo pokonywać leśne dojazdówki, a dobra, w zasadzie współczesna geometria nie ogranicza na bardziej technicznych fragmentach trasy. A po opuszczeniu siodła Spec zmienia się w pumptrackowego śmigacza.
Jeśli więc zastanawiasz się nad złożeniem drugiego roweru do tego typu mniej wymagających, niekoniecznie górskich zastosowań, gorąco polecam taką sentymentalną drogę. A jeśli również tęsknisz za sprzętem z tamtych czasów, zachęcam do komentowania: co jeszcze zmieniłbyś w tym rowerze? A może masz swoją zabawkę retro-MTB, którą chciałbyś się pochwalić?
Czy włożyć myk-myka? Biorąc pod uwagę dwie okoliczności:
1. co się stało na Mediolan-San Remo (dla niewtajemniczonych – zwycięstwo w wyścigu szosowym m.in. dzięki sztycy regulowanej)
2. Marin Larksupr 2 czyli rower miejski z fabrycznym myk-mykiem
Oczywiście, że wsadzaj. Teraz dropper musi być w każdym rowerze.
W nowoczesnych rowerach to wiadomo, tylko tutaj jakoś mi to nie leży ;) W 2002-2004 jeszcze się myk-myki nikomu nie śniły… Musiałbym CB Joplina wygrzebać z pudła dla powodzian, a to straszne truchło jest :P
Ja od dobrych paru lat jako „szosówke” traktuje rower złożony na mojej starej ramię RB bandit DS, amorze Judy XC z 2000 roku (@0 centów skoku!), ze stara karbonkiera eastona. Ostatnio dokupiłem koła Rolfa. A jak chce iść na pimptrack to tylko zmieniam mostek na krótki, i mam rower idealny.
Gripy odi intens też mam, zgadzam się, najlepsze na świecie :-)
Sam mialem bandita ds ale pekl na wzmocnieniach :/ od lat chodzi mi po glowie podobny projket żeby złożyć cos w stylu tamtego roweru albo jego następcy (DC Pitbull). Hamulce, korbe na kwadrat pedaly i mostek mam, reszty brakuje
Jarek
3 lat temu
Mój „drugi” rower to też Spec. Rockhopper z 2002. Nawet też się toczy na Kendach a z przodu ugina się oryginalna Judy na elastomerze a nie jakieś tam sprężyny powietrzne jak w jej najnowszej reinkarnacji! A piszę „drugi” bo w sumie więcej na nim jeżdżę niż na Snabbie… Na miasto i wycieczki z dziećmi jest idealny.
Znam, znam, świetny artykuł swoja drogą czasem do niego wracam żeby się zainspirować na przejażdżkę moim specem bo jeżeli nie liczyć widelca, który już nie domaga to jest to w sumie całkiem sprawny rower. Wycieczki po Beskidzie Wyspowym dalej sprawiają na nim masę radochy. Owszem, pewnie Snabb połknąłby te piesze szlaki na aperitif ale można się też pobawić w „spróbuj przeżyć zjazdy i się nie zajeb bo masz trójkę dzieci a jedziesz w krosiarskim kasku i bez ochraniaczy” – trochę długa nazwa, trzeba nad nią popracować.
No w góry póki co nie zdecydowałem się wrócić na Rockhopperze i na P.2 też się raczej nie wybiorę (choć tu bardziej ze względu na podjazdy – przełożenia) ;P
A co do tego niedomagającego widelca – ja tu widzę ogromny potencjał zakupowy :D (może jakiś Z1?)
Też na tej ramie złożyłem drugi rower, na slickach authora i amortyzatorem magura rond. Teraz kombinuje jak pożenić szosowe klamkomanetki z v-brake i wrzucić do tego baranek.
Kamil
3 lat temu
Bardzo fajny tekst! Wciąż widzę w swoim mieście małolatów na podobnych Specach i Konach z czeluści olx na starych marcokach czy duro. I chociaż te sprzęty mają sporo mankamentów, to młodzi łapią zajawkę i mają mega frajdę z jazdy, a o to przecież chodzi w MTB :D
Stunterzy :D Aż się boję, jak śmiesznie wyglądam na moim Specu z brodą ;P
Dryb1as
3 lat temu
Bardzo fajna maszyna no i ten Shiver Też kiedyś poskładałem taką retro maszynę z Bomberem Z1 Freeride. Dla maniaków rowerów taki powrót do przeszłości to super sprawa.
Też pięknie wyszło i wygląda bardzo wszechstronnie :)
Mateusz
3 lat temu
Piękna podróż w czasie! Sam miałem Northshore Pancake z pinami w wersji terror i gdy ok 2018 zacząłem wracać do świata rowerów, byłem mocno zdziwiony, że piny są walcami, a nie stożkami.
Mimo, że obecnie jestem fanem minimalizmu i „stealth” (zrywam naklejki z obręczy) to przy składaniu klasyka szukałbym Double Tracków lub żóltych Deemaxów w stylu Cedrica. Chciałbym też odnaleźć przezroczysty rockring NS z pleksi, który w jakiś sposób zgubiłem, zanim zamontowałem. Mostek, kierownica, korba (ISIS) – tu poszedłby Truvativ (co najmniej Hussefelt, a może nawet Holzfeller w miedzianym kolorze), a na tylni napęd Shimano Sora. Widelec wyłącznie Marzocchi. Możliwe, że DJ3, bo przeskok z RST Gila na niego wspominam najlepiej.
Opony – Continetal Diesel (obecnie Gravity bardzo ją przypomina lub tylko zmieniła nazwę),
A rama to już do wyboru coś pomiędzy: Duncon, Prodigy, NS, Destroyer, Dangerous Mike… Ech, dobrze, że już mam stalową pumptrackówkę w streetowym stylu nawiązującym do tamtych lat, bo miałbym już otwarte 18 zakładek olx.
Piękne podsumowanie, już mam otwarte 18 zakładek na olx ;P
Żółtych Deemaxów szukałem, ale… daj spokój :\ To samo z korbą Holzfeller – to był mój pierwszy wybór, bo Hussefelt na ISIS był w tym rowerze fabrycznie. Ale Hussefelt jakoś zawsze był dla mnie takim klockiem bez polotu…
Co do ram, to pamiętam jeszcze, że bardzo popularne były takie szare no-name bez żadnego napisu, które notorycznie pękały na główce ;) Pamiętasz może, jak się to nazywało…?
Z tych co wymieniłeś, to najbardziej bym widział Duncona Amstaffa – dawniej wielokrotnie się do niego przymierzałem. No i Cock(er) by fajnie wyglądał, a jeszcze lepiej oryginalny Evil Imperial, ale to już mogłoby nie przejść jako gravel ;D
Hmm, chyba nie pamiętam takiej ramy. Chociaż jeden kolega miał taką bez napisów, ale niebieską – faktycznie pękła :D Gdzieś mi świta nazwa Intruder, ale nie wiem, czy to to.
Tak, Amstaff/PItbull w mojej ekipie królował i jako all-arounder by się dziś odnalazł, chociaż ja osobiście nie mogłem się przekonać, bo był „za mało dualowy”.Górna rura i tylny trójkąt w moich wymogach musiały być w jednej linii. Może dlatego 20 lat później mam Mondrakera Foxy?
Kolega miał złotego Cocka (no homo) na 66 i zdecydowanie królował. Na zdjęciu reprezentacja Duncona w mojej miejscowości.
Sam miałem wtedy Dragstara i pewnie fajnie byłoby też na nim coś zrobić :)
Natomiast dwie ramy odrzucały mnie najbardziej: Kross Sign i Merida UMF, fuj.
Aktualizacja 5 miesięcy później: Rama Duncon Amstaff czeka do odbioru :)
Major
3 lat temu
Jaką Ty mi chłopie tym rowerowym graciarstwem radość sprawiłeś po tych wszystkich elektryczno-butikowych cudeńkach za zyliony monet!!! A też dlatego, że jakiś czas temu w ramach sajd-prodżektu sam „przeniosłem do przyszłości” mojego starutkiego Treka 4300, rocznik 2003. Z równie leciwym sprężynowym Marzokiem Mx Compem na przedzie – bo żal było, żeby taka kultura pracy (sic! wciąż i nawet na dzisiejsze czasy) się kurzyła w piwnicy. Nie taka koronkowa robota jak u Ciebie, ale myślenie szło podobnie – szeroka kiera, krótki mostek i wykorzystać spady kurzące się po szafkach. Geometria kulała… więc, żeby ją poprawić – tu mogę Ci patent sprzedać – ja zrobiłem ze swojego mulleta. Jakoś upchałem pod koroną koło 27.5 (na kapkę łysej oponie, żeby nie obcierała, hehe) i nagle jakby 10 lat mniej xD. Jeszcze słowo o myk-mykach – bo ja przynajmniej uznałem, że życie jest za krótkie, by nawet „po mieście” jeździć bez. I teraz: jeśli kogoś ogranicza średnica podsiodłówki (u mnie było jakieś dziwne 29mm czy coś) i/lub budżet, to jest taka sztyca Tmars z wiadomego portalu na dalekim wschodzie. Po roku objeżdżania jej najbardziej zaawansowanej wersji mogę śmiało powiedzieć, że nie ma się do czego przyczepić. Tzn. wiadomo, to tylko dość brutalny, 3-pozycyjny mechanik, ale a) działa, b) wykonanie okazało się zaskakująco dobre. Pozdro dla rowerowych dinozaurów :D
Heh, miałem pierwszego Tmarsa kiedyś (wtedy większość miała, bo to była jedyna budżetowa sztyca na rynku), ale to akurat jest komponent, do którego nie chciałbym wracać ;) Z drugiej strony widzę, że ten teraz sprzedawany nie przypomina zbytnio tamtego, więc w sumie…
Co do koła 27.5″ to nawet przeszło mi to przez myśl, ale nie tak mocno, żeby sięgnąć po linijkę ;) U mnie, pod kątem lajtowej jazdy wycieczkowej, bardziej bym się przyczepił do płaskawej podsiodłówki, bo główka 67,5 jest więcej niż ok :)
PS. Też miałem Bombera MX Compa, zdecydowanie jeden z najlepszych widelców ever!
No wierzę, widziałem gdzieś w sieci porównawczą wiwisekcję starszych Tmarsów – to rzeczywiście była era myk-myka łupanego. Ten nowszy, to jednak przeskok :)
A co do wspominek – ponieważ erę 2006-2016 w rowerach przegapiłem to wciąż nie mogę wyjść z szoku, co się stało na rynku amortyzatorów. Że oryginalne Marzocchi się zawinęło (jak?! jak?!), a większość stawki okupuje RS i Fox. Obecne zawieszenia są oczywiście super, ale jak na 20 lat rozwoju technologii, to wartość dodana po stronie użytkownika wydaje się jednak… umiarkowana. A bomberki były do tego jeszcze cudownie bezobsługowe… Co tam zaszło? I w ogóle, że RS był duży i jest duży, to mnie nie dziwi, ale skąd taki Fox? To przecież była jakaś egzotyka zza wielkiej wody – jak oni wychamrali taki kawał rynku…?
Czy ja wiem, czy taka egzotyka… Może w Polsce, bo Foxy cieszyły się renomą wymagających w serwisie, racingowych sprzętów. Większość wolała Bombera, w którym chlupało ćwierć litra oleju i działał jak masło praktycznie bez serwisu. Ewentualnie RS-a, który był gdzieś pomiędzy.
Natomiast z biegiem czasu kierunek obrany przez Foxa okazał się bardziej pożądany na rynku ze względu na parcie na MASĘ. Dziś widelce typu Pike czy Fox 34 ważą ~1,8 kg, czyli tyle, co MX Comp… po wylaniu całego oleju. A mimo to mają grubsze golenie 35 mm, skok 160 mm i do tego bajecznie pracują.
Trudno to osiągnąć bez kompromisu i ceną za to jest właśnie konieczność dbania o sprzęt tak samo, jak zawsze było w przypadku Foxa.
PS. A za uśmiercenie marki Marzocchi odpowiada wyłącznie Marzocchi (i może w jakimś stopniu ówczesny właściciel: Tenneco). Ich masa wciąż była wysoka, a od 2007-08 jakość drastycznie spadła (luzy, wycierające się anody), odstraszając resztkę klientów, którzy byliby skłonni jeździć na sporo cięższym widelcu w zamian za bezobsługowość.
Czajkowiak
3 lat temu
Rzeczywiście 2002 :) też 2 lata temu robiłem podobną akcję, ale po kilku jazdach rozebrałem, bo jazda była…. Dziwna :)
Aha, i mam SBE zwijane na 26 :) mogę zdjąć z drugiego roweru. :)
Piękny sprzęt.
Ja miałem to szczęście, że rzadko sprzedaję moje rowery, więc do dziś mam 18 – letnią Meridę MATTS 300, która jest moim trzecim rowerem MTB (pierwszy się rozpadł a drugi ukradli).
Merida przeszła ewolucję do commutera: pełne błotniki, opony slick 1.95 (Schwalbe City Jet), bagażnik.
Kokpit jak jeszcze używałem jej jako MTB wymieniłem na krótszy mostek i „szeroką” kierę 680 mm, ale ostatnio wróciły oryginalne, mostek 110, kiera 560, kupię rogi ;) Do tego RS Tora SL i współczesny napęd 2×10, kaseta 11-28.
A teraz sobie remontuję Authora Prime z 2006 na którym w swoim czasie jeździłem jako kurier, a ostatnie 10 lat przeleżał w piwnicy. Wybijanie sztycy młotem pneumatycznym – polecam ;)
„Commuter” to doskonała wymówka, żeby zreanimować jakiś stary rower :) Tylko u mnie zawsze się to kończyło tak jak w galerii powyżej… Czyli zdecydowanie zbyt drogo i zbyt mało praktycznie ;P Ale warto próbować do skutku!
Szacun za trzymanie swoich „historycznych” sprzętów. Ja zawsze byłem januszem biznesu i wszystko sprzedawałem jak tylko przestawało być potrzebne – inaczej nie mógłbym sobie pozwolić na kolejne rowery/części :( Teraz powrót do tych perełek (jak opisany wyżej mostek) często wymaga dłuuugich poszukiwań i wydatków porównywalnych z dużo nowszym i obiektywnie lepszym sprzętem…
PS. RS Tora – już zapomniałem, że coś takiego istniało, a nawet miałem przez chwilę! :) Chyba już zaczyna wchodzić w fazę youngtimera ;)
U mnie to raczej lenistwo, nigdy nie chciało mi się ruszyć tyłka i ich sprzedać, a teraz się cieszę, że tego nie zrobiłem ;) Tora nadal trzyma się dobrze, co prawda motion control według dzisiejszych standardów to już nie to, ale krawężniki wybiera i póki co nic więcej od niej nie wymagam ;)
Od razu na początku przeproszę za sentymentalne smuty, ale dla mnie artykuł okazał się fajnym streszczeniem tego, co ciekawego działo się w sprzęcie pod moją nieobecność:-) Ja akurat w 2003 roku ostatni raz zjechałem z Baraniej Góry i życie wymiksowało mnie z MTB aż do 2015 roku – (jakoś dziwnie przypadkowo zbiegł się ten okres z latami ważnymi dla Ciebie Michał: ok. 2003 – start rowerowej zajawki, ok. 2015 – start bloga;-)…). Wtedy trochę przez przypadek zabrałem swojego poczciwego Mongoose`a na rodzinne wakacje do Zdziaru i po odkręceniu na miejscu dziecięcego fotelika, bagażnika i błotników, zjechałem na nim całą Magurę Spiską… Tego co wówczas czułem, nie zapomnę nigdy – ta sama frajda, ten sam feeling – jakbym cofnął się w czasie – dawna pasja wróciła ze zdwojoną mocą… Gdy w 2016 roku przyszło mi znowu kupić nowy rower, to był dla mnie już obcy, nieznany świat… Z pomocą przyszedł mi wtedy na szczęście pewien nowy wówczas blog o dziwnej nazwie „1Enduro” – lepiej nie mogło się złożyć. Jeszcze raz wielkie dzięki Michał za kawał dobrej roboty! Pozdr!
Dzięki Tomek, takie komentarze napędzają mnie do tego, żeby jednak czasem jeszcze coś opublikować ;)
Przeskok z 2003 do 2015 to faktycznie musiał być szok, bo większość istotnych „rewolucji” miała miejsce właśnie wtedy: boom na enduro, sztyce regulowane, zmiany w geometrii… W porównaniu do tego okresu, lata 2015-2022 to straszna nuda ;) Cieszę się, że blog jakoś tam pomógł się w tym odnaleźć!
Pawel
3 lat temu
Zastanawia mnie jak wygląda regulacja hamulca tarczowego przy poziomych hakach, ustawiłeś to raz, i wszystko hula jak trzeba, czy co chwilę trzeba poprawiać zacisk hamulca, albo ustawienie tylnego koła w hakach?? :D pozdro
Ja mam piastę dosuniętą do końca (najkrótszy CS), więc wszystko układa się za każdym razem tak samo, albo chociaż wystarczająco podobnie ;)
Zresztą P.2 nie ma fasolek do regulacji przód-tył na adapterze hamulca, więc niewiele da się wymyślić (zakładając, że koło jest zawsze prosto w osi ramy).
zgf
3 lat temu
Bardzo przyjemny artykuł. O takie nic nie robiłem :)
Lubię poczytać o sentymentach, nucie druciarstwa.
Przyziemny budżet też robi swoje.
Testu pivota nie doczytałem, a tego o Nox nawet nie otwierałem.
Tęsknie za tymi czasami co można było poczytać o ghetto tubeless i innych patentach.
Ja nadal ujeżdżam swój komunijny rower jakim jest włoski trekking na ramie MTB z lekko opadającą kierą który miał stalowe obręcze o wewnętrznej średnicy 30mm! a to wszystko jakieś 31 lat temu. O fak jaki ja stary. Potem przyszła moda na MTB więc wywaliłem z niego co nie było potrzebne i upalałem po lasach i gdzieś tam jeszcze. Obecnie z bajka została już tylko rama, widelec i stalowe błotniki z tylną lampką i bagażnikiem. Napęd obecnie 2×9 z korbą MTB MT210 z szosowymi blatami 46-30, takie coś występuje seryjnie. Ważne że nadal cieszy bo jeździ fajnie i jest mega wygodne na dłuższe wypady. Wedle testów porównawczych 2 osób wygrał z RAG+ w każdy sposób poza lansem :D
Pozdro.
Maciej
3 lat temu
No nie wierzę! Co za zbieg okoliczności! Ja wyciagnąłem z garażu ramę P.3 z 2003, która czekała 15 lat na poskładanie. I poskładałem z niej gravela. W sensie dojeżdżam nim do pracy i latam po pumptracku. Mnie ten „projekt” kosztował tyle co support, przednia zębatkę i kierę z mostkiem. Bo resztę części miałem. Za wyjątkiem tego, że twój Spec jest dopracowany w każdym szczególe, to mamy bardzo podobne rowerki Fota z stycznia do porównania. Pozdrawiam!
P.S. Świetny tekst! Czytałem z wypiekami
Heh, GRUBO! :D Faktycznie dwa „takie same” projekty (rama, koncepcja), co może nie dziwiłoby w 2004, ale teraz…? :) Jak widać P.2/P.3 to bardzo uniwersalna rama!
Oskar
3 lat temu
Ahh gdzie dostać taki rowerek albo przynajmniej ramę…
W moim przypadku to „usual suspects”, czyli Allegro i OLX, ew. Marketplace na Facebooku. Tyle że ja nie szukałem konkretnego modelu, więc było dużo łatwiej… Sam od kilku lat mam ustawione alerty na Hecklera, Orange’a MsIsle i jakąkolwiek Balfę i nic :P Ale taki Spec P.2/P.3 był zdecydowanie bardziej masowy, więc warto sobie poustawiać obserwowane wyszukiwania i czekać cierpliwie.
No no no, ładna kolekcja – oba Twoje? :) Z sentymentalnego punktu widzenia bardziej mi się ten na pierwszym planie podoba (obręcze, NS Super Moto!), ale ten z tyłu to widzę niezły kocur :)
Obydwa. Ten z tyłu w moich rękach od 2013 czynnie używany do tej pory. Kiedyś bardziej zjazdowo z kasetą 28t i i blatem 36t z przodu, teraz emeryt enduro – kaseta 42t i blat 32t, spięte to głównie na Saint/Zee/XT i Lyrik RC2DH.
Drugiego dopadłem przypadkowo. Jako że ten „dopieszczony” jest dość charakterystyczny, dostałem cynk, ze ktoś ma „identyczny”. Zasadniczo chciałem z tego tylko „zapasową” ramę, natomiast wyszło tak, że w cenie ramy dostałem cały rower – na zasadzie – niech pójdzie w dobre ręce. I okazało się, że to prawdziwy ” barn find”. Super Moto, Bad Mama, pedały Prodigy, DH Disc’i i Tora z przodu (niestety tylko 302 ;) ) a całość w sumie wygląda jakby była dwa razy po bułki w 2009 roku i ktoś zapomniał, że go ma.
Mega fajnie było poczytać artykuł, mam podobne odczucia co do wiekowego sprzętu. Oczywiście mam również nową endurówkę fulla – natomiast to nie to samo co jazda na moim stalowym sztywniaku, jeszcze ta satysfakcja jak na trasie objeżdżasz tym wannabe prosów na „Foxach” i karbonowych ramach.
I porównanie do Fabii, też trafne. To, że na codzień jeżdżę współczesnym samochodem, nie zmienia faktu, że mój stary Ford robi większą furorę na ulicy, niż nie jedno najnowsze BMW AMG COMPETITION POPANBANGS 1000KUNIBEZ ZAKUCIA, a jazda nim to przeżycie a nie czynność. Ale na wakacje bym się nim nie wybrał, nie że nie objedzie bo objedzie, ale nie jestem masochistą i nie potrzebuje ryzyka na wypoczynku ;)
W ogóle to śledzę twoje wpisy już od ponad 5 lat i dopiero wpis o P2 natchnął mnie do tych wypocin. Chyba nie mam parcia na szkło :D
Zdjęcie dla atencji ;)
KaNiOn
3 lat temu
Brak końcówki linki – łapka w dół!!!1111
Na poważnie to super projekt. Marzy mi się zjazdówka z epoki z Shiverem DC, ale dużego Shivera dostać to duży kłopot (jak się trafia to już w cenie „kolekcjonerskiej” co trochę zabija sens złożenia roweru z nostalgi…). Dodatkowo kolejny problem – na co mi taka zjazdówka? ;)
BTW.
Forum EnduroThropy umarło – załóż własne forum bo nie mam gdzie pisać swoich przygłupich wywodów, wylewać hejtu i trolować innych, a to poważny problem…
HA! Byłem ciekaw, czy ktoś zauważy! Jak zwykle nie zawiodłeś :)
Końcówki linki przerzutki zaiste nie ma, natomiast po docięciu linka została „nasączona” Kropelką. W ten sposób jest równie skutecznie zabezpieczona przed „pędzelkowaniem”, a bonusem jest możliwość wielokrotnego przeciągania przez pancerz :) #dumnyiblady
Ale w sumie może dodatkowo dam końcówkę, bo na hamulcowych mam – takie ładne, czarne ;P
Co do składania zjazdówki, mam to samo. Marzy mi się reaktywacja mojej Balfy BB7 na Shiverze DC właśnie, ale wiem że użyłbym jej maksymalnie raz w sezonie… Na szczęście nie da się jej kupić :D Dużym plusem tego Speca jest to, że faktycznie można na nim regularnie jeździć ;)
Bogdan
3 lat temu
A ja mam taki szajsik. Dartmoor street style, rama 15, amor jakiś manitou stance trochę podrutowany ale działa. Korba racework z ali, kiera 720 z allegro, 1×8 (!) avidy bb5 z klamkami fr5, 180mm i 160. Koło przednie mavic xm117, tył okrutnie krzywe rodi fw disc. Opony conti monuntain king ale też do zmiany. Ogólnie to ja mam 32 lata, i od takiego sprzętu zaczynam jazdę w terenie, bo jak jeździłem na czymkolwiek, to był stary góral z krosa a następnie triban 100, którego mam i nie sprzedam. Polecam jeżdżenie na starych rowerach. Polecam też ten artykuł.
W sumie nie pomyślałem, że ktoś może uważać mnie za niezbyt rozgarniętego że składam szajs, wsadzam 1×8 34 przód 36 tył na jakiejś deorce (jest bida na podjazdach) do tego rama pozbawiona lakieru i niczym nie zabezpieczona, czyste aluminium. Takie właśnie to ma być. Kosztowało mnie to wszystko około tysiąc dwieście ale jaki był fun przy składaniu to tylko ja wiem. Rama była wcześniej pomalowana pędzlem, w rure podsiodłową wjebane (sorry za wulgaryzm) były dwie redukcje. Jedną dałem radę wyciągnąć ale druga rura została zostawiając miejsce na sztyce 27.2, a obejmę trzeba dowalić z siłą pudziana żeby się sztyca nie obniżała. Ale daje radę. Ja wiem jak tego używać żeby się nie rozpadło. Wszystko kupuję po takich kosztach że głowa mała.
Mam nadzieję że sobie na tym krzywdy nie zrobię ;)
1×8 rulez! ;) (przynajmniej dopóki nie pojedzie się w góry)
A rower zdecydowanie nie wygląda na należący do kogoś nierozgarniętego, wszystko sensownie pasuje do całości. A jakby jeszcze napis „Dartmoor” zrobić tak samo jak logo Avida na amorze (biała naklejka na surowe alu), to już w ogóle wyglądałoby zajebiście.
No, może jeszcze zacisk sztycy bym zmienił na czarny ;)
Adnnn
3 lat temu
super artykuł, ja z retro nie retro szpei jedynie przemiksowałem gianta XTC pod „gravel”, praktycznie bezkosztowo, sprzedałem koła 26 i amor a z chin przyleciał wideł i klamkomanetki, napęd 2×9,, koła z tribana, drobnica z olx a śmiga super i nie kosztuje wyjściowo 5k :)
Łopanie, mega! Swego czasu też myślałem o czymś podobnym, ale Twoj wygląda jakby tak wyszedł fabrycznie. Przy tylnym kole 28″ udało się zachować jakiś sensowny prześwit na wysokość?
Szymon
3 lat temu
Miałem kiedyś taki brakowało mu tylko oryginalnych naklejek. I faktycznie pracę miał bajeczną. Pozdrawiam.
Do tej bajeczności pracy nabrałem trochę dystansu, jak teraz na nim jeżdżę i przesiadam się na nowoczesne widelce… No ale poziom dzisiejszego Yari czy Revelationa to w tamtych czasach faktycznie był totalny kosmos ;)
Poziom retro optymalny :) Choć ja osobiście wolałem stare logo Kony ;)
Wieszcz
2 lat temu
Michał, a jak oceniasz prace hayesów na dzisiejsze standardy?:)
Pytam bo moim głównym rowerem górskim po dziś dzień jest gary fisher mullet z 2005 z tymi hamulcami. Cały czas chodzi mi po głowie zakup czegoś newschoolowego, ale mieszkam na mazowszu i rzadko bywam w górach co przy obecnych cenach sprzętu troche mnie zniechęca(chociaż obecnie rozważam używanego nail traila jako cos umiarkowanie nowoczesnego i uniwersalnego:). W każdym razie jak byłem w Bielsku na moim gruzie bawiłem się przednio ale odgłos latającego łańcucha i te wszystkie „duże” rowery które tam widziałem dały mi do myślenia.
Trudno mi się wypowiedzieć o Hayesach, bo jeżdżę na tym rowerze po prawie płaskich lasach… W takich warunkach działają tak samo dobrze jak nowoczesne hydrauliki, ale trzeba by je przeciorać cały dzień po górach, żeby wyciągnąć jakieś wnioski ;)
Ogólnie jednak tego typy hamulce zawsze hamowały ok, natomiast ich wadą jest konieczność częstej regulacji (w miarę zużycia klocków), która wcale nie jest jakoś super wygodna.
pawel
2 lat temu
Cześć!
Coś pięknego, z przyjemnością oglądnąlem i przeczytałem. Czy jesteś w stanie polecić ramę dualową lub około o podobnym współczynniku zajebistości :) ale występującą w przyrodzie w większych rozmiarach? Od dłuższego czasu myślę o czymś podobnym ale wszystkie fajne ramy na rynku używek są S albo M czy jakieś max 18″. Potrzebuję czegoś dużego bo mam 197 cm wzrostu a kolanami o uszy obijać nie chcę. Czyżbym był skazany na Dartmoora i tyle? Tu owszem, zdarzają się XLki.
Jeśli masz na myśli prawdziwe stare dualówki, to tak jak pisałem w artykule, nie było wtedy na rynku nic o długości, która dziś pasowałaby na taki wzrost. Więc zostają tylko nowoczesne hardtaile ścieżkowe…
Mariusz
2 lat temu
Nie wiedziałem żeś ślonzak. W jakich lasach można cię dogonić i zobaczyć to cudo? Choc to dla mnie trudne bo ganiam na facie więc prędkość forestera
To za ile ten gravel z barankiem? ;P
5800 zł :P
Myślałem, że będą nudy ale Ty nie potrafisz przynudzać! Świetny tekst, rewelacyjna, piękna maszyna! Pozdrawiam!
Dzięki! :)
Czy włożyć myk-myka? Biorąc pod uwagę dwie okoliczności:
1. co się stało na Mediolan-San Remo (dla niewtajemniczonych – zwycięstwo w wyścigu szosowym m.in. dzięki sztycy regulowanej)
2. Marin Larksupr 2 czyli rower miejski z fabrycznym myk-mykiem
Oczywiście, że wsadzaj. Teraz dropper musi być w każdym rowerze.
W nowoczesnych rowerach to wiadomo, tylko tutaj jakoś mi to nie leży ;) W 2002-2004 jeszcze się myk-myki nikomu nie śniły… Musiałbym CB Joplina wygrzebać z pudła dla powodzian, a to straszne truchło jest :P
mam gravity droppera w szafie…. tylko też w średnim stanie, ale działa i jest bombproof ;)
Nie musi. Może.
Ja od dobrych paru lat jako „szosówke” traktuje rower złożony na mojej starej ramię RB bandit DS, amorze Judy XC z 2000 roku (@0 centów skoku!), ze stara karbonkiera eastona. Ostatnio dokupiłem koła Rolfa. A jak chce iść na pimptrack to tylko zmieniam mostek na krótki, i mam rower idealny.
Gripy odi intens też mam, zgadzam się, najlepsze na świecie :-)
Poka foty, RB dla mnie zawsze pozostanie kultowy :)
Sam mialem bandita ds ale pekl na wzmocnieniach :/ od lat chodzi mi po glowie podobny projket żeby złożyć cos w stylu tamtego roweru albo jego następcy (DC Pitbull). Hamulce, korbe na kwadrat pedaly i mostek mam, reszty brakuje
Mój „drugi” rower to też Spec. Rockhopper z 2002. Nawet też się toczy na Kendach a z przodu ugina się oryginalna Judy na elastomerze a nie jakieś tam sprężyny powietrzne jak w jej najnowszej reinkarnacji! A piszę „drugi” bo w sumie więcej na nim jeżdżę niż na Snabbie… Na miasto i wycieczki z dziećmi jest idealny.
Rockhoppera też mam, ale trochę starszego :)
https://www.1enduro.pl/retro-enduro-wielka-racza/
Znam, znam, świetny artykuł swoja drogą czasem do niego wracam żeby się zainspirować na przejażdżkę moim specem bo jeżeli nie liczyć widelca, który już nie domaga to jest to w sumie całkiem sprawny rower. Wycieczki po Beskidzie Wyspowym dalej sprawiają na nim masę radochy. Owszem, pewnie Snabb połknąłby te piesze szlaki na aperitif ale można się też pobawić w „spróbuj przeżyć zjazdy i się nie zajeb bo masz trójkę dzieci a jedziesz w krosiarskim kasku i bez ochraniaczy” – trochę długa nazwa, trzeba nad nią popracować.
No w góry póki co nie zdecydowałem się wrócić na Rockhopperze i na P.2 też się raczej nie wybiorę (choć tu bardziej ze względu na podjazdy – przełożenia) ;P
A co do tego niedomagającego widelca – ja tu widzę ogromny potencjał zakupowy :D (może jakiś Z1?)
Też na tej ramie złożyłem drugi rower, na slickach authora i amortyzatorem magura rond. Teraz kombinuje jak pożenić szosowe klamkomanetki z v-brake i wrzucić do tego baranek.
Bardzo fajny tekst! Wciąż widzę w swoim mieście małolatów na podobnych Specach i Konach z czeluści olx na starych marcokach czy duro. I chociaż te sprzęty mają sporo mankamentów, to młodzi łapią zajawkę i mają mega frajdę z jazdy, a o to przecież chodzi w MTB :D
Stunterzy :D Aż się boję, jak śmiesznie wyglądam na moim Specu z brodą ;P
Bardzo fajna maszyna no i ten Shiver Też kiedyś poskładałem taką retro maszynę z Bomberem Z1 Freeride. Dla maniaków rowerów taki powrót do przeszłości to super sprawa.
Też pięknie wyszło i wygląda bardzo wszechstronnie :)
Piękna podróż w czasie! Sam miałem Northshore Pancake z pinami w wersji terror i gdy ok 2018 zacząłem wracać do świata rowerów, byłem mocno zdziwiony, że piny są walcami, a nie stożkami.
Mimo, że obecnie jestem fanem minimalizmu i „stealth” (zrywam naklejki z obręczy) to przy składaniu klasyka szukałbym Double Tracków lub żóltych Deemaxów w stylu Cedrica. Chciałbym też odnaleźć przezroczysty rockring NS z pleksi, który w jakiś sposób zgubiłem, zanim zamontowałem. Mostek, kierownica, korba (ISIS) – tu poszedłby Truvativ (co najmniej Hussefelt, a może nawet Holzfeller w miedzianym kolorze), a na tylni napęd Shimano Sora. Widelec wyłącznie Marzocchi. Możliwe, że DJ3, bo przeskok z RST Gila na niego wspominam najlepiej.
Opony – Continetal Diesel (obecnie Gravity bardzo ją przypomina lub tylko zmieniła nazwę),
A rama to już do wyboru coś pomiędzy: Duncon, Prodigy, NS, Destroyer, Dangerous Mike… Ech, dobrze, że już mam stalową pumptrackówkę w streetowym stylu nawiązującym do tamtych lat, bo miałbym już otwarte 18 zakładek olx.
Piękne podsumowanie, już mam otwarte 18 zakładek na olx ;P
Żółtych Deemaxów szukałem, ale… daj spokój :\ To samo z korbą Holzfeller – to był mój pierwszy wybór, bo Hussefelt na ISIS był w tym rowerze fabrycznie. Ale Hussefelt jakoś zawsze był dla mnie takim klockiem bez polotu…
Co do ram, to pamiętam jeszcze, że bardzo popularne były takie szare no-name bez żadnego napisu, które notorycznie pękały na główce ;) Pamiętasz może, jak się to nazywało…?
Z tych co wymieniłeś, to najbardziej bym widział Duncona Amstaffa – dawniej wielokrotnie się do niego przymierzałem. No i Cock(er) by fajnie wyglądał, a jeszcze lepiej oryginalny Evil Imperial, ale to już mogłoby nie przejść jako gravel ;D
Hmm, chyba nie pamiętam takiej ramy. Chociaż jeden kolega miał taką bez napisów, ale niebieską – faktycznie pękła :D Gdzieś mi świta nazwa Intruder, ale nie wiem, czy to to.
Tak, Amstaff/PItbull w mojej ekipie królował i jako all-arounder by się dziś odnalazł, chociaż ja osobiście nie mogłem się przekonać, bo był „za mało dualowy”.Górna rura i tylny trójkąt w moich wymogach musiały być w jednej linii. Może dlatego 20 lat później mam Mondrakera Foxy?
Kolega miał złotego Cocka (no homo) na 66 i zdecydowanie królował. Na zdjęciu reprezentacja Duncona w mojej miejscowości.
Sam miałem wtedy Dragstara i pewnie fajnie byłoby też na nim coś zrobić :)
Natomiast dwie ramy odrzucały mnie najbardziej: Kross Sign i Merida UMF, fuj.
Hehe, no to widzę podobne gusta :)
Point
Aktualizacja 5 miesięcy później: Rama Duncon Amstaff czeka do odbioru :)
Jaką Ty mi chłopie tym rowerowym graciarstwem radość sprawiłeś po tych wszystkich elektryczno-butikowych cudeńkach za zyliony monet!!! A też dlatego, że jakiś czas temu w ramach sajd-prodżektu sam „przeniosłem do przyszłości” mojego starutkiego Treka 4300, rocznik 2003. Z równie leciwym sprężynowym Marzokiem Mx Compem na przedzie – bo żal było, żeby taka kultura pracy (sic! wciąż i nawet na dzisiejsze czasy) się kurzyła w piwnicy. Nie taka koronkowa robota jak u Ciebie, ale myślenie szło podobnie – szeroka kiera, krótki mostek i wykorzystać spady kurzące się po szafkach. Geometria kulała… więc, żeby ją poprawić – tu mogę Ci patent sprzedać – ja zrobiłem ze swojego mulleta. Jakoś upchałem pod koroną koło 27.5 (na kapkę łysej oponie, żeby nie obcierała, hehe) i nagle jakby 10 lat mniej xD. Jeszcze słowo o myk-mykach – bo ja przynajmniej uznałem, że życie jest za krótkie, by nawet „po mieście” jeździć bez. I teraz: jeśli kogoś ogranicza średnica podsiodłówki (u mnie było jakieś dziwne 29mm czy coś) i/lub budżet, to jest taka sztyca Tmars z wiadomego portalu na dalekim wschodzie. Po roku objeżdżania jej najbardziej zaawansowanej wersji mogę śmiało powiedzieć, że nie ma się do czego przyczepić. Tzn. wiadomo, to tylko dość brutalny, 3-pozycyjny mechanik, ale a) działa, b) wykonanie okazało się zaskakująco dobre. Pozdro dla rowerowych dinozaurów :D
Heh, miałem pierwszego Tmarsa kiedyś (wtedy większość miała, bo to była jedyna budżetowa sztyca na rynku), ale to akurat jest komponent, do którego nie chciałbym wracać ;) Z drugiej strony widzę, że ten teraz sprzedawany nie przypomina zbytnio tamtego, więc w sumie…
Co do koła 27.5″ to nawet przeszło mi to przez myśl, ale nie tak mocno, żeby sięgnąć po linijkę ;) U mnie, pod kątem lajtowej jazdy wycieczkowej, bardziej bym się przyczepił do płaskawej podsiodłówki, bo główka 67,5 jest więcej niż ok :)
PS. Też miałem Bombera MX Compa, zdecydowanie jeden z najlepszych widelców ever!
No wierzę, widziałem gdzieś w sieci porównawczą wiwisekcję starszych Tmarsów – to rzeczywiście była era myk-myka łupanego. Ten nowszy, to jednak przeskok :)
A co do wspominek – ponieważ erę 2006-2016 w rowerach przegapiłem to wciąż nie mogę wyjść z szoku, co się stało na rynku amortyzatorów. Że oryginalne Marzocchi się zawinęło (jak?! jak?!), a większość stawki okupuje RS i Fox. Obecne zawieszenia są oczywiście super, ale jak na 20 lat rozwoju technologii, to wartość dodana po stronie użytkownika wydaje się jednak… umiarkowana. A bomberki były do tego jeszcze cudownie bezobsługowe… Co tam zaszło? I w ogóle, że RS był duży i jest duży, to mnie nie dziwi, ale skąd taki Fox? To przecież była jakaś egzotyka zza wielkiej wody – jak oni wychamrali taki kawał rynku…?
Czy ja wiem, czy taka egzotyka… Może w Polsce, bo Foxy cieszyły się renomą wymagających w serwisie, racingowych sprzętów. Większość wolała Bombera, w którym chlupało ćwierć litra oleju i działał jak masło praktycznie bez serwisu. Ewentualnie RS-a, który był gdzieś pomiędzy.
Natomiast z biegiem czasu kierunek obrany przez Foxa okazał się bardziej pożądany na rynku ze względu na parcie na MASĘ. Dziś widelce typu Pike czy Fox 34 ważą ~1,8 kg, czyli tyle, co MX Comp… po wylaniu całego oleju. A mimo to mają grubsze golenie 35 mm, skok 160 mm i do tego bajecznie pracują.
Trudno to osiągnąć bez kompromisu i ceną za to jest właśnie konieczność dbania o sprzęt tak samo, jak zawsze było w przypadku Foxa.
PS. A za uśmiercenie marki Marzocchi odpowiada wyłącznie Marzocchi (i może w jakimś stopniu ówczesny właściciel: Tenneco). Ich masa wciąż była wysoka, a od 2007-08 jakość drastycznie spadła (luzy, wycierające się anody), odstraszając resztkę klientów, którzy byliby skłonni jeździć na sporo cięższym widelcu w zamian za bezobsługowość.
Rzeczywiście 2002 :) też 2 lata temu robiłem podobną akcję, ale po kilku jazdach rozebrałem, bo jazda była…. Dziwna :)
Aha, i mam SBE zwijane na 26 :) mogę zdjąć z drugiego roweru. :)
A co złożyłeś? :)
Co do SBE – jakby Ci się kiedyś chciało wymienić na coś innego, pamiętaj o mnie ;)
Cannondale Chase :)
A opony to niedługo zdejmę i dam cynk.
Piękny sprzęt.
Ja miałem to szczęście, że rzadko sprzedaję moje rowery, więc do dziś mam 18 – letnią Meridę MATTS 300, która jest moim trzecim rowerem MTB (pierwszy się rozpadł a drugi ukradli).
Merida przeszła ewolucję do commutera: pełne błotniki, opony slick 1.95 (Schwalbe City Jet), bagażnik.
Kokpit jak jeszcze używałem jej jako MTB wymieniłem na krótszy mostek i „szeroką” kierę 680 mm, ale ostatnio wróciły oryginalne, mostek 110, kiera 560, kupię rogi ;) Do tego RS Tora SL i współczesny napęd 2×10, kaseta 11-28.
A teraz sobie remontuję Authora Prime z 2006 na którym w swoim czasie jeździłem jako kurier, a ostatnie 10 lat przeleżał w piwnicy. Wybijanie sztycy młotem pneumatycznym – polecam ;)
„Commuter” to doskonała wymówka, żeby zreanimować jakiś stary rower :) Tylko u mnie zawsze się to kończyło tak jak w galerii powyżej… Czyli zdecydowanie zbyt drogo i zbyt mało praktycznie ;P Ale warto próbować do skutku!
Szacun za trzymanie swoich „historycznych” sprzętów. Ja zawsze byłem januszem biznesu i wszystko sprzedawałem jak tylko przestawało być potrzebne – inaczej nie mógłbym sobie pozwolić na kolejne rowery/części :( Teraz powrót do tych perełek (jak opisany wyżej mostek) często wymaga dłuuugich poszukiwań i wydatków porównywalnych z dużo nowszym i obiektywnie lepszym sprzętem…
PS. RS Tora – już zapomniałem, że coś takiego istniało, a nawet miałem przez chwilę! :) Chyba już zaczyna wchodzić w fazę youngtimera ;)
PS2. Poka foty! :)
U mnie to raczej lenistwo, nigdy nie chciało mi się ruszyć tyłka i ich sprzedać, a teraz się cieszę, że tego nie zrobiłem ;) Tora nadal trzyma się dobrze, co prawda motion control według dzisiejszych standardów to już nie to, ale krawężniki wybiera i póki co nic więcej od niej nie wymagam ;)
I Author w ostatniej fazie wykończenia
Od razu na początku przeproszę za sentymentalne smuty, ale dla mnie artykuł okazał się fajnym streszczeniem tego, co ciekawego działo się w sprzęcie pod moją nieobecność:-) Ja akurat w 2003 roku ostatni raz zjechałem z Baraniej Góry i życie wymiksowało mnie z MTB aż do 2015 roku – (jakoś dziwnie przypadkowo zbiegł się ten okres z latami ważnymi dla Ciebie Michał: ok. 2003 – start rowerowej zajawki, ok. 2015 – start bloga;-)…). Wtedy trochę przez przypadek zabrałem swojego poczciwego Mongoose`a na rodzinne wakacje do Zdziaru i po odkręceniu na miejscu dziecięcego fotelika, bagażnika i błotników, zjechałem na nim całą Magurę Spiską… Tego co wówczas czułem, nie zapomnę nigdy – ta sama frajda, ten sam feeling – jakbym cofnął się w czasie – dawna pasja wróciła ze zdwojoną mocą… Gdy w 2016 roku przyszło mi znowu kupić nowy rower, to był dla mnie już obcy, nieznany świat… Z pomocą przyszedł mi wtedy na szczęście pewien nowy wówczas blog o dziwnej nazwie „1Enduro” – lepiej nie mogło się złożyć. Jeszcze raz wielkie dzięki Michał za kawał dobrej roboty! Pozdr!
Dzięki Tomek, takie komentarze napędzają mnie do tego, żeby jednak czasem jeszcze coś opublikować ;)
Przeskok z 2003 do 2015 to faktycznie musiał być szok, bo większość istotnych „rewolucji” miała miejsce właśnie wtedy: boom na enduro, sztyce regulowane, zmiany w geometrii… W porównaniu do tego okresu, lata 2015-2022 to straszna nuda ;) Cieszę się, że blog jakoś tam pomógł się w tym odnaleźć!
Zastanawia mnie jak wygląda regulacja hamulca tarczowego przy poziomych hakach, ustawiłeś to raz, i wszystko hula jak trzeba, czy co chwilę trzeba poprawiać zacisk hamulca, albo ustawienie tylnego koła w hakach?? :D pozdro
Ja mam piastę dosuniętą do końca (najkrótszy CS), więc wszystko układa się za każdym razem tak samo, albo chociaż wystarczająco podobnie ;)
Zresztą P.2 nie ma fasolek do regulacji przód-tył na adapterze hamulca, więc niewiele da się wymyślić (zakładając, że koło jest zawsze prosto w osi ramy).
Bardzo przyjemny artykuł. O takie nic nie robiłem :)
Lubię poczytać o sentymentach, nucie druciarstwa.
Przyziemny budżet też robi swoje.
Testu pivota nie doczytałem, a tego o Nox nawet nie otwierałem.
Tęsknie za tymi czasami co można było poczytać o ghetto tubeless i innych patentach.
Mam też coś takiego
Mega! :)
Amortyzatory pod znakiem M zawsze lubiłem i lubię te oczywiście do 2007 r Sam posiadam parę ciekawych egzemplarzy na moich rowerach
Poka poka! ;)
To są moje m ki
Łopanie, kosmos! :D
Ja nadal ujeżdżam swój komunijny rower jakim jest włoski trekking na ramie MTB z lekko opadającą kierą który miał stalowe obręcze o wewnętrznej średnicy 30mm! a to wszystko jakieś 31 lat temu. O fak jaki ja stary. Potem przyszła moda na MTB więc wywaliłem z niego co nie było potrzebne i upalałem po lasach i gdzieś tam jeszcze. Obecnie z bajka została już tylko rama, widelec i stalowe błotniki z tylną lampką i bagażnikiem. Napęd obecnie 2×9 z korbą MTB MT210 z szosowymi blatami 46-30, takie coś występuje seryjnie. Ważne że nadal cieszy bo jeździ fajnie i jest mega wygodne na dłuższe wypady. Wedle testów porównawczych 2 osób wygrał z RAG+ w każdy sposób poza lansem :D
Pozdro.
No nie wierzę! Co za zbieg okoliczności! Ja wyciagnąłem z garażu ramę P.3 z 2003, która czekała 15 lat na poskładanie. I poskładałem z niej gravela. W sensie dojeżdżam nim do pracy i latam po pumptracku. Mnie ten „projekt” kosztował tyle co support, przednia zębatkę i kierę z mostkiem. Bo resztę części miałem. Za wyjątkiem tego, że twój Spec jest dopracowany w każdym szczególe, to mamy bardzo podobne rowerki Fota z stycznia do porównania. Pozdrawiam!
P.S. Świetny tekst! Czytałem z wypiekami
Może sprzedasz ramę? :-D
Nie sprzedam :-) Za głęboko siedzi w sercu :-D
Ajaj, no cóż też będę polował
Heh, GRUBO! :D Faktycznie dwa „takie same” projekty (rama, koncepcja), co może nie dziwiłoby w 2004, ale teraz…? :) Jak widać P.2/P.3 to bardzo uniwersalna rama!
Ahh gdzie dostać taki rowerek albo przynajmniej ramę…
W moim przypadku to „usual suspects”, czyli Allegro i OLX, ew. Marketplace na Facebooku. Tyle że ja nie szukałem konkretnego modelu, więc było dużo łatwiej… Sam od kilku lat mam ustawione alerty na Hecklera, Orange’a MsIsle i jakąkolwiek Balfę i nic :P Ale taki Spec P.2/P.3 był zdecydowanie bardziej masowy, więc warto sobie poustawiać obserwowane wyszukiwania i czekać cierpliwie.
Potwierdzam – jestem posiadaczem Hecklera 04′ z 5th elementem i nie sprzedaję :-P
Wiem że nie na temat, przepraszam, ale nie mam gdzie spytać. Co się stało z forum ET, przepadło na amen? Gdzie teraz ludzie pytania zadają? ;)
A myślałem, że tylko ja jestem dziwny. Natomiast po komentarzach widzę, że jest nas więcej.
No no no, ładna kolekcja – oba Twoje? :) Z sentymentalnego punktu widzenia bardziej mi się ten na pierwszym planie podoba (obręcze, NS Super Moto!), ale ten z tyłu to widzę niezły kocur :)
Obydwa. Ten z tyłu w moich rękach od 2013 czynnie używany do tej pory. Kiedyś bardziej zjazdowo z kasetą 28t i i blatem 36t z przodu, teraz emeryt enduro – kaseta 42t i blat 32t, spięte to głównie na Saint/Zee/XT i Lyrik RC2DH.
Drugiego dopadłem przypadkowo. Jako że ten „dopieszczony” jest dość charakterystyczny, dostałem cynk, ze ktoś ma „identyczny”. Zasadniczo chciałem z tego tylko „zapasową” ramę, natomiast wyszło tak, że w cenie ramy dostałem cały rower – na zasadzie – niech pójdzie w dobre ręce. I okazało się, że to prawdziwy ” barn find”. Super Moto, Bad Mama, pedały Prodigy, DH Disc’i i Tora z przodu (niestety tylko 302 ;) ) a całość w sumie wygląda jakby była dwa razy po bułki w 2009 roku i ktoś zapomniał, że go ma.
Mega fajnie było poczytać artykuł, mam podobne odczucia co do wiekowego sprzętu. Oczywiście mam również nową endurówkę fulla – natomiast to nie to samo co jazda na moim stalowym sztywniaku, jeszcze ta satysfakcja jak na trasie objeżdżasz tym wannabe prosów na „Foxach” i karbonowych ramach.
I porównanie do Fabii, też trafne. To, że na codzień jeżdżę współczesnym samochodem, nie zmienia faktu, że mój stary Ford robi większą furorę na ulicy, niż nie jedno najnowsze BMW AMG COMPETITION POPANBANGS 1000KUNIBEZ ZAKUCIA, a jazda nim to przeżycie a nie czynność. Ale na wakacje bym się nim nie wybrał, nie że nie objedzie bo objedzie, ale nie jestem masochistą i nie potrzebuje ryzyka na wypoczynku ;)
W ogóle to śledzę twoje wpisy już od ponad 5 lat i dopiero wpis o P2 natchnął mnie do tych wypocin. Chyba nie mam parcia na szkło :D
Zdjęcie dla atencji ;)
Brak końcówki linki – łapka w dół!!!1111
Na poważnie to super projekt. Marzy mi się zjazdówka z epoki z Shiverem DC, ale dużego Shivera dostać to duży kłopot (jak się trafia to już w cenie „kolekcjonerskiej” co trochę zabija sens złożenia roweru z nostalgi…). Dodatkowo kolejny problem – na co mi taka zjazdówka? ;)
BTW.
Forum EnduroThropy umarło – załóż własne forum bo nie mam gdzie pisać swoich przygłupich wywodów, wylewać hejtu i trolować innych, a to poważny problem…
HA! Byłem ciekaw, czy ktoś zauważy! Jak zwykle nie zawiodłeś :)
Końcówki linki przerzutki zaiste nie ma, natomiast po docięciu linka została „nasączona” Kropelką. W ten sposób jest równie skutecznie zabezpieczona przed „pędzelkowaniem”, a bonusem jest możliwość wielokrotnego przeciągania przez pancerz :) #dumnyiblady
Ale w sumie może dodatkowo dam końcówkę, bo na hamulcowych mam – takie ładne, czarne ;P
Co do składania zjazdówki, mam to samo. Marzy mi się reaktywacja mojej Balfy BB7 na Shiverze DC właśnie, ale wiem że użyłbym jej maksymalnie raz w sezonie… Na szczęście nie da się jej kupić :D Dużym plusem tego Speca jest to, że faktycznie można na nim regularnie jeździć ;)
A ja mam taki szajsik. Dartmoor street style, rama 15, amor jakiś manitou stance trochę podrutowany ale działa. Korba racework z ali, kiera 720 z allegro, 1×8 (!) avidy bb5 z klamkami fr5, 180mm i 160. Koło przednie mavic xm117, tył okrutnie krzywe rodi fw disc. Opony conti monuntain king ale też do zmiany. Ogólnie to ja mam 32 lata, i od takiego sprzętu zaczynam jazdę w terenie, bo jak jeździłem na czymkolwiek, to był stary góral z krosa a następnie triban 100, którego mam i nie sprzedam. Polecam jeżdżenie na starych rowerach. Polecam też ten artykuł.
W sumie nie pomyślałem, że ktoś może uważać mnie za niezbyt rozgarniętego że składam szajs, wsadzam 1×8 34 przód 36 tył na jakiejś deorce (jest bida na podjazdach) do tego rama pozbawiona lakieru i niczym nie zabezpieczona, czyste aluminium. Takie właśnie to ma być. Kosztowało mnie to wszystko około tysiąc dwieście ale jaki był fun przy składaniu to tylko ja wiem. Rama była wcześniej pomalowana pędzlem, w rure podsiodłową wjebane (sorry za wulgaryzm) były dwie redukcje. Jedną dałem radę wyciągnąć ale druga rura została zostawiając miejsce na sztyce 27.2, a obejmę trzeba dowalić z siłą pudziana żeby się sztyca nie obniżała. Ale daje radę. Ja wiem jak tego używać żeby się nie rozpadło. Wszystko kupuję po takich kosztach że głowa mała.
Mam nadzieję że sobie na tym krzywdy nie zrobię ;)
1×8 rulez! ;) (przynajmniej dopóki nie pojedzie się w góry)
A rower zdecydowanie nie wygląda na należący do kogoś nierozgarniętego, wszystko sensownie pasuje do całości. A jakby jeszcze napis „Dartmoor” zrobić tak samo jak logo Avida na amorze (biała naklejka na surowe alu), to już w ogóle wyglądałoby zajebiście.
No, może jeszcze zacisk sztycy bym zmienił na czarny ;)
super artykuł, ja z retro nie retro szpei jedynie przemiksowałem gianta XTC pod „gravel”, praktycznie bezkosztowo, sprzedałem koła 26 i amor a z chin przyleciał wideł i klamkomanetki, napęd 2×9,, koła z tribana, drobnica z olx a śmiga super i nie kosztuje wyjściowo 5k :)
Łopanie, mega! Swego czasu też myślałem o czymś podobnym, ale Twoj wygląda jakby tak wyszedł fabrycznie. Przy tylnym kole 28″ udało się zachować jakiś sensowny prześwit na wysokość?
Miałem kiedyś taki brakowało mu tylko oryginalnych naklejek. I faktycznie pracę miał bajeczną. Pozdrawiam.
Do tej bajeczności pracy nabrałem trochę dystansu, jak teraz na nim jeżdżę i przesiadam się na nowoczesne widelce… No ale poziom dzisiejszego Yari czy Revelationa to w tamtych czasach faktycznie był totalny kosmos ;)
A Void zajebisty! :D
No i suty nareszcie zniknęły z głównej.
Specjalnie dla Ciebie zasłoniłem :*
Może nie na „pełne retro”, ale tyle ile się dało :P (tu jeszcze prosto z malowania)
Poziom retro optymalny :) Choć ja osobiście wolałem stare logo Kony ;)
Michał, a jak oceniasz prace hayesów na dzisiejsze standardy?:)
Pytam bo moim głównym rowerem górskim po dziś dzień jest gary fisher mullet z 2005 z tymi hamulcami. Cały czas chodzi mi po głowie zakup czegoś newschoolowego, ale mieszkam na mazowszu i rzadko bywam w górach co przy obecnych cenach sprzętu troche mnie zniechęca(chociaż obecnie rozważam używanego nail traila jako cos umiarkowanie nowoczesnego i uniwersalnego:). W każdym razie jak byłem w Bielsku na moim gruzie bawiłem się przednio ale odgłos latającego łańcucha i te wszystkie „duże” rowery które tam widziałem dały mi do myślenia.
Trudno mi się wypowiedzieć o Hayesach, bo jeżdżę na tym rowerze po prawie płaskich lasach… W takich warunkach działają tak samo dobrze jak nowoczesne hydrauliki, ale trzeba by je przeciorać cały dzień po górach, żeby wyciągnąć jakieś wnioski ;)
Ogólnie jednak tego typy hamulce zawsze hamowały ok, natomiast ich wadą jest konieczność częstej regulacji (w miarę zużycia klocków), która wcale nie jest jakoś super wygodna.
Cześć!
Coś pięknego, z przyjemnością oglądnąlem i przeczytałem. Czy jesteś w stanie polecić ramę dualową lub około o podobnym współczynniku zajebistości :) ale występującą w przyrodzie w większych rozmiarach? Od dłuższego czasu myślę o czymś podobnym ale wszystkie fajne ramy na rynku używek są S albo M czy jakieś max 18″. Potrzebuję czegoś dużego bo mam 197 cm wzrostu a kolanami o uszy obijać nie chcę. Czyżbym był skazany na Dartmoora i tyle? Tu owszem, zdarzają się XLki.
Jeśli masz na myśli prawdziwe stare dualówki, to tak jak pisałem w artykule, nie było wtedy na rynku nic o długości, która dziś pasowałaby na taki wzrost. Więc zostają tylko nowoczesne hardtaile ścieżkowe…
Nie wiedziałem żeś ślonzak. W jakich lasach można cię dogonić i zobaczyć to cudo? Choc to dla mnie trudne bo ganiam na facie więc prędkość forestera
Najczęściej Murckowskie ;)
Nostalgia. Te czasy kiedy bardziej pancerny i ciężki „rower do robienia głupich rzeczy w lesie” był lepszy niż lekki. świetny tekst
Dzięki! :)
Natomiast polemizowałbym, czy aktualnie trend na ciężkie, ale fajne rowery nie jest znacznie silniejszy, niż wtedy ;)
Jeszcze 3 lata temu miałem KTM flavour z shermanem firefly 150 SPV i przerzutką Sram 9.0 blackbox. Taki składak , a jaka zabawa
Ja właśnie reanimuje 15 letniego crossowego Kellysa.
Moim zdaniem idealny rower na Katowickie lasy
Piasta tylna to 135×10?
Tak.
Wiem, że to płytkie będzie, ale: dzięki za pro-tipa!