Enduro zdechło. Nie wiadomo, czy przez profesjonalny racing, czy przez zbyt nachalny marketing, a może przez oczy zmęczone od nadmiaru kolorów za każdym razem, kiedy próbujesz kupić nowe rękawiczki. No dobra, ale co z nami teraz będzie? W końcu po górach na rowerze jeździć trzeba. Producenci oczywiście mają gotową odpowiedź na to pytanie (którego jeszcze sobie nie zadałeś). Jest nią kategoria trail, czyli rowery o skoku ok. 130 mm.
Niby nic nowego – przecież ta kategoria istniała już ponad 10 lat temu. Ale technika poszła do przodu, pojawiły się większe koła, lepsze zawieszenia, działające sztyce regulowane, geometria progresywna… Dzięki temu na dzisiejszych ścieżkowcach można sobie pozwolić na dużo (i mam na myśli: DUŻO) więcej, niż kiedyś. Czego prezentowany tu enduro-killer Whyte T-130 RS jest idealnym przykładem.
Rower przygarnąłem do testu w ramach współpracy z Whyte Polska. Jeśli jeszcze nie kojarzysz tej marki, lepiej zacznij. Na przykład od lektury tego artykułu.Whyte ma też w ofercie model enduro (G-160, o łatwym do wydedukowania skoku), ale to T-130 budzi największe zainteresowanie wśród rodzimych dla marki, brytyjskich klientów. Wersja RS to topowa konfiguracja na aluminiowej ramie (16 499 zł), wyżej zaczyna się już carbon. Ale to właśnie metalowy T-130 RS zgarnął w tym roku tytuł „Trail Bike of the Year” w Bikeradarze:
Whyte ogólnie lubi zgarniać tytuły i nagrody. Ciekawostka: marka wydaje dwa katalogi: jeden normalny, a drugi składający się wyłącznie z przedruków testów z magazynów rowerowych. Zazwyczaj z najwyższymi ocenami.
Mają na to prostą receptę. Zapraszają redaktorów na wspólną jazdę. I wcale nie mam na myśli tego, że próbują ich przekupić piwem w mieszczącym się przy trailach pubie (choć to też)! Po prostu rozmawiają o rowerach z najbardziej doświadczonymi testerami i wdrażają ich uwagi w życie.
Wiem, bo sam się na taką sesję załapałem. Razem z głównym projektantem, dyrektorem produkcji i zawodnikiem fabrycznego teamu enduro. Co powiesz na taki zespół specjalistów ds. marketingu? A tak to się właśnie odbywa w Whyte. Ładne reklamy nie są potrzebne, jeśli Twoje rowery wygrywają testy.Ale co takiego projektanci Whyte wyciągnęli od pismaków, że teraz nawet w Tańcu z Gwiazdami dostają same dziesiątki…? Odpowiedź jest w zasadzie prosta: geometria i ogarnięte detale konstrukcyjne.Geometria w pełni zasługuje na miano progresywnej. Przód jest dłuuugi: 449 mm w rozmiarze M – nie aż tyle, co w Mondrakerze, ale więcej, niż np. w Reignie. Przednie koło jest przez to tak wysunięte do przodu, że kąt główki ramy może pozostać klasyczny: 67°.Wysokość suportu: ok. 330 mm. Cienkie pedały i osłony na korby to tutaj wyposażenie obowiązkowe! Dzięki mniejszemu skokowi zawieszenia, niski jest też stack – więc po maksymalnym obniżeniu kierownicy, cały jesteś minimum 2 cm bliżej ziemi, niż na rowerze enduro. Pewnie się domyślasz, że w zakrętach ma to „nieco” większe znaczenie, niż zamontowanie dampera o 10 mm niżej, czym chwalą się niektórzy producenci…Całość uzupełnia krótki mostek, choć może nie aż tak krótki, jak mógłbyś się spodziewać: 50 mm.
Krótsze (32 mm!) są zarezerwowane dla modelu G-160, którego reach jest jeszcze o 30 mm (!) dłuższy. Wyjątkiem w T-130 jest rozmiar S, w którym fabrycznie montowany jest mostek 40 mm. Ciekawostka: mocno „powycinany” mostek ma wewnątrz plastikową zaślepkę/uszczelkę, zapobiegającą gromadzeniu się wewnątrz błota. Tylko Brytyjczycy mogli na to wpaść!
Whyte potrafi zadbać o detale wykończenia. Tak wypasiony kapsel sterów to jeszcze nic specjalnego, ale ze… śrubką z własnym grawerem jeszcze się nie spotkałem!
Logo Whyte’a znajdziesz też na kierownicy, ale chyba nie z oszczędności, bo jakość wykończenia nie ustępuje Eastonowi czy Race Face’owi. Szerokość to 760 mm.
Jedyne, co trochę odstaje jakością, to gripy. Są bardzo cienkie, twarde i zdecydowanie śliskie. A jako że jeżdżę w rękawiczkach, jest to wada, jaką nieczęsto odnotowuję.
O ile widoczna na poprzednim zdjęciu manetka Reverba musi siedzieć na własnej obejmie, to z prawej strony panuje porządek – manetka i klamka Shimano XT M8000 wykorzystują wspólne mocowanie I-Spec.
A właśnie! Shimano XT! Alleluja! Kumbaya!W końcu udało mi się dorwać rower na osprzęcie innym, niż SRAM. Jako dawny fanboj Shimano, byłem bardzo ciekaw, jak nowa, 11-rzędowa grupa XT spisze się na szlaku.
Jeśli chodzi o hamulce, niestety spisała się… słabo. Punkt „łapania” klamki zmieniający się (w obie strony!) losowo sześć razy w ciągu jednego zjazdu spowodował, że wróciły wspomnienia Avidów Elixir. SRAM od tego czasu poszedł do przodu, a Shimano – do tyłu… Przy czym moje „słabo” to i tak dość pozytywna ocena. Jeśli wierzyć forumowiczom, nowe hamulce Shimano notorycznie trapią m.in. cieknące zaciski, pękające tłoczki i inne niespodzianki.
Na osłodę: piękne mocowanie zacisku do ramy, wykorzystujące trzpienie z mufą (zawsze lubiłem to ikeowe określenie) zapobiegające wyrwaniu gwintu z ramy. Trzpienie z logo Whyte’a – a jakże. Wspominałem coś o dbałości o detale…?
O ile hamulce XT zupełnie mnie nie przekonały, to napęd bardzo przypadł mi do gustu.Największa (choć i tak niewielka) wada: kaseta o mniejszym od SRAM-a zakresie 11-42T. Największa zaleta: zdecydowanie lepiej działająca manetka. Ogólna kultura zmiany biegów okazała się zaskakująco podobna do SRAM-a – czyli raczej mówimy tu o kulturze w stylu kowbojskim, niż samurajskim. Więcej na ten temat napiszę w oddzielnym porównaniu XT z głównym rywalem: SRAM-em GX.Jedyny element napędu spoza grupy XT to korba Race Face Turbine z montowaną bezpośrednio zębatką. Korby Shimano są fajne, ale trochę rowerowej biżuterii jeszcze nikomu nie zaszkodziło…Jeśli chodzi o zębatkę, to kluczowe są literki SCR. Tegoroczny T-130 nie daje możliwości montażu przedniej przerzutki. W połączeniu z tylną ośką w standardzie Boost (148×12 mm), te trzy literki pozwoliły na dokładnie trzy rzeczy:1. Cholernie szerokie rozstawienie łożysk głównej osi obrotu. Rzuć okiem na to zdjęcie, a teraz idź i porównaj, jak to wygląda w Twoim rowerze. Kwestia sztywności i trwałości takiego połączenia raczej nie wymaga inżynierskich tłumaczeń.
2. Mnóstwo miejsca na uwaloną błotem oponę. Brytyjczycy są trochę zakręceni na tym punkcie. Zupełnie nie wiem, dlaczego…
Na dole jest trochę ciaśniej, niż na górze, ale i tak w ramach eksperymentu założyłem oponę… 27.5×2.8″. Tak – jeśli się uprzesz, możesz sobie zrobić T-130+ (nie pytaj, co na to gwarancja).
3. Stworzenie bardzo krótkiego (420 mm) wahacza o prostych (⇒ sztywnych i lekkich) rurach łączących główną oś zawieszenia z punktami obrotu przy osi tylnego koła. Jak widać, zawieszenie to prosty, sprawdzony 4-zawias z ogniwem Horsta.Wszystkie łożyska (tzw. maszynowe, czyli fabrycznie uszczelnione i o standardowych wymiarach) są dodatkowo zabezpieczone uzbrojonymi w o-ringi zaślepkami. Jak powszechnie wiadomo, nie powinno się myć roweru myjką ciśnieniową. Ale jak powszechnie wiadomo, każdy to robi. Sami projektanci Whyte’a mówią o tym otwarcie, i w związku z tym dają… dożywotnią gwarancję na łożyska dla pierwszego właściciela!Za kontrolowane uginanie tyłu odpowiada Rock Shox Monarch RT3 z puszką Debonair i 3-pozycyjną regulacją tłumienia kompresji.Z przodu ruchy frykcyjne wykonuje zaś Rock Shox Pike RC ze ślicznymi customowymi naklejkami i… bez 3-pozycyjnej regulacji tłumienia kompresji.
Będziesz musiał zadowolić się jedną gałą.
Jeśli wydaje Ci się, że ten Pike jest jakiś taki szeroki, to dlatego że… jest. To wersja Boost (110×15 mm), do której udało mi się założyć oponę 27.5×3.0″ na obręczy 45 mm (!). Było ciasno, ale z oponą 2.8″ na ciut węższej obręczy nie będzie problemu.
Standardowo w podkowie Pike’a wiruje opona WTB Trail Boss 2.25″, więc taki odpowiednik Nobby Nica, tyle że z Ameryki. Jak na zakładane przeznaczenie roweru (ścieżki) – OK. Ale jeśli planujesz wykorzystywać Whyte’a na 100% jego możliwości (enduro bez ściemy), zdecydowanie lepiej sprawdziłaby się np. WTB Vigilante. Trail Bossa mógłbyś wtedy wrzucić na tył, w miejsce newschoolowego semi-slicka (WTB Riddler 2.25″). Muszę przyznać, że jego możliwości bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, ale nie miałem okazji umoczyć go w prawdziwym gnoju, gdzie te możliwości raczej by się (brutalnie) wyczerpały.Więc gdyby był to mój rower, w pierwszej kolejności zmieniłbym opony. Product manager Whyte’a najwyraźniej się ze mną zgadza, bo w modelu 2017 znajdziesz bardziej agresywne opony (Vigilante / Trail Boss). Dzięki Bogu zmienione będą też koła – mamy rok 2016, więc obręcze o szerokości wewnętrznej 21 mm (!) powinny występować wyłącznie na szosie. Ogólnie, SRAM Roam 30 to nie jest szczyt marzeń, jeśli chodzi o jazdę enduro…Bardzo ęduro jest za to miejsce na bidon. Wchodzi co prawda tylko półlitrowy, ale to i tak wypas, jeśli starasz się wyeliminować plecak.Wrócę jeszcze na chwilę do pro-brytyjskich (ale nie anty-unijnych!) detali ramy.Przewody poprowadzone są wewnątrz ramy, co poza ładnym wyglądem, bardzo ułatwia zrzucanie z roweru błota. Wszystkie wloty są uszczelnione i układają kable pod takim kątem, żeby opierały się o wewnętrzne ścianki rur i nie telepały w czasie jazdy.Uszczelniony jest też zintegrowany w ramie zacisk sztycy. Przy wszechobecnych myk-mykach, takie rozwiązanie powinno stać się standardem.Wizytówką Whyte’a są te dwie śrubki na dolnej rurze, służące do mocowania Crud Catchera. Co to takiego, ten Crud Catcher…?
Ano taki błotniczek. Normalnie musiałbyś mocować go długaśnymi o-ringami lub rzepami, a dzięki dwóm magicznym śrubeczkom, ładnie zlewa się on z linią ramy.
Crud Catcher to jeden z kultowych brytyjskich mikro-producentów. Zanim wynaleziono błotniki mocowane na podkowie widelca, jeździł z takim m.in. Steve Peat.
Jak więc widać, za Whyte’m nie kryje się żadna magia – „jedynie” kupa fajnie dopracowanych detali w ramie z progresywną geometrią.No i oczywiście dość bogata specyfikacja, która winduje cenę do 16,5 tys. złotych. To sporo, biorąc pod uwagę, że producenci mainstreamowi, oferują już w tej cenie rowery na carbonowej ramie.Whyte jest jednak marką skierowaną do innego odbiorcy – takiego, który na pierwszym miejscu stawia nie cenę, a prawdziwie brytyjskie podejście „no-nonsense” i rewelacyjną geometrię, połączoną z odpornością na najgorsze warunki. Jeśli jesteś taką osobą, koniecznie umów się na jazdę próbną (testowany przeze mnie rower jest częścią ogólnodostępnej floty). Będziesz miał własne wrażenia do porównania z moimi, które opublikuję niedługo w pełnym teście!
Nie w tym roku, bo niestety nie ma testówki w moim rozmiarze. Ale miałem okazję pojeździć chwilę na prezentacji w Walii – przy okazji bikeporna opiszę pokrótce moje pierwsze wrażenia z jazdy :)
Łukasz Czech
8 lat temu
bo ęduraki zaczęły przypominać dawne rowery do FR. Podobne możliwości do napiżdżania mega hop, a nawet dropów, wystarczy przypomnieć sobie jak na zawodach DH radził sobie na enduraku Jared Graves. Tyle że to wszystko lżejsze. Przeciętny rider tych możliwości i tak nie wykorzysta. Taka moda więc ludzie parli na mocne enduraki, a nawet nie każdy ma skila żeby takim rowerem sie dobrze posłużyć z wykorzystaniem pełni jego potencjału. Przeciętniakowi trailówka w zupełności wystarczy i ludzie chyba poszli po rozum do głowy. Teraz będzie nowa moda, już wszystko nie będzie ęduro tylko trailowe ;)wszystko, od rękawiczek po zakrętki na wentylki :P
Z tą modą na pewno tak będzie… W zasadzie już jest. Producenci nagle zaczęli cisnąć na kategorię, którą od lat istniała nieco na uboczu. Ale w sumie co nam szkodzi? Nie mam nic przeciwko, żeby i te rowery stały się lepsze (tak jak to się stało w kategorią ~160 mm dzięki modzie/lansowaniu enduro) :)
w sumie słusznie prawisz, jeszcze kilka lat temu o tak wszechstronnych sprytnych rowerach, można było pomarzyć. Więc niech kombinują dalej, kto ma pojęcie i wie czego chce ten dobierze coś dla siebie ;)
Przemek Wielicki
8 lat temu
W jakim sensie enduro zdycha? Maszyny są dopracowane, wybór sprzętu jest szeroki… chodzi Ci o pewien przesyt medialny?
Napisałeś świetny artykuł o wyborze idealnego roweru i myślę, że w tym kontekście, przez pryzmat indywidualnych potrzeb/preferencji każdego rajdera należy patrzeć na rowery, a nie przez pryzmat mody.
Wydaje mi się, że firma Whyte prowadzi dość szeroko zakrojoną akcję marketingową. Gdzie nie spojrzę, albo z kim nie pogadam, to widzę/słyszę Whyte :-)
Tak, widać wyraźne przełożenie wizyt w Walii na późniejsze publikacje. Ale w końcu jakoś trzeba się promować, i w sumie lepiej robić to przez media branżowe (które w jakimś sensie uwiarygadniają, weryfikują), niż przez czysty „marketing bull sh..t”.
Byłem ciekaw, co miałeś na myśli, pisząc że „enduro zdechło” :-D
Michał T
8 lat temu
Czekam na porównanie z Krossem Soil ;)
fnk
8 lat temu
Ciekawa sprawa ten Whyte, szczególnie jeśli chodzi o wykonanie i „patenty” przeciwbłotne. Tym mnie urzekli i poważnie rozpatruję g160 jako kandytata na przyszły rok. Wizualnie – autobus przegłubowy, ale pełen wdzięku.
Zdecydowanie jednak nie zgodzę się z tym, że enduro umiera (wiem, wiem, pisane z przymrużeniem oka) i 130-tki zastąpią 160-ki. Według mnie to właśnie wypracowany standard 160mm wpisał się idealnie w potrzeby nowego mainstreamu i jest znakomitym kompromisem pomiędzy rowerem szlakowym, a maszyną do cięższych zastosowań.
Sam mam Authora Patriot i ten rower naprawdę pieknie zapindala do góry, a na zblokowanym zawieszeniu idzie jak szosa. Nie wiem w którym miejscu 130tka miałaby mieć przewagę – na luźnych amorach oba będą lekko pompować, a różnica w wadze jest minimalna.
Natomiast w jeździe w dół te 3cm robią gigantyczną różnicę choćby jeśli mowa o wybaczaniu błędów i to jest główny, powód dla którego według mnie 160-ki tak dobrze przyjęły się na rynku.
Ale tu nie chodzi o to co lepsze dla Ciebie (klienta), tylko dla producentów. A już pisanie jakoby enduro musiało mieć 160mm skoku jest zabawne. Jak szofer dobry to będzie jeździł tzw. enduro i na „sztywnioku”.
mateo
8 lat temu
Mam tylko prośbę: zanim zaczniesz pisać porównanie GXa z XT to przecioraj XT trochę bardziej, bo jak czytam teksty że działa równie dobrze jak SRAM to mam wrażenie że może jakieś inne XT dostałem :)
Dokładniej to tak: byłem zmuszony wymienić GX1 na XT i jestem zaskoczony fatalną jakością shimano.
Pomijając już fakt że przerzutka przy sramowskich wygląda jak wycięta scyzorykiem i z powbijanymi gwoździami, to:
– jesli tylko łańcuch jest za suchy, za mokry, za ubłocony, generalnie nie jak ze sklepu to zmiana biegów działa coraz gorzej – GXowi to nie robi różnicy
– przy 42T wózek zwisa chyba ze 2cm niżej niż SRAM
– górne kółko wózka potrzebuje 2km w lesie żeby totalnie się zapchać
– sprzęgło praktycznie co drugi-trzeci trip trzeba serwisować bo zacina się i skrzypi – GX po 2300km (100% teren) nic takiego nie robił
No i teraz nie wiem czy do testów wysyłają Wam jakieś lepsze XT, bo jesli ktoś jeździ tylko na Shimano to uzna to za normalne, ale w moim przypadku różnica na gorsze w porównaniu ze Sram jest oczywista.
klima drwal amator
8 lat temu
ha bang bang
ja dziś w górach testowałem moją nową zabawkę Fuel EX plus
140mm przód 130mm tył, 66,6 na główce, suport nisko (akurat nie wiem czy nie za nisko ?)
laczki 2,8 do tego i do turystyki w polskich górach idealne !
Czy masz w planach recenzje modelu G160 ?
Nie w tym roku, bo niestety nie ma testówki w moim rozmiarze. Ale miałem okazję pojeździć chwilę na prezentacji w Walii – przy okazji bikeporna opiszę pokrótce moje pierwsze wrażenia z jazdy :)
bo ęduraki zaczęły przypominać dawne rowery do FR. Podobne możliwości do napiżdżania mega hop, a nawet dropów, wystarczy przypomnieć sobie jak na zawodach DH radził sobie na enduraku Jared Graves. Tyle że to wszystko lżejsze. Przeciętny rider tych możliwości i tak nie wykorzysta. Taka moda więc ludzie parli na mocne enduraki, a nawet nie każdy ma skila żeby takim rowerem sie dobrze posłużyć z wykorzystaniem pełni jego potencjału. Przeciętniakowi trailówka w zupełności wystarczy i ludzie chyba poszli po rozum do głowy. Teraz będzie nowa moda, już wszystko nie będzie ęduro tylko trailowe ;)wszystko, od rękawiczek po zakrętki na wentylki :P
Z tą modą na pewno tak będzie… W zasadzie już jest. Producenci nagle zaczęli cisnąć na kategorię, którą od lat istniała nieco na uboczu. Ale w sumie co nam szkodzi? Nie mam nic przeciwko, żeby i te rowery stały się lepsze (tak jak to się stało w kategorią ~160 mm dzięki modzie/lansowaniu enduro) :)
w sumie słusznie prawisz, jeszcze kilka lat temu o tak wszechstronnych sprytnych rowerach, można było pomarzyć. Więc niech kombinują dalej, kto ma pojęcie i wie czego chce ten dobierze coś dla siebie ;)
W jakim sensie enduro zdycha? Maszyny są dopracowane, wybór sprzętu jest szeroki… chodzi Ci o pewien przesyt medialny?
Napisałeś świetny artykuł o wyborze idealnego roweru i myślę, że w tym kontekście, przez pryzmat indywidualnych potrzeb/preferencji każdego rajdera należy patrzeć na rowery, a nie przez pryzmat mody.
Wydaje mi się, że firma Whyte prowadzi dość szeroko zakrojoną akcję marketingową. Gdzie nie spojrzę, albo z kim nie pogadam, to widzę/słyszę Whyte :-)
Pozdrawiam!
Szeroko zakrojona akcja marketingowa polega na tym, że dają ludziom pojeździć na ich rowerach :)
Co do zdechniętego enduro – nie traktuj wszystkiego dosłownie ;)
Tak, widać wyraźne przełożenie wizyt w Walii na późniejsze publikacje. Ale w końcu jakoś trzeba się promować, i w sumie lepiej robić to przez media branżowe (które w jakimś sensie uwiarygadniają, weryfikują), niż przez czysty „marketing bull sh..t”.
Byłem ciekaw, co miałeś na myśli, pisząc że „enduro zdechło” :-D
Czekam na porównanie z Krossem Soil ;)
Ciekawa sprawa ten Whyte, szczególnie jeśli chodzi o wykonanie i „patenty” przeciwbłotne. Tym mnie urzekli i poważnie rozpatruję g160 jako kandytata na przyszły rok. Wizualnie – autobus przegłubowy, ale pełen wdzięku.
Zdecydowanie jednak nie zgodzę się z tym, że enduro umiera (wiem, wiem, pisane z przymrużeniem oka) i 130-tki zastąpią 160-ki. Według mnie to właśnie wypracowany standard 160mm wpisał się idealnie w potrzeby nowego mainstreamu i jest znakomitym kompromisem pomiędzy rowerem szlakowym, a maszyną do cięższych zastosowań.
Sam mam Authora Patriot i ten rower naprawdę pieknie zapindala do góry, a na zblokowanym zawieszeniu idzie jak szosa. Nie wiem w którym miejscu 130tka miałaby mieć przewagę – na luźnych amorach oba będą lekko pompować, a różnica w wadze jest minimalna.
Natomiast w jeździe w dół te 3cm robią gigantyczną różnicę choćby jeśli mowa o wybaczaniu błędów i to jest główny, powód dla którego według mnie 160-ki tak dobrze przyjęły się na rynku.
Ale tu nie chodzi o to co lepsze dla Ciebie (klienta), tylko dla producentów. A już pisanie jakoby enduro musiało mieć 160mm skoku jest zabawne. Jak szofer dobry to będzie jeździł tzw. enduro i na „sztywnioku”.
Mam tylko prośbę: zanim zaczniesz pisać porównanie GXa z XT to przecioraj XT trochę bardziej, bo jak czytam teksty że działa równie dobrze jak SRAM to mam wrażenie że może jakieś inne XT dostałem :)
Coś więcej…? :>
Dokładniej to tak: byłem zmuszony wymienić GX1 na XT i jestem zaskoczony fatalną jakością shimano.
Pomijając już fakt że przerzutka przy sramowskich wygląda jak wycięta scyzorykiem i z powbijanymi gwoździami, to:
– jesli tylko łańcuch jest za suchy, za mokry, za ubłocony, generalnie nie jak ze sklepu to zmiana biegów działa coraz gorzej – GXowi to nie robi różnicy
– przy 42T wózek zwisa chyba ze 2cm niżej niż SRAM
– górne kółko wózka potrzebuje 2km w lesie żeby totalnie się zapchać
– sprzęgło praktycznie co drugi-trzeci trip trzeba serwisować bo zacina się i skrzypi – GX po 2300km (100% teren) nic takiego nie robił
No i teraz nie wiem czy do testów wysyłają Wam jakieś lepsze XT, bo jesli ktoś jeździ tylko na Shimano to uzna to za normalne, ale w moim przypadku różnica na gorsze w porównaniu ze Sram jest oczywista.
ha bang bang
ja dziś w górach testowałem moją nową zabawkę Fuel EX plus
140mm przód 130mm tył, 66,6 na główce, suport nisko (akurat nie wiem czy nie za nisko ?)
laczki 2,8 do tego i do turystyki w polskich górach idealne !
Ten fuel ex 8 plus to bedzie hit. Ile masz wzrostu i jaki rozmiar brałeś ?