Kiedy zaczynałem jeździć po górach, Intense był marką kultową, na miarę Santa Cruza, z którym dzielił system zawieszenia. Osobiście mam do niego wielki sentyment – dość powiedzieć, że na modelu Uzzi VP zaliczyłem swój pierwszy start w zawodach Enduro Trophy. Potem Intense niestety na długo wyhamował, ale aktualnie wychodzi na prostą. Zyskał też polskiego dystrybutora, dzięki czemu miałem przyjemność przyjrzeć się/pomacać/pojeździć na dwóch najciekawszych modelach: Intense Tazer (e-bike) i Tracer (enduro).
Wpis powstał w ramach płatnej współpracy z polskim dystrybutorem rowerów Intense, firmą Baribal Bike.
Rozdział 1: Intense Tazer Alloy Pro
Zacznę od elektrycznego Tazera, bo na tym rowerze miałem okazję pojeździć, więc poznaliśmy się nieco bliżej. Swoją drogą, nazwa „Tazer” dużo lepiej pasuje do elektryka, niż do modelu 4X/slopestyle sprzed ponad dekady (#pamiętamy), po którym nowy rower ją odziedziczył.
Co to za rower? Zacznijmy od tego, że Intense ma w ofercie e-bike’i na ramie karbonowej i aluminiowej. Obie bazują na kołach w układzie mullet (29” przód, 27.5” tył) i uginają się o 155 mm (skok widelca to 160 mm). Co ciekawe, to wersja metalowa jest nowocześniejsza – głównie ze względu na akumulator 630 Wh. Przynajmniej w jednej z wersji wyposażenia.
Nie licząc specjalnych wariantów „MX” na Öhlinsie, do wyboru są dwa modele zasadnicze:
Tazer Alloy Pro – silnik Shimano EP800, bateria 630 Wh i zawieszenie Fox ( ok. 26 tys. zł);
Tazer Alloy Expert – tańszy Shimano EP600, bateria 504 Wh i zawieszenie DVO (ok. 22 tys. zł).
Biorąc pod uwagę malutką baterię w tańszym modelu, droższy Tazer Alloy Pro (ten na zdjęciach) jest moim zdaniem najciekawszym elektrykiem w ofercie.
Zwłaszcza, że cena jest bardzo kusząca – w końcu mówimy o marce Intense!
Rama
We wstępie wspomniałem o konkurencyjnym Santa Cruzie. Nie bez powodu – Intense zawsze bazował na tym samym systemie zawieszenia (VPP). W momencie wygaśnięcia patentu, Intense nadał mu swoją nazwę JS Tuned (od inicjałów założyciela marki: Jeffa Stebera). Jak już wspomniałem, w Tazerze ma ono 155 mm skoku.
Aluminiowa rama wpada w kategorię „tak brzydka, że aż piękna”. Miłośnicy wymuskanych z karbonu kształtów nie mają tu czego szukać. Tazer ani trochę nie próbuje ukrywać swojego surowego charakteru. Tutaj zdecydowanie panuje filozofia „function over form”, która zresztą zawsze przyświecała Intense’owi.
Silnik w droższym modelu to Shimano EP800.
Jeśli chodzi o poczucie poweru pod pedałami, Shimano ustępuje Boschowi czy Brose, ale pod względem naturalnego działania i ergonomii wciąż się broni.
Akumulator ma pojemność 630 Wh, co z mojego doświadczenia wystarczy na ok. 1800 metrów przewyższenia. Jest wyciągany od dołu (konieczność użycia kluczyka trąci minioną dekadą), a jego klapka pełni jednocześnie funkcję solidnej plastikowej osłony dolnej rury.
Osłon jest tu zresztą zdecydowanie więcej, po czym zwykle łatwo można poznać rower marki premium – od szczelnie ogumowanego wahacza, aż po dedykowany tylny błotnik, który ułatwia utrzymanie w czystości okolic tylnego zawieszenia (swoją drogą, podobnie jak w systemie VPP, dolny link ma on kalamitkę do szybkiego smarowania).
Bieżącą eksploatację bardzo ułatwia też prowadzenie przewodów. Co, że niby brzydkie? Kto w przeszłości musiał zrzucać silnik, żeby wymienić pancerz przerzutki, ten nazwie je pięknym.
Geometria i wybór rozmiaru
Geometria jest agresywna, ale nie progresywna. Kąt główki ramy 64,6° to wartość optymalna, ale podsiodłówka (75°) mogłaby być nieco bardziej stroma. Pochwała należy się za długość chainstaya – 450 mm to moim zdaniem złoty środek w elektryku. Reach jest w każdym rozmiarze o ok. 10-15 mm krótszy od panujących standardów, co warto wziąć pod uwagę przy wyborze rozmiaru (o dziwo zalecenia producenta wyglądają sensownie; przy 170 cm M-ka pasowała mi idealnie).
Osprzęt
Utylitarny charakter aluminiowego Tazera najwyraźniej zwolnił w budżecie miejsce na naprawdę ciekawe części.
Przede wszystkim niespotykane w tej cenie topowe zawieszenie Foxa: damper Float X2 Factory…
…i widelec 38 Performance Elite (różniący się od Factory tylko brakiem Kashimy) o skoku 160 mm.
Widać też wpływy długoletniej współpracy Intense’a z Aaronem Gwinem – hamulce to opracowane z jego udziałem TRP DH-R EVO z bardzo grubymi (2,3 mm) tarczami o średnicy 203 mm.
Jeździłem na nich po raz drugi – za pierwszym razem zapamiętałem je głównie przez brak możliwości ustawienia dźwigni wystarczająco blisko kierownicy. W tym egzemplarzu na ustawieniu skrajnym było już całkiem nieźle – nie wiem, z czego wynika różnica.
Ale prawdziwym rodzynkiem jest 12-rzędowy napęd TRP Evo 12 (a konkretnie: manetka i przerzutka, bo kaseta i łańcuch to Shimano Deore / KMC). Przerzutka ma takie bajery, jak karbonowy wózek i nie jeden, a dwa przełączniki sprzęgła, które bardzo dobrze radzą sobie z wyciszaniem łańcucha na nierównościach.
Również ergonomia i działanie manetki sprawia bardzo dobre wrażenie, moim zdaniem bardzo porównywalne z Shimano XT. Z jednej strony, super. Z drugiej – trochę słabo, bo cenowo TRP celuje bardziej w poziom XTR-a czy bezprzewodowych grup SRAM-a. Ale skoro tak egzotyczny napęd znalazł się w seryjnej specyfikacji, to nie ma co narzekać. Przynajmniej dopóki nie urwie się przerzutki na szlaku – wtedy stanie się ona rodzynkiem… w serniku.
Drugą marką dominująca w tabelce z częściami jest e*thirteen. Pochodzi od niej korba (165 mm) i prowadnica łańcucha…
…mostek (40 mm) i kierownica (800 mm) oraz bardzo fajna sztyca Vario z możliwością skrócenia skoku…
…oraz koła. A w zasadzie obręcze, bo piasty to produkt z logo Intense. Z kolei opony to Maxxis Minion DHR II EXO+ w potężnych rozmiarach: 29×2.6” na przednim kole i 27.5×2.8” na tylnym.
Całość waży 26,8 kg (rozmiar M, z pedałami), co jest największą wadą tego roweru, biorąc pod uwagę akumulator o mniejszej od konkurencji pojemności 630 Wh.
Intense Tazer Alloy – na szlaku
Na Tazerze odbyłem zaledwie dwugodzinną przejażdżkę zapoznawczą, więc rozpisywanie się na temat właściwości jezdnych nie ma większego sensu.
Niemniej jednak, ten krótki „test” nie ujawnił żadnych dziwnych ani niepożądanych cech – od pierwszych metrów czułem się bardzo pewnie i swobodnie, bezstresowo skacząc na hopkach i wpadając w bandy, jakbym jechał na swoim rowerze. Trudno o lepsze pierwsze wrażenie.
Na Tazerze od razu czułem się, jakbym jeździł na nim od dawna. Na pewno duża w tym zasługa stabilnej, ale nie przegiętej w żadną stronę geometrii.
To samo mógłbym powiedzieć o pracy tylnego zawieszenia. Pierwsze wrażenie przy dobrze ustawionym sagu jest takie, że działa ono bardzo neutralnie, to znaczy bez wyraźnego odchyłu w stronę efektywności (co stosunkowo często zdarza się w wirtualach). Na podjazdach nie pompuje i zbytnio nie przysiada, ale czuć, że priorytetem jest aktywne i miękkie działanie na zjazdach, czyli tak, jak powinno być w elektryku.
Tazer skutecznie ukrywa swoją wysoką masę – gdybym nie powiesił go na wadze, strzelałbym, że waży o 2 kg mniej.
Mimo dość pokombinowanego prowadzenia przewodów, Tazer jest też rowerem cichym – nie słychać nawet stukania typowego dla silników Shimano (kwestia czasu?). Choć oczywiście słychać jego wycie na podjazdach, zwłaszcza przy wysokich kadencjach, jakie ten silnik preferuje.
Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to nieco zbyt płaska jak na dzisiejsze standardy rura podsiodłowa – 2 stopnie więcej i walka na stromych podjazdach byłaby jeszcze łatwiejsza. Optymalnej długości chainstay (450 mm) i szeroka tylna opona (27.5×2.8”) bardzo poprawiają trakcję tylnego koła, ale o dociążenie przodu trzeba się trochę postarać.
Intense Tazer Alloy – podsumowanie
Porównując osprzęt z konkurencją, Tazer Alloy Pro wydaje się wybitnie opłacalny. Na czym Intense zaoszczędził? Budowa ramy jest nieco przemysłowa (co przekłada się nie tylko na wygląd, ale też na masę), a akumulator 630 Wh odbiega od współczesnych standardów. Próżno tu też szukać jakichś ciekawostek i innowacji – zadbano o dopracowanie podstaw (zawieszenie i geometria), dodano garść rozwiązań ułatwiających eksploatację i to by było na tyle. Pierwsze wrażenia ze szlaku są jednak bardzo pozytywne, więc dla kogoś, kto przedkłada utylitarny charakter i wysokiej klasy osprzęt nad wygładzone linie niemieckiego karbonu, będzie to bardzo kusząca oferta.
Na analogowym Tracerze nie miałem okazji pojeździć ze względu na rozmiar, ale jest to model tak ciekawy, że szkoda byłoby o nim nie wspomnieć, omawiając powrót Intense’a do świata żywych. A to dlatego, że Tracer jest modelem zdecydowanie najświeższym i pokazującym kierunek, w jakim ta marka zmierza.
Co to za rower? Tracer 279 to karbonowa maszyna z pogranicza enduro i freeride, o skoku 170/170 mm i na kołach mullet (z opcją założenia 2×29″).
Kąty to nowoczesne 64,0/77,4° (w niskim ustawieniu – rama ma flip-chipa), reach pokrywa dość standardowy zakres 425-505 mm (dostępne cztery rozmiary, w M-ce 455 mm), a długość tyłu to 439 mm (niezależnie od rozmiaru ramy).
Podobnie jak Tazer, Tracer wykorzystuje pokrewne z VPP zawieszenie JS Tuned z wirtualnym punktem obrotu.
Ciekawym rozwiązaniem jest dolny link obracający się na potężnych łożyskach wokół suportu.
Karbonowa rama w tych okolicach może wydawać się nieco bulwiasta (i mocno niesymetryczna), co jest wynikiem bardzo nisko położonego dampera. Mistycy powiedzą, że obniża to środek ciężkości. A ja powiem, że dzięki temu prosta podsiodłówka umożliwia głębokie wsunięcie sztycy, a w przednim trójkącie zostaje mnóstwo miejsca na niezbędny atrybut prawdziwego endurowca: bidon.
Kolejnym nieodłącznym elementem nowoczesnego roweru enduro jest…
…schowek na narkotyki kiełbasę.
Dolna plastikowa osłona ciągnie się aż w okolice główki ramy, nie brakuje też solidnej gumy na wahaczu i tylnego błotniczka. Częściowo „uzewnętrznione” przewody i hak przerzutki UDH to kolejne ułatwienia, o których wspominałem już w przypadku elektrycznego Tazera.
Na wzmiankę zasługuje też zarąbisty piórnik z narzędziami, jaki dostaje się każdym Intensem…
…włącznie z pompką do dampera i pełnoprawnym kluczem dynamometrycznym. Ależ bym z takim chodził do szkoły!
Jeśli chodzi o wyposażenie, przed mój obiektyw trafiła wersja “S”, czyli topowa specyfikacja Specjalna (nie mylić z olimpiadą) na zawieszeniu Öhlinsa, hamulcach Magura MT7 Pro i oponach na zjazdowym oplocie (który w dużym stopniu tłumaczy dość wysoką masę: 16,9 kg z pedałami).
Trudno mi sobie wyobrazić lepsze części do katowania bikeparków (tudzież wygrywania zawodów), ale jakbyś chciał popuścić wodze fantazji, to Intense sprzedaje też samą ramę w akceptowalnej cenie (ok. 15 tys. zł).
Koszt widocznego na zdjęciach roweru to trochę ponad 30 tys. zł. Biorąc pod uwagę markę, karbonową ramę i osprzęt marzeń z Öhlinsem na czele, myślę że sporo osób może się drugi raz zastanowić nad zakupem Nomada, Slasha czy Speca Enduro.
Na koniec parę fotek ze sklepu (i serwisu) Baribal Bike, który został polskim dystrybutorem Intense. Przestrzegam przed tym miejscem! Jest w nim tyle pięknych, błyszczących przedmiotów, że trudno stamtąd wyjść bez dokonywania jakiegoś kompulsywnego zakupu! Z drugiej strony, jest to świetne miejsce, żeby kupić rower. Możliwość grubej personalizacji zaraz na starcie to jedno, a dobry serwis, który specjalizuje się w zawieszeniach i ma autoryzację Shimano do obsługi systemów e-bike, to drugie. Zdecydowanie odróżnia to zakup Intense’a od marek wysyłkowych (jaką nota bene Intense przez jakiś czas próbował zostać) – szczególnie w przypadku elektryka.
Stalowy elektryk jest paskudny… jak chiński złom za 5K PLN.
Za to analog jest piękny i gotowy na wszystko jak panna młoda w noc poślubną. Wow! Ducati wśród rowerów.
O dziwo nie, przynajmniej nie pode mną ;) Nie znam jego dalszych losów.
Dawid
1 rok temu
Wszedłem sobie na ich stronę na mapach google i mam takie nieodparte wrażenie, że zainwestowali kupę kasy, słabo im się zwraca i kupują sobie jeszcze pozytywne oceny. Skąd np. klient sklepu ma zdjęcie szuflady z warsztatu? Pisze o profesjonalnych narzędziach i pokazuje zdjęcie nabijaków uszczelek? Albo, że wchodzi się na chwilę i spędza dwie godziny. No nie. Te dwie godziny, ktoś z tym klientem musi spędzić. To jest jedna czwarta normalnego czasu pracy. Ten czas kosztuje i to kilka razy więcej niż normalny człowiek zarabia na godzinę, więc albo to pisał ktoś dobrze nadziany, kto zostawia tam kupę kasy i specjalnie go tak traktują albo to jest po prostu fejk. Inne opinie, każda jak małe opowiadanie, przecinki, zdjęcia. Wszystko czyste, lśniące, jakby nigdy nie używane. Normalnie to nawet w porządnych warsztatach jakiś klucz leży na stole, coś jest brudne, po prostu widać, że ktoś pracuje, a tam pięknie jak z obrazka. Zadowolony klient to zazwyczaj zostawia dwa, trzy zdania i nara. Nie przekonali mnie.
Dawid – jak będziesz w mojej okolicy to zapraszam serdecznie do mnie, napewno to rozwieje twoje niedowierzanie i wątpliwości.
Możesz wpaść na rowerowe pogaduszki i posiedzieć ile zechcesz :)
Pozdrawiam
Akurat moją Cuprę serwisuję zaraz obok w Dynamice w Jaworniku, to może kiedyś zamiast siedzieć w salonie, to przejdę się i wpadnę zobaczyć co tam w sklepie macie ;)
Zwrócił uwagę na pewne aspekty i brzmi to całkiem sensownie (nie twierdzę że jest prawdą).
W sezonie nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek „zatrudnił” pracownika na pogaduchy na tyle czasu.
Ile znasz serwisów które pozwalają robić zdjęcia zawartości swoch szuflad?
To jest specyficzne miejsce. To nie jest typowy warsztat w klitce w centrum miasta, gdzie non stop jest zapierdol i bałagan po składaniu dziecięcych rowerków i wymianach dętek w makrokeszach. Raczej taki rowerowy butik, co widać chyba po asortymencie.
Wyobrażam sobie, że jak przychodzi klient na takie drogie błyskotki, to jest to mega świadomy zapaleniec, z którym fajnie jest pogadać trochę dłużej. Może akurat dzień nie był szczelnie wypełniony zleceniami? Może ta rozmowa trwała w trakcie serwisu? A może po prostu nie należy brać każdego słowa przeczytanego w internecie dosłownie?
Co do robienia zdjęć szuflad, to pozwolę sobie odwrócić pytanie: ile znasz serwisów, które przeganiają klienta, który zobaczył coś fajnego, nowego, ciekawego i chce sobie zrobić fotkę? Albo ilu znasz zawodowych mechaników, którzy nie są choć trochę dumni ze swojej ściany/walizki/szuflady z narzędziami? Korzystałbyś z ich usług?
Podsumowując: może faktycznie Baribal kupuje opinie, nie mam pojęcia i nie zamierzam udowadniać, że jest inaczej. Ale z drugiej strony, zarzucając oszustwo, warto jednak mieć jakieś dowody. Albo chociaż napisać „byłem tam wczoraj i nie wierzę, że te opinie są prawdziwe, przestali ze mną rozmawiać po pięciu minutach, a w szufladach mają kurz i bałagan”. A, no i oczywiście napisać to z błędami i bez przecinków, bo jak ktoś pisze poprawnie po polsku, to już fejk <facepalm>
Trafiłem przypadkiem, ale skomentuję, bo Sławek serwisuje moje sprzęty od 2 lat i od tego czasu jeżdżę już tylko do niego.
Jak to napisał niżej Michał – specyficzne miejsce :).
Sławek to typ perfekcjonisty i pasjonata, który jak coś robi to robi to na maksa. Narzędzi, które tam ma próżno szukać w innych serwisach – chłop naprawdę inwestuje kupę siana, żeby nie rozkręcać damperów francuzem :). Także każdy, kto tam wpadnie pod raz pierwszy jest pod wrażeniem szpeju, a Sławek chętnie to pokazuje i opowiada.
Po drugie – robi to właśnie z pasji, sam jest rowerzystą i po prostu spoko gościem i jadąc do niego zawsze znajdzie się masa tematów do obgadania, a poza tym ma serwis otwarty w godzinach wieczornych więc już po pracy większości etatowców, co sprzyja dyskusjom. I często potem dzwonią nasze partnerki i mówią „miałeś tylko zawieźć rower, a nie ma Cię 3h :D”.
Piotr
1 rok temu
A mi zawsze marzył się Intense M1 my2000.
Ehhhhh
Kanik
1 rok temu
Miałem na oku Primer’a S na Ohlinsie, ale tabelka z geometrią wypaliła mi oczy. Widzę, że Baribal też nie zdecydował się na sprzedaż tego modelu…
Stalowy elektryk jest paskudny… jak chiński złom za 5K PLN.
Za to analog jest piękny i gotowy na wszystko jak panna młoda w noc poślubną. Wow! Ducati wśród rowerów.
Stalowy to on nie jest ;)
Mi się właśnie podoba. Konkret bez pitolenia, a nie jak te współczesne rowery, wylizane, wypudrowane jak jakieś miastowe lalunie.
Z tym Ducati to się zgadzam ;)
Ja też, aczkolwiek Ducati wśród rowerów to Ducati ;) Np. https://ducatipolska.pl/pl/motocykle/e-bike/tk-01rr
A fuj, da się to odzobaczyć?
Bez przesady, co w nim takiego brzydkiego? Akurat jak na wypusty firmowane przez marki motocyklowe, ten wygląda całkiem normalnie.
Gorzej poprzednik ;) https://ducatipolska.pl/pl/motocykle/e-bike/mig-s
Po prostu ich motocykle są przepiękne, wolałem nie wiedzieć, że faktycznie robią rowery, które już nie są piękne ;).
Czerwony na żywo wygląda świetnie, jeździł bym :)
Czy stare Uzzi VP pękło jak 'każde stare Uzzi’?
O dziwo nie, przynajmniej nie pode mną ;) Nie znam jego dalszych losów.
Wszedłem sobie na ich stronę na mapach google i mam takie nieodparte wrażenie, że zainwestowali kupę kasy, słabo im się zwraca i kupują sobie jeszcze pozytywne oceny. Skąd np. klient sklepu ma zdjęcie szuflady z warsztatu? Pisze o profesjonalnych narzędziach i pokazuje zdjęcie nabijaków uszczelek? Albo, że wchodzi się na chwilę i spędza dwie godziny. No nie. Te dwie godziny, ktoś z tym klientem musi spędzić. To jest jedna czwarta normalnego czasu pracy. Ten czas kosztuje i to kilka razy więcej niż normalny człowiek zarabia na godzinę, więc albo to pisał ktoś dobrze nadziany, kto zostawia tam kupę kasy i specjalnie go tak traktują albo to jest po prostu fejk. Inne opinie, każda jak małe opowiadanie, przecinki, zdjęcia. Wszystko czyste, lśniące, jakby nigdy nie używane. Normalnie to nawet w porządnych warsztatach jakiś klucz leży na stole, coś jest brudne, po prostu widać, że ktoś pracuje, a tam pięknie jak z obrazka. Zadowolony klient to zazwyczaj zostawia dwa, trzy zdania i nara. Nie przekonali mnie.
Przecież ten artykuł to jest (bardzo przyjemna i ładna) reklama, chyba zasnąłeś w 2010 i Cie ominęła era reklamy w internecie…
Dawid – jak będziesz w mojej okolicy to zapraszam serdecznie do mnie, napewno to rozwieje twoje niedowierzanie i wątpliwości.
Możesz wpaść na rowerowe pogaduszki i posiedzieć ile zechcesz :)
Pozdrawiam
Akurat moją Cuprę serwisuję zaraz obok w Dynamice w Jaworniku, to może kiedyś zamiast siedzieć w salonie, to przejdę się i wpadnę zobaczyć co tam w sklepie macie ;)
rzut beretem :) zapraszam
Dawid, nie znasz człowieka, nie znasz miejsca. Błędna ocena. Tak się zdarza. Polecam zajrzeć do Sławka. Pozdrawiam.
Ale byłeś tam i masz zupełnie odmienne wrażenia, że tak odważnie rzucasz oskarżeniami o oszustwo? Czy tak po prostu sobie piszesz?
Zwrócił uwagę na pewne aspekty i brzmi to całkiem sensownie (nie twierdzę że jest prawdą).
W sezonie nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek „zatrudnił” pracownika na pogaduchy na tyle czasu.
Ile znasz serwisów które pozwalają robić zdjęcia zawartości swoch szuflad?
To jest specyficzne miejsce. To nie jest typowy warsztat w klitce w centrum miasta, gdzie non stop jest zapierdol i bałagan po składaniu dziecięcych rowerków i wymianach dętek w makrokeszach. Raczej taki rowerowy butik, co widać chyba po asortymencie.
Wyobrażam sobie, że jak przychodzi klient na takie drogie błyskotki, to jest to mega świadomy zapaleniec, z którym fajnie jest pogadać trochę dłużej. Może akurat dzień nie był szczelnie wypełniony zleceniami? Może ta rozmowa trwała w trakcie serwisu? A może po prostu nie należy brać każdego słowa przeczytanego w internecie dosłownie?
Co do robienia zdjęć szuflad, to pozwolę sobie odwrócić pytanie: ile znasz serwisów, które przeganiają klienta, który zobaczył coś fajnego, nowego, ciekawego i chce sobie zrobić fotkę? Albo ilu znasz zawodowych mechaników, którzy nie są choć trochę dumni ze swojej ściany/walizki/szuflady z narzędziami? Korzystałbyś z ich usług?
Podsumowując: może faktycznie Baribal kupuje opinie, nie mam pojęcia i nie zamierzam udowadniać, że jest inaczej. Ale z drugiej strony, zarzucając oszustwo, warto jednak mieć jakieś dowody. Albo chociaż napisać „byłem tam wczoraj i nie wierzę, że te opinie są prawdziwe, przestali ze mną rozmawiać po pięciu minutach, a w szufladach mają kurz i bałagan”. A, no i oczywiście napisać to z błędami i bez przecinków, bo jak ktoś pisze poprawnie po polsku, to już fejk <facepalm>
Dawid. Wyjdź z piwnicy i zainteresuj się prawdziwym światem. Lepiej na tym wyjdziesz.
Teorie spiskowe też zostaw innym.
Trafiłem przypadkiem, ale skomentuję, bo Sławek serwisuje moje sprzęty od 2 lat i od tego czasu jeżdżę już tylko do niego.
Jak to napisał niżej Michał – specyficzne miejsce :).
Sławek to typ perfekcjonisty i pasjonata, który jak coś robi to robi to na maksa. Narzędzi, które tam ma próżno szukać w innych serwisach – chłop naprawdę inwestuje kupę siana, żeby nie rozkręcać damperów francuzem :). Także każdy, kto tam wpadnie pod raz pierwszy jest pod wrażeniem szpeju, a Sławek chętnie to pokazuje i opowiada.
Po drugie – robi to właśnie z pasji, sam jest rowerzystą i po prostu spoko gościem i jadąc do niego zawsze znajdzie się masa tematów do obgadania, a poza tym ma serwis otwarty w godzinach wieczornych więc już po pracy większości etatowców, co sprzyja dyskusjom. I często potem dzwonią nasze partnerki i mówią „miałeś tylko zawieźć rower, a nie ma Cię 3h :D”.
A mi zawsze marzył się Intense M1 my2000.
Ehhhhh
Miałem na oku Primer’a S na Ohlinsie, ale tabelka z geometrią wypaliła mi oczy. Widzę, że Baribal też nie zdecydował się na sprzedaż tego modelu…
Ano, Primer ewidentnie już trąci myszką i odstaje od konkurencji.
Ten na zdjęciu to nie żaden Sławek tylko Flea z Redhot’ów ;-D
A elektryk zajebisty!